Rozdział 24

432 21 0
                                    

Następnego dnia znów miałam zobaczyć się z Robbym. Stwierdził, że przy mnie czuje się lepszym człowiekiem i chce się tego nauczyć.

- Jak ty to robisz, że dla wszystkich jesteś taka dobra? - zapytał zamyślony, kiedy usiedliśmy na plaży.
- Nie wiem... Samo się dzieje.
- Ale musi mieć jakiś powód, nie?
- No... Po prostu nie lubię być nie miła, bo... To daje taką negatywną atmosferę.
- Okej... Mniejsza o to, dziękuję, że chcesz mi pomóc.
- Nie ma za co. Myślę, że szybko się nauczysz.
- Oby.
- Tylko pamiętaj, że mimo wszystko jestem tu, by Ci pomóc - spojrzałam mu w oczy, aby te słowa do niego dotarły. - Nie musisz uciekać.
- Spróbuję zapamiętać.
W patrzyliśmy się oboje w morze i w ciszy podziwialiśmy fale bijące o brzeg.
- Camille? - spojrzałam na niego z wielkimi oczami. - Pomyślałem, że może chciałabyś, żebym zrobił coś w zamian?
- Nie trzeba, naprawdę.
- Na pewno? Nie chciałabyś może lekcji karate, czy coś? Nie jestem nie wiadomo jakim senseiem, ale mogę Ci pokazać jakieś podstawowe ruchy.
- W sumie... Czemu nie.
- Świetnie.
Siedzieliśmy na plaży aż do wieczora, wtedy Roby odprowadził mnie do domu i pożegnaliśmy się.
Kiedy drzwi się za mną zatrzasnęły, powitała mnie mama.
- Co robiłaś z Robbym? Znowu się spotykacie?
- jesteśmy tylko przyjaciółmi. Pomagam mu.
- W czym?
- Yyy... nie wiem jak to powiedzieć...
- Okej... Kolacja będzie za pięć minut.
Rzuciłam torbę na kanapę i przeżyłam zwykły wieczór, jak co dzień .
Kolejnego dnia po szkole musiałam spotkać się z Anne, żeby pogadać.
- To dobry znak! Robby chce spędzać z tobą czas - powiedziała, gdy przedstawiłam jej sytuację.
- Chce zostać przyjaciółmi. Z resztą już ma kogoś na oku.
- No tak. Ciebie.
- Nie - przewróciłam na nią oczami. - Pomagam mu stać się lepszym dla jakiejś specjalnej osoby.
- Jakiej?
- Nie powiedział. Wspomniał tylko, że jest tego warta. A ja stwierdziłam, że muszę mu pomóc.
- Ty naprawdę nie ogarniasz życia.
Spojrzałam na nią czując się obrażona.
- Tu chodzi o ciebie - uśmiechnęła się zadziorne.
- Nie. Już Ci mówiłam.
- Ja wiem swoje, okej?
- Niech Ci będzie... Ale ci nie wierzę.
- Samo się stanie.
- Czasami mam cię naprawdę dość - oznajmiłam żartobliwie.

Kolejny dzień "uczenia" Robby'ego, jak stać się lepszym człowiekiem.
Czekał na mnie pod szkołą, a następnie zabrał mnie na plażę. Powiedział, że tam jest miło.
Kiedy doszliśmy, chciałam usiąść na ławce, ale Robby złapał mnie za łokieć i odciągnął na bok. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dzisiaj musimy potrenować karate. Myślisz, że codziennie będziemy siedzieć na ławce i gadać?
- Sama się na to pisałam...
Ustawiliśmy się na piasku i Robby zaczął pokazywać mi jakieś najprostsze uderzenia. Potem kazał mi je powtarzać kilka razy i przechodził do następnego ćwiczenia.
- Wiesz co? Dobrze Ci idzie, tylko wyprowadzaj ciosy bardziej z bioder niż z samych rąk.
Przytaknęłam mu, a on podszedł, złapał mnie za biodra i pomógł mi wykonać uderzenie. Zrobiło mi się trochę gorąco, ale chyba udało mi się to zrobić.
- Teraz powtórz sama.
Spróbowałam jeszcze raz.
- Świetnie. Szybko się uczysz.
- A teraz może jakaś przerwa?
- Spoko.
Podbiegłam do wody i zaczęłam skakać i biegać, czując, jak fale moczą moje nogi. Robby dołączył do zabawy i razem pluskaliśmy się na brzegu. Po chwili prawie upadłam, ale Robby złapał mnie w idealnym momencie.
- Coś Ci się stało? - zapytał z troską.
- Nie, tylko się poślizgnęłam, dzięki.
Spoglądaliśmy sobie w oczy przez kilka sekund. Nagle wyrwał nas niespodziewany głos.
- Już widzę, dlaczego ze mną zerwałaś.
Odwróciliśmy się, by zobaczyć Miguela, zdenerwowanego, oddalającego się od nas powoli.
Wyrwałam się, by go dogonić, Robby za mną.
- Miguel! To nie tak. My nie jesteśmy razem - próbowałam mu uświadomić, gdy go dogoniłam.
- Tak. Jasne, że nie.
- Ona mówi prawdę - dodał Robby.
- Ty to się nawet nie odzywaj. Taki z ciebie brat?
Miguel odszedł zostawiając nas w zakłopotaniu.
- Ugh, wiedziałam, że tak będzie. Przepraszam, muszę iść.
- Okej, na razie...

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz