Rozdział 14

641 26 2
                                    

Spędziliśmy w moim pokoju trochę czasu, po czym wyszliśmy, nie zamieniając nawet słowa z moim tatą. Pożegnałam Robby'ego i udałam się spać. 
Rano naszła mnie jakaś dziwna chęć porozmawiania z ojcem. Niestety on nie chciał współpracować. Wszystkie moje starania odpychał oziębłym wzrokiem lub krótkimi zdaniami. 
Po szkole nie chciałam znowu tracić na niego energii, więc wyszłam z Robbym na spacer. Po krótkich ustaleniach postanowiliśmy iść na plażę, gdzie mielibyśmy posiedzieć, aż do zachodu słońca. Najpierw powędrowaliśmy po okolicy. 
Gdy zrobiliśmy sobie chwilę przerwy i usiedliśmy w parku Robby oznajmił, że ma coś bardzo ważnego do powiedzenia. Trochę mnie to przestraszyło. 
- Chyba jednak miałyście rację - rzekł, szukając czegoś w kieszeni.
- Z czym? - zdziwiłam się.
- Z tym - wyjął i pokazał mi dosyć starą fotografię. Przedstawiała ona młodego chłopaka - najpewniej Johnny'ego - oraz jakąś ładną dziewczynę, która bardzo przypominała mi Anne.
- O mój boże...
- Co z tym zrobimy? - zapytał poddenerwowany.
- Nie mam pojęcia... Chyba powinniśmy powiedzieć Anne. Tylko nie wiem, czy nie będzie lepiej najpierw pogadać z twoim tatą... 
- Na razie lepiej jej nie mów. Może byli przyjaciółmi albo spotykali się, ale nie mieli ze sobą dziecka...
- To mało prawdopodobne, zważywszy na to, że Johnny idealnie wpisuje się w opis Anne. Chyba, że jej mama miała preferowany typ - domyślałam się, że Robby'emu nie podobało się, że nagle ma rodzeństwo, ale jednak fakty przemawiały przeciwko niemu. 
- Mimo to nie mamy pewności, która wersja jest prawdziwa. Najpierw spróbuję wydobyć coś od taty.
- Dobrze. 
Po chwili zmieniliśmy temat. Udaliśmy się na dalszą wędrówkę. 
Koło 20 niebo zaczęło zmieniać swoje barwy, a my prawie dotarliśmy na plażę. Już wbiegałam na piasek podekscytowana, gdy zobaczyłam parę leżącą razem na piasku. Robby podszedł do mnie zdziwiony tym, że się tak nagle zatrzymałam i objął mnie w pasie. Od razu spostrzegł moich rodziców, którzy na szczęście nas nie zauważyli. 
Zawsze mnie to dziwiło, jak ich miłość potrafi przetrwać tak długą rozłąkę. Zawsze, gdy widziałam ich razem zachowywali się, jakby byli tylko dwójką nastolatków zakochanych po raz pierwszy. Ten widok zawsze mnie uszczęśliwiał. 
Mimo to nie miałam ochoty siadać z nimi i zostawiłam ten wieczór dla nich. Sama z Robbym poszłam z powrotem  do parku, a następnie on odprowadził mnie do domu. 
Leżałam na kanapie, pisząc z Anne, gdy moi rodzice wrócili uśmiechnięci. 
Nadal się do nich nie odzywając udałam się do pokoju. Po naszykowaniu rzeczy na następny dzień poszłam spać.

Kilka dni później Robby napisał do mnie o tym, że przyjdzie pogadać. Wiedziałam, że już rozmawiał z Johnnym i musiał mi powiedzieć jak poszło.
Gdy spotkaliśmy się rzucił mi się w ramiona. Nie było ciężko przewidzieć, co się okazało. Objęłam go mocniej, po czym usiedliśmy i zaczął mówić.
- To prawda. Anne prawdopodobnie jest moją siostrą.
- O boże...
- Jak widać nie zawalił tylko przy mnie.
- Hej, już się dogadywaliście.
- Ale on, jak zwykle postanowił to wszystko zepsuć.
- Jemu też jest ciężko.
- Trzeba było nie ukrywać przede mną, że mam rodzeństwo i wychować mnie normalnie - rzekł podniosłym tonem. - Z resztą czemu go tak bronisz?
- Ponieważ nie powinieneś go tak o wszystko obwiniać.
- Jasne. Bo nie zostawił mnie i mojej mamy, kiedy byłem dzieckiem? I nie olewał mnie przez całe moje życie? Myślałem, że przynajmniej trochę mnie rozumiesz, ale nie.
I odszedł. A ja nie wiedziałam, co robić. Ale po chwili postanowiłam odwiedzić Johnny'ego.
Z trudem odnalazłam jego dom i zapukałam do drzwi. Gdy otworzył wyglądał na zawiedzionego - pewnie spodziewał się Robby'ego.
- Dzień dobry - powiedziałam przyjaźnie.
- Dzień dobry, co tu robisz?
- Muszę porozmawiać z panem o Robbym.
- A tak... Wejdź.
W środku zastał mnie nie wielki bałagan: kilka pustych puszek na stoliku i ubrania rzucone na sofę. Usiadłam na drugiej jej krawędzi, a pan Lawrence obok mnie.
- Więc to jednak prawda...
- Tak.
- Czemu nie chciał Pan tego powiedzieć za pierwszym razem?
- To było ciężkie. Nie chciałem niszczyć Robby'emu dzieciństwa po raz kolejny. Ale kiedy znalazł zdjęcie nie mogłem zrobić nic innego, jak przyznać się. Trzeba było to zrobić za pierwszym razem...
- Robby jest teraz strasznie zdenerwowany... Nie wiem, jak mogę mu pomóc tym razem.
- Niestety ja też nie.
Po chwili ciszy kontynuowałam:
- A do tego co z Anne?
- Nie wiem...
- Też miała spore nadzieję, że to pan jest jej ojcem...
- Naprawdę?
- Tak. Powinnam jej to przekazać, czy Pan chce to zrobić?
- Ty to zrób. Poznam ją później. Najpierw muszę pogadać z Robbym.
- Musimy go jakoś odzyskać. Już za dużo razy zostaliśmy rozdzieleni.
Posiedziałam u Johnny'ego jeszcze kilka minut, po czym udałam się do domu. Wychodząc zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń i nowych wiadomości od Anne.
" Jak mogłaś mnie okłamać?"
" Myślałam że jesteśmy przyjaciółkami"
" Mówiłaś że mi pomożesz i co?"

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz