Szósta rano była jedyną porą na bieganie. Luck jeszce słodko spał, a ja robiłam swój piętnasty kilometr. Gorąco jakie we mnie teraz buchało oraz zmęczenie jakie czułam było moim ulubionym uczuciem. Ból mięśni dodawał mi jeszcze większego powera, a sam fakt że za pół kolometra będę z powrotem w domu pobudził mnie jeszcze bardziej przez co zdołałam jeszcze przyspieszyć. Kiedy byłam już na swojej ulicy postanowiłam trochę zwolnić i przyzwyczaić moje serce do wolnijeszego trybu niż ostatnie pół godziny. Kiedy dobiegałam do swojego domu zauważyłam nieznany mi czarny samochód stojący idealnie na podjeździe. Przyśpieszyłam maksymalnie jak się dało i wbiegłam do otwartych drzwi. Jednym ruchem ręki ściągnęłam słuchawki z uszu i już chciałam biec na górę sprawdzić co z Luckiem kiedy zobaczyłam go siedzącego na ladzie w kuchni. Podeszłam bliżej tym razem powoli aby się nie przestraszył i nie spadł. Wraz z większym zasięgiem wzroku na kuchnię zauważyłam Dereka. Obydwoje byli tak zafascynowani gotowaniem i śpiewaniem jakichś piosenek z radia, że nawet nie zauważyli jak wparowałam do domu. Zawróciłam się i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Poczułam się dziwnie, tak jakby obserwowana. Czułam się identycznie jak po odejściu Dereka. Potem była długa przerwa i teraz od nowa. Nie wiedziałam dlaczego, jednak miałam pewne przypuszczenia.
Wróciłam się ponownie do kuchni i oparłam o framugę.
- Hey. - uśmiechnęłam się wymuszenie na spojrzenie Dereka w moją stronę i jego szeroki uśmiech. Sięgnął i rzucił mi małą butelkę zimnej wody z lodówki.
- Trzymaj ! Idź się wykąp i schodź szybko na śniadanie. - Weszłam głębiej do pomieszczenia i podeszłam do mężczyzny przykładając mu już trochę zimną rękę od butelki. - Kosmici cię porwali?
- Mówiłem ci...- ściągnął moją dłoń ze swojego czoła i przypożył sobie do ust po czym dodał - Zmieniłem się.
Wbiegłam po schodach na górę cały czas mając jego słowa w głowie.
Cała fizjologia zajęła mi około dwudziestu minut. Z wilgotną głową zeszłam na dół po schodach. Do moich nozdrzy doszedł piękny zapach świerzej bazyli, oraz jajecznicy. Chłopaki siedzieli już i nakładali sobie na talerze. Już na górze słyszałam krzyki Lucka- Jestem głodny, jestem głodny. I postukiwanie sztućców o stół. Usiadłam obok nich i zmierzwiłam ciemne włoski chłopcu, który już dzielnie zajadał swoje śniadanie. Nawet z własnej woli sięgnął po plasterek pomidora i wepchnął sobie ogromny kawałek do buzi. Wyglądał jak chomik. Spojrzałam na Dereka i okazało się że on także mnie obserwował.
- Dziękuję. - wypowiedziałam bezgłośnie,a on tylko mrugnął so mnie i zaczął nakładać moją porcję jajecznicy. Dostałam także kawałek bułki, na której leżało lekko już roztopione masło. Kiedy ugryzłam pieczywo okazało się chrupiące, świerze i jeszcze ciepłe. Że chciało mu się jechać z samego rana do sklepu po świerze bułki.
Śniadanie zjedliśmy jak prawdziwa rodzina śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim, a jak się wsłuchać to o niczym. O siódmej czterdzieści Derek podwiózł mnie i Lucka do malego szkoły. Weszliśmy tylko we dwójke do dużego budynku, a następnie na drugie piętro. Podeszliśmy do sali numer 51 i otworzyliśmy drzwi.
- Dzeeeendoblllly!!- Luck krzyknął przedłużając każdą literę jak to miał w zwyczaju kiedy tu wchodziliśmy.
- Kocham cię. - chłopiec rzucił mi się na szyję kiedy kucnęłam przed jego małą postacią.
-Ja ciebie też.
- Mamo, a czy jak wrócę do domu będę mógł pobawić się z wujkiem?
- Zobaczymy kochanie
CZYTASZ
Nocne wojny
RomanceWyobraź sobie że miałaś wspaniałego brata zamieszanego w wojny gangowe. Dogadywaliście się jak żadne inne rodzeństwo ale pewnego dnia dowiadujesz się, że nie żyje. I kiedy kończysz odpowiedni wiek postanawiasz go pomścić a jedyne co wiesz o jego zab...