Rozdział 7

1.1K 43 4
                                    

   Wkrótce miał odbyć się turniej. Sam mnie zaprosiła, chociaż nie chciałam iść. Ale była moją przyjaciółką, więc musiałam zobaczyć, jak sobie radzi.
   Dotarliśmy wcześnie, więc zajeliśmy miejsca z przodu i czekaliśmy na rozpoczęcie. Po chwili prowadzący powitał nas i przedstawił wszystkie dojo biorące udział. Na początek: Orli Kieł. Wyglądali dumnie. Później usłyszałam jak krzyknął "Miyagi-do". Sam uśmiechnęła się do mnie. Po kilku innych dojo weszło Kobra Kai. Złapałam kontakt wzrokowy z Robbym i szybko się odwróciłam. Tak, unikałam go przez najbliższy tydzień...
   Nastała pora na karate. Pierwsze ważne starcie odbyło się między Sam i Tory. Wiedziałam, że się jej bała, ale chyba udało jej się pokonać lęk. Sam wygrała! Niestety, odpadła w 3 rundzie.
   Ćwierć finały! Robby walczył z Miguelem i wygrał bardzo szybko. Zobaczyłam, że Miguel był przygnębiony.
   W finałowym starciu brał udział Robby i Jastrząb... Pierwszy punkt zdobył Robby, potem punkt dla Jastrzębia, znowu Robby'ego... Było 2:2. Wszyscy oglądali z zaciekawieniem lub strachem. Nagle sensei Robby'ego poprosił o przerwę i wyszeptał coś do swojego ucznia.
   Wrócili do walki i ta runda była chyba najdłuższa. Po kilku ruchach można było jedynie usłyszeć "JASTRZĄB WYGRYWA!!!".
   Szczerze za bardzo mnie nie obchodziło kto zdobędzie puchar. Przed pójściem do korytarza Sam i ja ppgratulowalusmy Jastrzębiowi. Potem usłyszałam:
- Camille!
   Odwróciłam się i ujrzałam Robby'ego. Chciałam sobie pójść, ale Sam namówiła mnie, żeby z nim pogadać.
- Hej - powiedział.
- Cześć.
- Czemu się do mnie nie odzywasz?
- Więc się nie domyślasz?
- No... nie bardzo.
- Może dlatego że mnie wystawiłeś...
- Mówiłem, że nie dałem rady przyjść.
- Tak, pewnie dlatego że byłeś z Tory, co?
- Co? Nie, miałem trening i nie zorientowaliśmy się kiedy zrobiło się tak późno.
- Mhm... A co ze zdjęciem?
- Jakim zdjęciem... A, to tylko dla zabawy.
   Zarumieniłam się.
- Czy... Czy ty myślałaś że Tory to moja dziewczyna? - zapytał.
- Ymm... Taaak...
- I... i...
   Po patrzeniu w dół przez całą naszą rozmowę, popatrzyłam mu w oczy. Jego twarz wyglądała na taką niewinną i zaskoczoną. Zabrał kilka włosów z mojego policzka i podniósł go wyżej. Nie wiedziałam co się dzieje. Spojrzałam mu w oczy jescze raz i wtedy mnie pocałował. To była najbardziej magiczna chwila w całym moim życiu.
   Czułam jakbym miała się popłakać, przez te wszystkie silne emocje. Przytuliłam go. W jego objęciach było bardzo ciepło.
   Wziął moją rękę i zaprowadził mnie na zewnątrz. Kreese już tam był, stał przy samochodzie. Robby zostawił mnie z Sam i poszedł do niego. Już miałam jej wszystko opowiedzieć, gdy Kreese złapał Robby'ego za szyję.
- O mój boże, proszę przestać! - krzyczałam, jakby to miało coś zmienić. Dokoła zapanowała panika. Sam pobiegła po tatę, a ja stałam przed nimi nie wiedząc co robić.
   Na szczęście pojawił się Johnny i jego uczniowie. Oddał Jastrzębiowi jego trofeum i podszedł do Kreese'a. Udało mu się uwolnić Robby'ego i zaczął walczyć z senseiem. Podbiegłam do Robby'ego i objęłam go. Wtedy przybiegła Sam i Pan Larusso, który dołączył do walki.
   Byłam zbyt przerażona by patrzeć, więc schowałam twarz w bluzie Robby'ego. Wtedy usłyszałam syreny i otworzyłam oczy. Cała trójka była w krwi. Policja podbiegła tam i próbowała ich rozdzielić. Kiedy udało im się to zrobić pan Larusso odszedł ze swoją rodziną, a Kreese pojechał do domu. Zdecydowałam, że wrócę z Robbym. Został tylko Johnny. Robby wytłumaczył mi, że to jego tata i musi z nim pogadać.
   Podszedł do swojego ojca. Patrzyli na siebie przez chwilę, a następnie objęli się. Przytulali się przez prawie 2 minuty. Zobaczyłam łzę na policzku Johnny'ego. Po uścisku zauważył mnie. Podeszłam do Robby'ego, który wtedy wziął moją dłoń.
- A to kto? - zapytał Johnny.
- Jestem Camille - odpowiedziałam nieśmiało.
- To twoja dziewczyna?
- Yym... Chyba tak - powiedział Robby.
- Okej, rozumiem - uśmiechnął się do mnie i odszedł.

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz