Rozdział 21

487 26 2
                                    

Wspólny spacer po parku trochę nas zmęczył i po jakichś dwóch godzinach Miguel zaproponował nam wyjście na jedzenie.
- Nie mam za sobą pieniędzy - powiedziałam skołowana. - Możemy zajrzeć do mnie do domu i później pójdziemy.
- Nie ma takiej potrzeby. Mogę Ci coś postawić.
- Naprawdę? Dziękuję! - dodałam, kiedy chłopak skinął głową.
Wybraliśmy się do kawiarni, bo tam było najbliżej. Usiedliśmy przy moim ulubionym stolik, pod oknem. Było naprawdę miło, do czasu, gdy dostaliśmy karty z menu.
Podniosłam wzrok z jadłospisu, który właśnie podał mi kelner i przez drzwi weszła Tory, a za nią Robby. Utkwiłam w nich wzrok na chwilę, co zauważył Miguel, więc również się odwrócił. Później żałował swojej decyzji i wrócił do wcześniejszej pozycji.
- Słuchaj, nie możemy im pozwolić, żeby zepsuli nam zabawę - szepnął.
W odpowiedzi tylko uśmiechnęłam się.
Starając się ich ignorować szukałam sobie czegoś do jedzenie, ale w ogóle nie mogłam się skupić. Kelner podszedł do nas, aby przyjąć zamówienie. Jeszcze raz spojrzałam, co dzieje się dokoła i zobaczyłam, że Tory i Robby siedzą obok nas. To był jedyny wolny stolik tego dnia.
- Wiesz, co chcesz zamówić? - Miguel wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie... Na razie poproszę tylko koktajl bananowo-czekoladowy.
Wróciłam do błądzenia oczami po karcie dań, ale nie znalazłam niczego, co miałabym ochotę zjeść. Z resztą głupio mi było zamawiać na rachunek kolegi.
Na szczęście Miguel potrafił tak poprowadzić rozmowę, że zapomniałam o osobach siedzących stolik dalej. Szczerze mówiąc, zapomniałam o całym świecie.
Na chwilę przerwaliśmy, kiedy Robby wstał i pocałował Tory, a następnie poszedł gdzieś, prawdopodobnie do łazienki.
Czułam, że robię się czerwona. Ale Miguel jakimś cudem trochę mnie uspokoił, kiedy położył mi dłoń na ramieniu i spojrzał w oczy. To był ten moment. Nasze usta się zbliżyły, aż nie było między nimi wolnej przestrzeni.
Kiedy odsunęliśmy się do naszych pierwotnych pozycji Robby wrócił. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie miałam odwagi też tam spojrzeć.
Dzień zakończył się bardzo mile. Miguel znowu odprowadził mnie do domu i pocałował na pożegnanie.

- Zrobiliście CO? - zapytała Anne z niedowierzaniem następnego dnia.
- Słyszałaś przecież - odrzekłam jej trochę nie w humorze.
- Ale czemu jesteś taka zdenerwowana? Przecież to świetnie.
- Bo w sumie to nie wiem, czy coś czuję do Miguela. Miło się z nim rozmawia, ale...
- Nic nie szkodzi ci spróbować - powiedziała, po czym zbliżyła się do mnie i kontynuowała; - Słuchaj... Robby ma nowy związek i nie możesz czekać, aż się skończy. Wiem, że naprawdę go kochasz, ale musisz się pogodzić z tym, że chłopak nie jest na wyłączność.
- Masz rację - odpowiedziałam po chwili ciszy. - Muszę się ogarnąć.
- Tak trzymaj.

Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Pierwszy raz, od jakiegoś czasu, byłam choć trochę podekscytowana. Wreszcie miłość przynosiła mi szczęście zamiast bólu.
Włączyłam telefon i zobaczyłam wiadomość od Miguela.
"Hej, chciałabyś może wyjść gdzieś jutro? Tym razem może tak oficjalnie na randkę?"
Bezzwłocznie mu odpisałam, bo domyślałam się, że chłopak musiał stresować się po wysłaniu takiej wiadomości.
Tym razem wychodziliśmy już wieczorem, do restauracji, w której jeszcze ani razu nie byłam.

Obudziłam się o 10. Postanowiłam jeszcze się nie szykować, skoro i tak miałam chwilę do wyjścia. Jedynie zajrzałam do szafy i wyjęłam czarną sukienkę na ramiączka, pod którą chciałam założyć koszulkę w kwiaty. Postanowiłam też zakręcić włosy i wpiąć w nie spinki dopasowane kolorystycznie.
Po dwóch godzinach poszłam wziąć prysznic. Kiedy już to zrobiłam ubrałam się i usiadłam do makijażu. Nigdy nie robiłam zbyt intensywnego i tak też było tym razem.
Po wszystkim była 15.45 więc nadal miałam sporo czasu, który minął mi na przeglądaniu telefonu.
O 17 stawiłam się przed domem i tam zastałam Miguela szczerzącego się i zdenerwowanego.
Przespacerowaliśmy się na miejsce i tam spędziliśmy pełen romantyzmu wieczór, którego chyba nigdy nie zapomnę.

Help me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz