Rozdział 17

528 25 1
                                    

Trochę zbierałam się, żeby odwiedzić Robby'ego. W końcu moja przyjaciółka namówiła mnie na odwiedzenie go po dwóch dniach.
Na miejscu nie było Johnny'ego, za to spotkałyśmy tam mamę Robby'ego. Gdy stanęłyśmy pod jego salą przywitałyśmy się.
- Dzień dobry... Pani Keene? - zapytała odważniejsza Anne.
- Tak. Wy jesteście...
- Anne, jego przyrodnia siostra, a to Camille.
- Ach tak, on pytał o jakąś Camille.
- Naprawdę? - zapytałam nieśmiało. W odpowiedzi pani Keene skinęła głową.
- Tak, miło cię wreszcie poznać. I ciebie również Anne.
Uśmiechnęłyśmy się, po czym pielęgniarka otworzyła drzwi i wpuściła nas do środka. Mama Robby'ego już poszła.
Anne weszła odważnie do pokoju, a ja stanęłam w przejściu, nie wiedząc co robić.
Robby usiadł i uśmiechnął się do siostry. Ona ostrożnie go przytuliła.
- Jak tam? - zapytała.
- Chyba nie najgorzej... Wychodzę za trzy dni.
- To świetnie!
- Tak - wtedy spostrzegł mnie stojącą z tyłu i uśmiechnął się szczerze.
Przyjaciółka zauważyła, że poczułam się niezręcznie, więc jak najszybciej wyszłyśmy.
- Wiesz co, musimy już iść... Niestety mamy mało czasu.
- W porządku, nie będę was zatrzymywał.
Ale wychodząc jeszcze zawołał:
- Camille, zaczekaj!
- Przepraszam, ale naprawdę musimy już iść - I w pośpiechu wydostałyśmy się z pokoju.
- Czemu wy nigdy nie potraficie ze sobą pogadać? - zapytała zirytowana Anne - Bo to, bo tamto, ale zawsze okazuje się, że gdybyście pogadali nie byłoby żadnego problemu.
- Bo wcale nie przeszkadzało ci, żeby pogadać ze mną, kiedy dowiedziałaś się, że Johnny to twój ojciec nie ode mnie?
- Ja przynajmniej próbowałam. Ty nawet nie zgodziłabyś się, gdyby Robby zaprosił cię do kawiarni.
- Póki co tego nie zrobił, więc skąd możesz wiedzieć?
- Po prostu cię znam. Was oboje.
- Ciekawe... To jaki jest mój typ osobowości?
- Emm... I... n... Nie, chyba s... f...Może... następne pytanie?
Zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy ze szpitala, kierując się do mojego domu.

W poniedziałek Robby wrócił do szkoły. Został przyjaźnie przywitany przez swoją siostrę, która najwyraźniej była bardzo podekscytowana posiadaniem rodzeństwa. Ja, jak to zwykle bywało, chodziłam z Anne prawie cały czas, więc rozmowa z Robbym nie mogła mnie ominąć. 
- Hej, teraz chyba nie mamy za dużo czasu, żeby pogadać, ale... Może chciałabyś wyjść gdzieś razem po szkole? - zapytał mnie.  Pragnęłam mu odmówić, ale za nim stała moja szyderczo uśmiechająca się przyjaciółka, która tylko czekała, żeby udowodnić swoje słowa sprzed kilku dni. 
- Jasne - odpowiedziałam, a Anne zdziwiona nadal się szczerzyła. 
- Świetnie. Widzimy się za pięć godzin.
- Na razie. 
Robby zostawił nas dwie i poszedł do swojej klasy. 
- No no, jednak się zgodziłaś?
- No wiesz... Próbuję z nim pogadać - i wybuchnęłyśmy śmiechem. 
Gdy wybrzmiał ostatni dzwonek i wszyscy wybiegli z klasy, ja i Anne powoli podeszłyśmy do drzwi wejściowych. Po chwili pojawił się tam też Robby. Gdy odchodziliśmy razem oglądałam się za moją przyjaciółką, która na pożegnanie puściła mi oczko, a ja posłałam jej zirytowane spojrzenie. 
- To... gdzie idziemy? 
- Na plażę. Tym razem nie przegapimy tego zachodu słońca. 
- O... - nie miałam pewności, czy po tym wszystkim chciałam spędzać z nim romantyczny wieczór na plaży, ale nie chciałam też być niegrzeczna. 
Droga na miejsce minęła na bezskutecznych próbach podjęcia rozmowy ze mną przez Robby'ego. Usiedliśmy razem na ławce, bo zabrakło nam koca. 
- Skoro już siedzimy to... Muszę Ci powiedzieć coś ważnego - rzekł nerwowo. - Przepraszam. Za to, co powiedziałem.
- Wiem, że to wszystko przez emocje - spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się. Usłyszenie słowa "przepraszam" z jego ust sprawiło, że cała moja złość zniknęła.
- Tak...- patrzyliśmy się na siebie przez moment. Miałam nadzieję, że mnie pocałuje... Ale zamiast tego usłyszałam czyjś głos wołający "Robby!". To była Tory.
- Hej - podeszła do niego i pocałowali się. - O, Camille, cześć...
- Hej...
- Tak, ymm... Tory to moja dziewczyna - powiedział, sprawiając, że pogrążałam się w smutku coraz bardziej.
- Wow... - odpowiedziałam, po czym sięgnęłam po telefon i udając, że zobaczyłam tam jakąś wiadomość oznajmiłam, że muszę iść.
W drodze zadzwoniłam do Anne.
- Hej, gadałaś ostatnio z Tory? - zapytałam.
- Od kiedy jestem w Orlim Kle gadamy mniej, a co z nią?
- Wiedziałaś, że ma chłopaka?
- Coś wspominała... Ale i co chodzi?
- Nieważne...
- Gadaj.
- Powiem Ci, kiedy indziej, muszę kończyć...
- Cam...
I rozłączyłam się w połowie jej słowa.
Gdy wróciłam do domu zobaczyłam kilka nieodebranych od niej połączeń, które zignorowałam i położyłam się, próbując zasnąć, chociaż myśli wciąż napływały do mojej głowy.

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz