Rozdział 16

547 26 2
                                    

Po kilku dniach rozpaczania wreszcie wyczołgałam się z pokoju i wyszłam z Anne na imprezę na plaży.
Ona pomogła mi się wyszykować, bo ja szczerze nie chciałam tam iść.
Na imprezie bawiłam się całkiem dobrze. Miło było wreszcie wyjść gdzieś ze znajomymi, chociaż cały czas brakowało mi jego.
Dni mijały mi dosyć monotonnie. Dużo lepiej poznałam Johnny'ego, z resztą, tak jak Anne, która nareszcie mogła spędzić trochę czasu z tatą. Jako że Robby nie zamierzał przyjść na ślub ja chciałyśmy pójść tam razem.
Od kiedy Anne jest w Orlim Kle kilka osób również się tam przeniosło. W tym Jastrząb, z wiadomych powodów i Miguel, który zapewne był zadowolony, że Johnny znów poświęca mu sporo uwagi.
Pewnym wiosennym popołudniem wybrałam się z nią na zakupy. Chciałyśmy znaleźć coś ładnego na ślub. Anne wybrała lawendową sukienkę w stylu vintage, która podkreślała zarówno jej intensywne, fioletowe włosy, jak i czarujące błękitne oczy. Ja znalazłam niebieską z różowymi kwiatami i prostym krojem. Nie mogłyśmy się doczekać, aby ich wszystkim pokazać.
Całe szczęście nie musiałyśmy długo czekać. Dwa tygodnie później, o 10, z pośpiechem układałam włosy, bo jak zwykle nie potrafiłam naszykować się o czasie. Pół godziny później, razem z mamą podjechałyśmy po Anne i zabrałyśmy ją na ślub.
Na miejscu Johnny i jego przyszła żona już witali gości. My podeszłyśmy do Miguela i Jastrzębia, którzy stali z boku ubrani w garnitury. Kilka minut później wszyscy weszliśmy do dosyć sporej sali, przyozdobionej w śnieżnobiałe kwiaty. Usiedliśmy w trzeciej ławce, ponieważ nie było tam za wielu osób.
Podczas ceremonii zapomniałam o własnych problemach i skupiłam się na szczęściu pary młodej. Johnny wyglądał na spiętego, za to mama Miguela pękała z radości.
Ceremonia dobiegała końca. Państwo Lawrence pocałowali się i tuż po tym drzwi do sali otworzyły się, a w nich stanął niespodziewany gość. Wszyscy, włącznie ze mną, odwrócili na niego swój wzrok. I tak oto ukazał się nam Robby.
Spoglądając w dół zbliżył się do swojego ojca, podczas gdy wszystkie oczy na sali śledziły każdy jego ruch. On, nie zwracając na to uwagi, podniósł głowę i spojrzał w oczy swojego taty. Wtedy przytulił go gwałtownie. Wyszeptał kilka słów, po czym Johnny odpowiedział mu w takim sam sposób. Następnie Robby podszedł do pani Lawrence i uścisnął jej dłoń.
Ta chwila wyglądałaby pięknie, gdyby nie to, że Miguel nagle zaczął się przepychać przez tłum. Wyszedł na środek z kamienną twarzą i zbliżył się do tamtego zbiorowiska.
Robby gestem chciał pokazać mu, że mogliby już się pogodzić i rozłożył ręce. Jego przyszywany brat podbiegł do niego szybko i popchnął, krzycząc:
- Myślisz, że teraz możesz tak po prostu zmieniać strony? Gdzie byłeś, kiedy on cię potrzebował? - te słowa wzbudziły oburzenie wśród osób tam zebranych.
- Chcę tylko naprawić swój błąd - odrzekł Robby podniesionym głosem.
- I myślisz, że wszyscy nagle ci wybaczymy? Przez ciebie wylądowałem w śpiączce! Mogłem już nigdy nie chodzić!
- Wiem, że to było złe, wyniosłem z tego swoją lekcję.
- Ja też wyniosłem swoją.
Wtedy ustawił się w pozycji pokazującej, że zamierza z nim walczyć. Chłopcy zaczęli kopać się nawzajem i wtedy między nich wkroczył Johnny. Odepchnął ich od siebie, po czym Miguel wbiegł w niego.
- To ja byłem z tobą, kiedy zakładałeś dojo. Nie on - powiedział.
- Tak i to też moja wina.
Pan Lawrence był zmuszony do walki z Miguelem i zanim się obejrzałam dołączył do niego Jastrząb, w którym budziła się dawna agresja.
- Uspokójcie się, to jest ślub, chłopcy - mówiła mama Miguela stojąca z boku.
Nie minęło pięć minut, a już praktycznie cała sala dołączyła do bójki.
Próbowałam schować się, jak tylko mogłam, ale nie dało ukryć się przed dostaniem po głowie ciastem lub ciosem w brzuch. Anne ciągała mnie po sali, starając się obronić mnie od walki, ale szybko zgubiłam ją w tłumie.
Na szczęście mi udało się wymknąć przez główne wyjście. Biegnąc przez ogród cały czas rozglądałam się dokoła. Nie uważając wpadłam na jakiś monument i się przewróciłam. Wstając widziałam, jak bójka przenosi się na zewnątrz, zaczynając od Miguela rzucającego się na Robby'ego i Jastrzębia, który co chwila wyrzucał jakąś osobę przez drzwi.
Podniosłam się jak najszybciej tylko mogłam i uciekłam dalej. Przez ciekawość i troskę nie chciałam biec za daleko.
Walczący ze sobą bracia zbliżyli się do mnie, ale wyglądało na to, że mnie nie widzieli. Prawdopodobnie byli zbyt zajęci walką .
Miguel bił się bardzo agresywnie, ale Robby'emu udało się go przewrócić. Następnie chciał podać mu rękę, ale zamiast tego przyszywany brat podstawił mu nogę, a on przewrócił się i uderzył głową w krawędź kostki brukowej.
Wzdrygnęłam się i już miałam podejść, ale na szczęście Robby podniósł się i złapał za tył głowy. Johnny podbiegł do niego, widząc, co się stało.
Miguel wstał i uciekł stamtąd, zanim jego ojczym mógł cokolwiek powiedzieć. Chciał za nim iść, ale nie wiadomo było, co może stać się Robby'emu, więc został przy nim.
Ja wyszłam wtedy zza płotu i też przy nim uklękłam.
Mama Miguela zadzwoniła po karetkę, którą później ojciec i syn pojechali do szpitala.

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz