Rozdział 15

586 29 1
                                    

Teraz miałam na głowie nie tylko Robby'ego, ale też Johnny'ego i Anne. Cała rodzina. Może nie powinnam się tak wtrącać, ale czułam, że to, dlatego się tu znalazłam.
Pomyślałam, że najlepiej będzie, jeśli zacznę od wyjaśnienia, co stało się z Anne. Ona powinna zrozumieć najszybciej.
Spotkałyśmy się w kawiarni. Byłam chwilę przed czasem. Gdy Anne weszła nie wyglądała na szczęśliwą. Przynajmniej ona nie miała problemu, aby ze mną pogadać.
- To co? - zapytała lekceważąco.
- Lepiej ty mi powiedz, co się stało?
- Może to, że mnie okłamałaś...
- Co?
- Powiedziałaś, że Johnny nie jest moim ojcem. I co?
- Nie wiedziałam o tym! Robby powiedział mi to wczoraj. Zgaduję , że tobie też...
- Mhmm... Na pewno o tym nie wiedziałaś. Bo co, wcale nie gadałaś o tym z Johnnym jeszcze kilka dni temu?
- Kilka dni temu to on powiedział mi, że to nieprawda!
- Ciekawe... Nie dość, że ty mnie okłamałaś to jeszcze sugerujesz, że mój ojciec jest kłamcą? Ja podziękuję takiej przyjaciółki. Może to jednak nie wina Sam, że się pokłóciłyście.
- Anne posłuchaj...
- Nie mam ochoty już tego słuchać - podniosła swoją torbę i wyszła z kawiarni.
Czemu oni wszyscy nie mogą zrozumieć, że próbuję im pomóc?
Może pan Larusso miał rację i powinnam zostawić ich w spokoju?
Wróciłam do domu i pogrążyłam się w myślach.
Następnego dnia spotkałam się z Johnnym, żeby opowiedzieć mu, jak zjednoczyć jego rodzinę.
Na początek wysłałam go na spotkanie z Anne. Miał wytłumaczyć jej, że jej nie okłamałam i poznać ją lepiej.
Całe szczęście ona odezwała się do mnie po kilku dniach i poprosiła, żebyśmy porozmawiały. Udało nam się naprostować to, co wydarzyło się ostatnio i po tym zbliżyłyśmy się jeszcze bardziej.
Dwa dni później musiałam pogadać z Johnnym po raz kolejny. Skoro już wszystko było w porządku między nim, mną i Anne, była pora na opracowanie planu odzyskania Robby'ego.
- Szczerze, już nawet nie wiem, co robić - rzekłam po jakimś czasie.
- Gdybym ja wiedział już dawno zakończyłbym spór z Robbym...
- No tak... Gdy tylko miałam jakieś kłótnie z nim odpowiedzi przychodziły same.
- Nie jestem raczej facetem wierzącym w takie rzeczy jak przeznaczenie, ale to wygląda jakby los chciał, żebyście byli razem.
- Ja również tego chce.
- Jeszcze do siebie wrócicie. Na pewno miło będzie mieć cię w rodzinie - Te słowa ogrzały mnie w jakiś sposób. Moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Widać było, że Johnny'emu niełatwo przyszły te słowa, ale mam wrażenie, że odkrył, że ten wysiłek był tego warty.
Jako że było już dosyć ciemno, a ja nie lubię chodzić sama wieczorami postanowił przez chwilę mnie odprowadzić. Pożegnał mnie po 10 minutach spaceru.
Kolejnego dnia szłam na spotkanie z Anne. Przechodząc przez park zauważyłam chłopaka, który wyglądał bardzo znajomo. Pomyślałam, że to Robby, więc krzyknęłam do niego. On odwrócił się, po czym szybko pobiegł w przeciwną stronę. Tak szybko, że nie dostrzegłam nawet jego twarzy.
Zobaczyłam Anne kilka metrów dalej, przywitałam ją uściskiem i razem udałyśmy się na dalszy spacer. Opowiedziała mi, że zastanawia się nad zmianą dojo, wiedząc co zrobił Kreese i że Johnny jest jej ojcem. Zdecydowanie popierałam jej decyzję, mało tego sama myślałam, czy nie dołączyć y do jego dojo. Ostatnio bardzo go polubiłam. A w takim mieście karate zawsze się przyda.
Na koniec pochwaliła się tym, że Jastrząb zrobił dla niej tatuaż - jej imię zapisane w słońcu. Według mnie to bardzo miły gest.
Bardzo miło nam się rozmawiało, niestety musiałyśmy już wracać, więc z przykrością pożegnałyśmy się i udałyśmy się do domów.
Kiedy z powrotem przechodziłam przez park zobaczyłam tego samego chłopaka ponownie. Tym razem podeszłam trochę bliżej. Kiedy brakowało mi kilku kroków telefon wypadł mi z kieszeni, a chłopak gwałtownie obrócił się. Ja pochyliłam się, przez co włosy zakryły moją twarz, a on zbliżył się, aby podać mi telefon. Gdy wręczył mi go spojrzałam na niego i od razu poznałam cudowne oczy Robby'ego...
- Zaczekaj! - powiedział, widząc, że próbuje sobie pójść.
- Po co?
- Wysłuchaj mnie.
- Już za dużo razy to zrobiłem. Zawsze masz jakieś wytłumaczenie. Zupełnie tak, jak on.
- Kto?
- Jak to kto? Mój ojciec.
- Jemu też jest ciężko.
- To czemu nie próbuje naprawić tego, co zrobił, tylko wykorzystuje cię, żebyś odzyskała mu syna?
- Nie robię tego dla niego. Po prostu tęsknię.
- Przykro mi, ale tym razem ja nie - Poczułam, jak to zdanie sprawiło, że zrobiło mi się gorąco. Może ciężko to sobie wyobrazić, ale ono utknęło w mojej głowie i cały czas powtarzało się echem, sprawiając, że ja z każdym momentem pogrążam się w smutku coraz bardziej.
Po tym wszystkim, co powiedział Johnny, uwierzyłam, że jesteśmy sobie pisani. Tymczasem to właśnie się zakończyło.

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz