Rozdział 18

496 24 1
                                    

Po szkole Anne zabrała mnie na lody, żeby wszystko ze mnie wyciągnąć. Z niechęcią opowiedziałam jej, co stało się wczoraj, przy czym powstrzymywałam łzy przed zalaniem mojej twarzy.
Następnie zmieniłyśmy temat, żebym mogła się jakoś uspokoić. Zdecydowałam, że już nie ma co rozpaczać, skoro nie potrafię być z Robbym przez więcej, niż miesiąc. Najwyraźniej nie byliśmy sobie pisani, jak to twierdził Johnny.
Następnego dnia Robby pod szedł do mnie pod szkołą i zapytał czy nie chciałabym z nim pójść na spacer. Zgodziłam się i udaliśmy się razem do parku.
- Wiem, że ostatnio było między nami trochę napięcia... Ale nie zrywajmy ze sobą kontaktu. Lubię cię i nadal chce z tobą spędzać czas. Czy to dla ciebie w porządku?
- Jakim cudem to ma być w porządku? - pierwsza łza spłynęła po moim policzku. - Przez cały ten czas próbowałam Ci pomóc, a ty tak po prostu mnie zostawiłeś… i teraz wracasz z Tory?
- Hej… - zbliżył się, by mnie objąć, a ja zrobiłam krok w tył. - Potrzebowałem trochę czasu, żeby to przemyśleć i wreszcie wiem, czego chcę. Na pewno nie tego, żeby tak zakończyła się nasza znajomość.
- Bardzo mnie to cieszy, ale najwyraźniej pragniemy czegoś innego.
Ostatni raz popatrzyłam gniewnie na jego cudowne oczy, w których teraz zauważałam zawód i przykrość. Twierdził, że odnalazł swoją drogę w życiu, ale wyglądał na bardzo zagubionego.
Nie mogąc znieść tego widoku odwróciłam się i odeszłam.

Zbliżały się urodziny Anne. Pomogłam jej urządzić imprezę na wrotkowisku.
W tym dniu przyjechałyśmy na miejsce trochę wcześniej. Moja przyjaciółka zabrała ciasto, które sama upiekła, chociaż zaproponowano nam podobne za drobną opłatą. Anne uwielbiała gotować i piec. Dzieliła to hobby z mamą.
Zaczęły przybywać pierwsze osoby. Między innymi Jastrząb, który przytulił dziewczynę na powitanie i ucałował jej czoło. Później zebrali się goście, których nie kojarzyłam. Ale najważniejszą chwilą było, gdy przez drzwi przeszła Tory.
Prawie cały czas trzymałam się Anne, tak też było teraz, gdy Robby I jego nowa druga połówka podjechali do nas, żeby się przywitać.
Może to mi się coś przewidziało, ale zauważyłam, że gdy Tory obejmowała Anne rzuciła mi zadziorne spojrzenie.
Zostawiłam ich tam na chwilę i poszłam po coś do picia. Wracając usłyszałam swoje imię, więc odwróciłam się i wpadłam na Robby'ego. Szybko wstałam i trochę obolała podjechałam do Anne.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. Jedziemy po przekąski?
- Może później. Teraz idę pogadać z Tory.
- Oczywiście, idź do niej - mruknęłam pod nosem.
- Zaraz wrócę - oznajmiła, widząc moją minę.
- Pewnie - wymieniłyśmy skromne uśmiechy.
Udałam się do barierki i się o nią oparłam, czekając na przyjaciółkę. Widziałam, jak Tory pojechała po ręczniki, ponieważ nasze picie się trochę rozlało. Później razem cała grupa podjechała do budki na środku i tam usiadła.
Czekanie mi się znudziło, więc podjechałam tam i szepnęłam do Anne. Ona wyszła i zamieniła ze mną kilka słów.
- Miałaś za chwilę wrócić.
- Pozwól mi trochę z nimi zostać. To nadal mój brat i moja przyjaciółka. Zawsze możesz się przyłączyć.
- Do mojego byłego i jakiejś psychopatki? Nie dzięki.
- Jak możesz tak o niej mówić? Zrozum, że świat nie kręci się wokół ciebie i ludzie mają innych znajomych.
I zanim mogłam cokolwiek powiedzieć wróciła do swoich "znajomych" i dołączyła do ich rozmowy.
Ja samotnie odjechałam, oddałam wrotki i wyszłam, nic nikomu nie mówiąc.

Dziękuję za waszą cierpliwość, wiem że długo nie było rozdziału oraz przepraszam, że ten jest taki krótki. Jako, że oceny już są wystawione, liczę że uda mi się pisać więcej.
💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz