15.Ametyst

268 27 8
                                    

Nie sądziła, że pozwoli komukolwiek zbliżyć się do niej tak blisko, jednak ten jeden jedyny raz gdy jej serce błagało o pomoc, umierało z samotności, gdy poprostu potrzebowała czyjej bliskości zgodziła się na jego obecność, delikatny dotyk, dłoń sunącą po jej tali, jego oddech przebiegający po jej szyji i dreszcze na plecach. To wszystko było tak dziwne, nieznane uczucie przyfrunęło do jej serca by rozgościć się w nim na stałe.

Przymknęła oczy, pozwalając ponieść się wyimaginowanej muzyce rozbrzmiewającej w jej głowie.  Czuła się tak dobrze, to był pierwszy raz gdy dobrowolnie pozwoliła się dotknąć. I choć jej umysł szalał, próbował z cały sił przekrzyczeć triumfujące serce, wyrwać się z zamkniętej klatki wmawiając jej o tym, że on ją skrzywidzi, zrani i porzuci wciąż pozostawał bezsilny, ona nie słuchała podgłaśniała piosenkę rozbrzmiewającą w jej umyśle, zagłuszała przemawiane do niej prośby. Po tylu latach nieobcowania z dotykiem miała wrażenie, że dotyka ją anioł, najprawdziwszy skrzydlaty anioł ofiarował jej siebie.

-Kusama-chan?-odezwał się przerywając błogą ciszę, muzyka w jej głowie stopniowo zanikała pozostawiając jej umysł w kompletnej ciszy.

-Tak?-otworzyła oczy i spojrzała na niego. Te piękne oczy które kojarzyły mu się z ciemnym ametystem, za każdym razem miał wrażenie, że tracił poczucie z rzeczywistością, zatracał się w jej tęczówkach, były niczym narkotyk uzależniające.

-Znasz pojęcie posiadania bratniej duszy?

-Tak ale nie wierze w takie głupoty-stwierdziła, zniszczony przez Osamu moment sprawił, że cała atmosfera którą wytworzyli poprzez taniec prysła niczym bańka mydlana. Kusama pociągnęła bruneta spowrotem na krzesła, znów powitały ją ramiona samotności, chłodne i szorstkie drapały jej skórę pragnąc pochłonąć jej ciało na wieki.

-Dlaczego? Ponieważ jeszcze jej nie spotkałaś? Masz przed sobą wciąż długą drogę a początki nigdy nie są łatwe i...co cię tak śmieszy?-przerwał widząc jak czarno włosa zakrywa usta dłonią i chichocze pod nosem.

-Nie sądziłam, że samobójca powie mi tak ckliwe życiowe porady-starła niewidzialną łzę z kącika oka-dobra już wracam do normalności.

-Powinnaś śmiać się częściej-to był ten moment w którym serce przegoniło racjonalne myślenie. Słowa uciekły mu przez usta i melodyjnie dostały się do uszu kobiety. Podniosła lewy kącik ust w górę widząc jego zakłopotanie, złośliwy uśmiech wpęzł na jej twarz.

-A ty częściej być sobą-odwróciła głowę w bok i upiła łyk alkoholu. Gorzki trunek przepłyną przez jej gardło-nie to, że przeszkadza mi tamta osobowość ale ta wydaje się być znacznie prawdziwsza, wygodniejsza dla ciebie, nie musisz udawać i męczyć się udając wiecznie wesołe dziecko.

-Tak jest lepiej dla wszystkich, wewnątrz jestem zepsuty, nie chciałabyś znać prawdziwego mnie.

-Każdy jest zepsuty, Dazai-znów obdarzyła go tym wzrokiem, znów poczuł jakby odlatywał-ja też mam wiele za uszami ale staram się z tym żyć i w każdej sytuacji być sobą bo...

-Dlaczego uważasz, że nie potrafisz kochać?-przerwał jej, chciał znać odpowiedź na to pytanie. Dlaczego tak dobra osoba uważała się za człowieka z kamiennym sercem.

Przygryzła policzek od środka, zaskoczył ją tym pytaniem. Upiła łyk whisky i odstawiła ją na blat. W pomieszczeniu zapanowała głęboka cisza, była niespokojna, dziwna. Błądziła pomiędzy stolikami, jej ręce dopadły nawet kota sprawiając, że nawet jego mruczenie ucichło.

-Bo widzisz Dazai. Kiedyś pragnęłam miłości, chciałam ją dosięgnąć tak szybko jak to możliwe, niestety pomimo moich prób nikt nigdy nie odwzajemniał moich uczuć. Z czasem zaczęłam sobie uświadamiać, że to nie z nimi jest coś nie tak tylko ze mną. Zaczęłam się nienawidzić, uważałam się za problem, porażkę, szkaradnego potwora w którym nikt nigdy się nie zakocha. Tak wiele razy zaczęłam sobie wmawiać, że miłość jest czymś złym, wyszukiwałam jej wady i ciągnące się za nią problemy, że wkońcu przestałam widzieć jej zalety, nie potrafię kochać ani okazywać miłości. Życie nauczyło mnie, że nie każdy na nią zasługuje. Obiecałam sobie, że nigdy się nie zakocham nawet jeśli przez to skończę samotnie, poprostu nie chce znowu być skrzywdzona, wracać do tych czasów gdzie każde spojrzenie w lustro skutkowało wymiotami na moje własne odbicie. Gdy co noc toczyłam bitwy ze swoim umysłem, ja nie chce znowu cierpieć Dazai. To tak bardzo bolało gdy za każdym razem ktoś mnie odrzucał-niechciane łzy pojawiły się w jej oczach, próbowała je odgonić wznosząc wzork do góry. Nie chciała aby widział jak płacze-samotność już na stałe zagościła w moim sercu i w zasadzie dogadujemy się razem całkiem dobrze-przyznała, chciała znów sięgnąć po szklankę z alkoholem lecz nim to nastało poczuła nagły uścisk wokół niej.

Spięła mięśnie a oddech ugrzązł jej w gardle, serce przyśpieszyło swe bicie. Cała sparaliżowana nie wiedziała co ma zrobić gdy szatyn przytulał ją do siebie. Ciepło bijące od niego było tak przyjemne, miała wrażenie, że oddaje jej resztki swojej małej radości.

-Proszę, puść mnie-szepnęła z drżącym głosem. Ta bliskość przerażała ją, to było zbyt gwałtowne, nie zdążyła nawet przygotować się na ten gest z jego strony.

A on? On chciał pokazać jej, że nie jest w tym sama i choć nadzieja o tym, że poczuje smak miłości już dawno wygasła w jego sercu on wciąż starał się z całych swoich sił. Pragną mieć kogoś bliskiego, kogoś kto w końcu udowodni mu, że nie jest sam. Nieokazywa za dzieciaka miłość odbiła się na nim tak mocno, że aż starał się jej szukać w każdej napotkanej kobiecie. Za każdym razem kończył sam, niezrozumiany.

Oboje skrywali w sobie ogromne pokłady braku miłości w życiu, samotnie przemierzali przez życie i choć ich cele znacznie się od siebie różniły w jakiś sposób połączyło ich to ze sobą.

-Posiedźmy tu jeszcze troche, dobrze?-oderwał się od niej.

Głośny grzmot na dworze sprawił, że światła w lokalu zamigotały by po chwili zgasnąć na dobre. Pozostali tylko oni otoczeni ciszą, ciemnością i cienką nicią porozumienia.

~~~~●~~~~

Podniosła się gwałtownie na dźwięk budzika w jej telefonie. Przez moment kompletnie nie ogarniała co się dzieje, chwilowe otępienie ustało gdy przypomniała sobie o tym, że dziś zaczyna pracę w agencij. Czy dobrze wybrała? Sama wciąż nie była pewna, jednak praca w takim miejscu dawała pewne uprzywilejowania, takie jak dostęp do informacji o Fiodorze bądź portowej mafi.

W głowie jej szumiało gdy zerwała się z łóżka. Przez chwilę pociemniało w jej oczach, tracąc kontakt z rzeczywistością, kolorowe kropki wirowały na tle czerni. Z trudem dotarła do swojej szafi i oparła się o nią odczekując na powrót wzroku.

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz