Rozdział 12

699 31 0
                                    

Wszyscy nagle przestali się bić. Czułam, jak robi mi się duszno i gorąco. Mój oddech zrobił się szybki i gwałtowny. Patrzyłam nieruchomo przed siebie z przerażeniem malującym się na mojej twarzy.
- Zostaw ją - powiedział Daniel spokojnym głosem.
- Nic jej się nie stanie, jeśli po prostu wyjdziecie  - odpowiedział Kreese.
Stali tak przez chwilę, po czym Johnny podbiegł do mnie. Kreese złapał jakąś małą broń z półki za nami. Daniel zatrzymał Lawrence'a. Wyszeptali coś między sobą. Po tym pan Larusso rzekł:
- Dobrze, daj jej oddychać. Wychodzimy.
Kreese powoli uwolnił moją szyję z uścisku. Wtedy Daniel i Johnny gwałtownie zbliżyli się do niego, a on uderzył mnie w głowę bronią, którą trzymał w ręku. Zemdlałam. 
Obudziłam się kilka minut później, kiedy Robby skoczył obok mnie i kopnął Kreese'a w twarz. Byłam zbyt słaba, żeby wstać. Po prostu obserwowałam, co dzieje się wokół mnie. Daniel i Johnny próbowali pomóc Robby'emu, ale mężczyzna, którego nie mogłam rozpoznać cały czas ciągnął ich do tyłu. W którymś momencie pan Lawrence bardzo się zirytował i popchnął nieznajomego w lustro, które zaraz po tym pękło na małe kawałeczki. Wtedy mogli złapać Kreese'a od tyłu.
Poczułam się lepiej i próbowałam usiąść, ale upadłam z powrotem. Robby popatrzył na bok i podszedł do mnie. Podniósł moją głowę i pomógł mi. 
- Wszystko w porządku - powiedział. To było cudowne znów usłyszeć jego ciepły głos.
- Co powinienem teraz z tobą zrobić, co? - Johnny zrobił się bardzo agresywny. 
- Johnny, nie - Daniel próbował go uspokoić.
- Już raz okazałem mu litość, a teraz co?
- Tak, zabij starego człowieka. Po tym wszystkim co zrobiłeś - Kreese próbował go zmanipulować.
- Nie żałowałbym tego - wstał. Po czym dodał - Mam nadzieję, że któregoś dnia nauczysz się swojej lekcji.
- Już kilku się nauczyłem.
Johnny i Daniel podeszli do mnie i Robby'ego. Leżałam na jego kolanach. 
- Powinniśmy zabrać ją do lekarza? - zapytał Robby. 
- Chyba nie jest źle - odpowiedział pan Larusso po obejrzeniu mojej głowy. - Ale lepiej będzie sprawdzić.
Zadzwonił do mojej mamy i opowiedział jej, co się stało. Odebraliśmy ją spod domu i on zawiózł nas do szpitala. Siedziałam z tyłu, między Robbym i moją mamą. Ona delikatnie przejeżdżała dłońmi po moich włosach, a on ściskał moją rękę. 
Czułam się lepiej, bolała mnie głowa, ale już mogłam stać o własnych siłach. Mimo to Robby nadal pomagał mi dojść gdziekolwiek się kierowałam.
Na szczęście dostaliśmy szybką diagnozę - Wszystko było w porządku. Po tym doktor zostawił mnie, mamę i Robby'ego na sali. Ona przytuliła mnie.
- Hej, możemy pogadać? - zapytał Robby.
- Jasne - odpowiedziałam i skinęłam głową na mamę. Ona zrozumiała i wyszła na korytarz, do Daniela i Johnny'ego.
- Przepraszam - powiedział. - To wszystko moja wina.
- Wcale nie, mnie nie powinno tam w ogóle być.
- Ja nie powinienem w ogóle dołączać do Kobra Kai.
- Przynajmniej już wszystko dobrze - uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam  bliżej i objęłam go. Na początku zdziwił się, ale później otoczył mnie swoimi ramionami. 
W jego objęciach było tak ciepło i przyjemnie. Łza spłynęła mi po policzku. Przytulaliśmy się tak długo, że miałam wrażenie jakbyśmy stali tam wieczność.
Wyszliśmy z sali, trzymając się za ręce. Kiedy trzej dorośli na korytarzu zobaczyli nas od razu się uśmiechnęli. Kiedy Johnny wstał, przytuliłam go i powiedziałam:
- Dziękuję.
To samo zrobiłam z Danielem. Pan Larusso odwiózł mnie i mamę do domu, Robby wrócił z Johnnym. Było już dosyć późno, koło północy i szybko zasnęłam.

Obudziłam się z koszmaru o karate, głównie Kreesie i Robbym. Rano męczył mnie ostry ból głowy, więc mama zdecydowała, że zostanę w domu.
Popołudniu Robby przyszedł sprawdzić, jak się mam. Usiadł obok mnie na kanapie i wziął fragment koca, który następnie położył na kolanach. Objął mnie jedną ręką.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Szczególnie teraz - uśmiechnęłam się do niego. - Co z tobą i tatą?
- Wszystko dobrze. Zaprosił mnie na ślub. I ty też jesteś zaproszona. 
- O mój boże, to fantastycznie!
- Tak...
Popatrzyliśmy sobie w oczy i nagle poczułam jego usta na swoich. Po  tym nie mogłam przestać się uśmiechać. Leżeliśmy na kanapie cały wieczór, oglądając telewizję i rozmawiając.
Robby wyszedł po kolacji. Nie mogłam zasnąć, bo moja głowa była pełna szczęśliwych wspomnień.
Następnego dnia ktoś wyprawiał skromną imprezę na plaży. Ja, Robby i Anne zdecydowaliśmy się pójść i spędzić razem czas po tym, co stało się ostatnio.
Po szkole odprowadził mnie do domu. Zrobił się bardzo opiekuńczy. Poszliśmy razem na imprezę. Gdy dotarliśmy zobaczyłam Anne. Na początku nie mogłam jej rozpoznać, bo pofarbowała sobie włosy na fioletowo, aby dopasować je do irokeza Jastrzębia. Ale szybko do nas pomachała. Wyglądali razem uroczo.
Podeszliśmy do nich i od razu można było wyczuć napięcie między Robbym i Jastrzębiem. Uśmiechnęłam się z moją przyjaciółką. Poszłam nam po coś do picia, a Jastrząb udał się do swoich kolegów. Robby i Anne rozpoczęli jakąś intensywną dyskusję. Kiedy wracałam wyglądało to jakby na siebie krzyczeli, ale jak tylko dotarłam zamilkli. Ich wzrok wyglądał praktycznie tak samo.
- Jesteście do siebie bardzo podobni, wiecie? - zaśmiałam się.
- Wcale nie... - powiedziała Anne po spojrzeniu na Robby'ego. 
- Absolutnie nie - dodał Robby, kręcąc głową.

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz