31.Różowy turmalin

226 23 10
                                    


Przeszła kika kroków znikając za rogiem budynku, jednocześnie grzebała po kieszeniach spodni szukając klucza do auta, którego niestety położenia nie znała. Gdy znalazła się wyjątkowo daleko od agencji stanęła w miejscu jak słup. Kroki za nią ucichły rozsiewając duszną, niepokojącą ciszę dookoła. Ukrywająca się w ciemnościach uliczki bestia nasłuchwiała uważnie cichego, płytkiego oddechu Kusamy.

-W końcu raczyłeś się pokazać?-spytała ściskając dłonie w kieszeniach.

-Uznałem, że to odpowiedni moment na spotkanie-ten bezduszny, arogancki dobrze znany głos rozlał się po jej skamieniałym lecz kruchym jak porcelana sercu.

-Szczur wypęłzną z kanałów na poszukiwania, th-prychnęła i odwróciła się za siebie stając twarzą w twarz z Dostoyevskim-smród ścieków i śmieci już ci nie odpowiada?-uśmiechnęła się złośliwie lustrując mężczyznę wzrokiem.

-Doprawdy imponuje mi twoja przebiegłość i umiejętność ukrywania się-skomentował racząc unieść kąciki ust w górę. Ich oczy spoglądały na siebie wrogo zaglądając aż w głąb duszy swojego przeciwnika.

-Ta, trochę minęło odkąd rozmawialiśmy-przytaknęła kiwając głową-i wiesz co? Nie mam nic przeciwko jak znów pobawimy się w chowanego, ty oczywiście szukasz-wyszczerzyła zęby uderzając rosjanina delikatnie w bark. Gdyby nie to, że jej umiejętność była mu potrzebna już dawno skończyłaby martwa, dobrze o tym wiedziała dlatego bez problemu pozwalała sobie na takie występki. Odwróciła się w tył z zamiarem powrotu do mieszkania, marzyła o gorącej kąpieli w wannie wypełnionej pianą i roztaczającym się do okoła zapachem bzu, w łazience jedynie świeczki odstraszały by nieproszonych gości a półsłodkie wino koiłoby zszargane nerwy.

-Wciąż wiele ci umyka-zauważył-jesteś tak blisko a tak daleko-spokój w jego głosie wywoływał ciarki na jej plecach.

-Wisi mi to Dosiek! Sama go znajdę i zabije!-uniosła rękę w górę wystawiając mężczyźnie środkowego palca.

-On zdaje sobie z tego sprawę i nie pozwoli by prawda wyszła na jaw-wywiercał dziurę w jej plecach i z każdym jej krokiem sam powoli ruszał za nią-zabije cię a ty nawet nie zdasz sobie sprawy, że to on.

-Myślisz, że znów do ciebie dołączę!?-przystanęła agresywanie odwracając się w tył.

-Jesteś straszną egoistką Yayoi, nigdy nikt się dla ciebie nie liczył w tej chwili również tak jest, żyjesz tylko dla zemsty-był niczym demon, jego ton głosu, jego postura, jego słowa.

-To, że ty tak myślisz nie znaczy, że jest to prawda.

-Nie okłamuj samej siebie...powiedzmy, że dam ci czas do jutra w przeciwnym razie stracisz sens swojego życia-oczy zabłyszczały mu z podniecenia, igrał z nią, nie dawał innego wyboru, pociągał za sznurki-spotkajmy się wieczorem, dobrze wiesz gdzie mnie szukać- odwrócił się i szedł w tylko sobie znanym kierunku.

Fiodor Dostoyevski był drapieżnikiem jednak to nie on gonił za ofiarą, to ofiara sama przychodziła do niego, wabił ją do siebie. Niczym mięsożerna rosiczka cierpliwie czekał aż jego pożywienie zbliży się wystarczająco blisko by pochwycić je i pożreć. Kusama nie uwolni się od niego, nie teraz gdy miał ją na wyciągnięcie ręki, jej dar należy do niego, był najważniejszym kluczem w jego małej zabójczej grze.

~~~~●~~~~

Starała się o tym nie myśleć, odganiała pokusy i egoistyczne zapędy. Jest przecież silną i niezależną kobietą, która sama da radę przeciwstawić się nawet całemu światu.

Usiadła na podłodze w pracowni rozpakowując płótno, folia została rzucona samotnie w kąt tracąc uwagę czarno włosej. W jej dłonie powędrowały farby akrylowe i słoik z pędzlami. Musiała czymś zagłuszyć nieprzyjemną ciszę otulającą jej dom. W pomieszczeniu rozbrzmiewała wesoła muzyka Vivaldiego "Jesień", lubiła delektować się starymi utworami, wsłuchiwać w grę
na skrzypcach czy pianinie.

Sunęła pędzlem po powierzchni, niebieskie kreski z każdą chwilą coraz bardziej przypominały wzburzone fale niespokojnego morza. Piana morska powoli osiedlała się na potężnym okręcie, który to bujał się we wszystkie strony niczym konik na biegunach, na bocianim gnieździe odważnie stał jakiś młody dzielny śmiałek wypatrujący przez pozłacaną lornetkę jakiegokolwiek lądu. Burzowe mroczne chmury goniły załogę statku, sztorm na morzu choć był dla nich niemal bliskim przyjacielem wciąż w wielu budził strach przed śmiercią w okrutnej morskiej toni. Stary brodaty kapitan wskazywał dłonią na jednego z członków, jego wyraz twarzy choć z tak daleka wydawał się być surowy i groźny. Niczym dowódca musiał wzbudzać strach w swoich poddanych.

Odłożyła pędzel dopiero wtedy gdy promienie słońca wścibsko zaglądały do środka jej mieszkania, niszczyły mroczną atmosferę na obrazie i raziły oczy artystki. Zniesmaczona pozostawiła swoje dzieło do wyschnięcia opuszczając pomieszczenie.

Przygotowała sobie na śniadanie omlet wraz ze szklanką soku pomarańczowego. Wygodnie usiadła przy stole i ze znużeniem przeżuwała wkładane do ust kawałki.

-Głupi szczur-warknęła pod nosem marszcząc z niezadowoleniem brwi-mogłam sobie odrazu pójść-dodała-albo zabić gdy miałam okazję-prychnęła.

Odstawiła naczynia do zlewu, obiecując sobie w duchu, że później zajmie się górą brudnych talerzy i szklanek. Napełniła konewkę wodą i rozpoczęła długi obchód po mieszkaniu podlewając wszystkie rośliny. Zachaczyła również o pracownie nie zapominając o swojej krwawej róży, która wciąż tkwiła w zwykłym zabrudzonym słoiku, niektóre płatki opadły na parapet zamieniając się w zwykłą zeschniętą plame krwi.

-Później przeniosę cię do jakiegoś flakonu-mruknęła gładząc kwiat.

Gdy zakończyła swoją pracę udała się do łazienki, kąpiel zawsze ją odprężała, pobudzała wenę i pozwalała nie myśleć o wszystkich martwiących ją rzeczach.

~~~~●~~~~

Kluczem, który wyrobił sobie jakiś czas temu, wszedł do mieszkania swojej przyjaciółki. Jak zawsze pachniało tu świeżym powietrzem i przyjemnym zapachem książek.

Rozejrzał się po przestrzennym pomieszczeniu poszukując wzrokiem czarno włosej, zajrzał do pracowni potem do sypialni a na koniec została mu łazienka. Śmiało chwycił za klamkę i pociągną ją do siebie uchylając skrawek drzwi przez które zajrzał do środka. Spodziewał się kompletnie innych widoków niż te które aktualnie zastał. Śmielej otworzył drzwi i niczym wąż wślizgną się do środka stając kilka kroków przed wanną.

Gdy nie zauważył żadnej reakcji ze strony ametystowookiej, zbliżył się jeszcze bardziej oczekując aż ta uraczy go widokiem pięknych oczu.

-Co robisz Kusama-chan?-pochylił się bliżej naprzeciwko jej twarzy.

-Szukam sensu istnienia-mruknęła zahipnotyzowanym, spokojnym tonem głosu.

-I jak znalazłaś jakiś?-odwrócił się tyłem siadając na wannie by następnie powoli zsunąć się do lodowatej wody pełnej piany, dołączył do zamyślonej czarno włosej i oparł głowę o ścianę zamykając oczy.

-Jak mi będziesz przeszkadzał to raczej nie znajde-stwierdziła uchylając powieki-nie mam dla ciebie ciuchów na zmiane-mruknęła.

-Nie sądziłem, że kąpiel w ubraniach może być tak przyjemna-zachwycił się-czy mogę poszukać razem z tobą sensu istnienia?

-Nie mam nic przeciwko, Dazai-uśmiechnęła się ciepło. Oboje zamknęli oczy opierając głowy o ścianę i pogrążyli się w swoich myślach.

Kusama nawet nie zdała sobie sprawy, że ich dłonie leżące na dnie wanny są ze sobą splecione.

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz