25.Czerń

228 22 0
                                    

-Atsushi-kun...

-Nie Dazai, Atsushi nie będzie wykonywał za ciebie roboty-pochwyciła mężczyznę za ramię ciągnąc w stronę jego biurka, usadziła go na krześle i położyła przed nim stos papierów-do roboty leniwcu-fuknęła wciskając mu w dłoń długopis.

-Ale Kusama-chan!..

-Nie ma żadnego ale, do roboty szybciej skończysz-usadowiła się ponownie na swoim fotelu i ziewnęła. Od powrotu z malowniczego krajobrazu minęły zaledwie trzy godziny. Nieświadomie przesiedzieli tam całą noc nawet tego nie odczuwając dopiero po pojawieniu się w rzeczywistości zaczeli odczuwać zmęczenie i głód, który nasycili poranną kawą i ciastkiem z kawiarwni pod ich pracą.

Szatyn westchną męczeńsko i pod czujnym okiem czarno włosej powolnie wzią się do wykonywania swojego zadania. Doppo wchodząc do wnętrza biura po rozmowie z szefem o mało nie zszedł na zawał widząc swojego partnera przy biurku. Dopiero gdy zauważył Kusame spoglądającą na Osamu już wiedział dlaczego ten nieudacznik zaczą pracować.

-Kusama?-odezwał się Ranpo przeżuwający w swoich ustach gumę truskawkową. Jej świeży zapach roznosił się po pomieszczeniu umilając Yayoi wykonywaną pracę.

-Tak, Ranpo?-oderwała wzrok znad brązowookiego i spojrzała na wybitnego detektywa.

-Powinnaś trzymać swoje obrazy w bezpieczniejszym miejscu-otworzył na moment oczy nadając sytuacji powagi.

-O czym ty...-zerwała się z fotela, wywracając je na ziemie. Wzrok pozostałych pracowników spoczą na jej osobie, która to chwytając powieszoną ja wieszaku czarną marynarke wybiegła z biura krzycząc:

-Wkrótce wróce!-zniecierpliwiona zjeżdżała windą w dół przytupując nogą. Gdy tylko wyjście stanęło dla niej otworem wybiegła na zewnątrz i pędem ruszyła w stronę mieszkania-cholera czemu nie wzięłam samochodu-szepnęła pod nosem czując jak zmęczenie dopada ją już po przebiegnięciu trzech przecznic. Gdy na swoim horyzoncie ujrzała zbawczego jeźdca w żółtej taksówce pognała natychmiast w jego stronę-proszę mnie zawieźć jak najszybciej-wysapała.

-Dzień dobry...prosze wsiadać-zerkną zaskoczony zachowaniem kobiety.

~~~~●~~~~

-To będzie wynos...-rzuciła w niego banknotami wybiegając na zewnątrz.

-Przepraszam!-wrzasnęła, dopadła do swojego bloku i ponownie oczekiwała na windę. Jej dom był na samej górze a budynek liczył w sobię naprawdę sporo pięter.

Otworzyła agresywnie drzwi rozglądając się po pomieszczeniu, skoro Ranpo mówił o takich rzeczach to musiało być coś nie tak. Kuchnia jak i pozostałe pomieszczenie były czyste, żadnych śladów włamania. A jednak coś tu nie pasowało, jakaś niepokojąca atmosfera unosiła się w powietrzu, które swoją drogą było tak ciężkie, że fioletowooka musiała brać głębokie wdechy by się nie udusić. Postawiła kilka kroków do przodu, wszędzie było tak cicho i spokojnie. Tak bardzo skupiła się na rozglądaniu po pokoju, że dzwoniąca komórka przyprawiła ją o zawał. Podskoczyła ze strachu, wpadając na czarny wysoki wazon zdobiony złotym paseczkiem.

-H...halo?-odebrała nie zwracając uwagi na nazwę kontaktu.

-Cześć Yayoi!-odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie-słuchaj jutro we trzy idziemy razem do kawiarni i nie chce słyszeć, że masz za dużo pracy albo nie masz czasu-zastrzegła

-Cześć Au, bym musiała sprawdzić w swoim harmonogramie ale wydaje mi się, że nie mam nic do pracy-przeczesała dłonią opadające na twarz włosy. Powoli szła w stronę swojej pracowni, z bijącym szybko sercem zaczynała odczuwać skutki długiego biegu. Od środka zżerał ją okropny stres, a obraz przed oczyma zaczą wirować, rozmazywać się, wychudzone istoty stojące w rogach ukryte w ciemności zaczynały wystawiać w jej stronę wychudzone dłonie, skapująca z nich czarna maź spadała na podłogę przerywając ciszę kapaniem.

Kap..

kap..

kap.

-Doskonale! A tak w ogóle to co tam u ciebie?

-Dobrze...zadzwonie później Au-rozłączyła się nim przyjaciółka zdołałaby zadać kolejne pytanie. Chwyciła za zimną klamkę zaczynając ciągnąć ją w dół.

Kap..

kap....

Stwory otwierały swoje paszcze wypowiadając, dziwne niezrozumiałe dla nikogo szepty poprzedzane charczeniem. Niektóre z nich brały tak głębokie wdechy, zapowietrzając się dawały uczucie duszenia. Mrok w oczach Yayoi zaczą ukrywać wszystko pod swoim czarnym płaszczem. Szuranie dochodziło z każdego miejsca pokoju, miała wrażenie, że istoty szły w jej stronę.

Pociągnęła za klamkę a wszystkie straszne rzeczy które tu się wydarzyły cofnęły się. Demony z ciemności ponownie ukryły się w swoich kątach, mrok rozwiał wiatr, który to wtrącając się do pokoju agresywnie otworzył lekko uchylone okno przy okazji zbijając kropkowy kubek z resztką fusów z kawy. Podskoczyła odwracając się plecami do drzwi. Uczucie, że zaraz zemdleje coraz bardziej roztaczało się po jej ciele. Rozbiegane tęczówki niespokojnie patrzyły na całe pomieszczenie. Niepokojącym faktem były czarne plamy rozpryskane na podłodze.

Odwróciła się do drzwi i odważniej z dozą pewności siebie wpęzła do środka pokoju. Już na samym starcie zapomniała jak się oddycha, w oczach jej pociemniało a szepty z pokoju przeniosły się do jej głowy.

~Nie ma, nie ma, nie ma!-krzyczały przyprawiając ją o ból głowy.

Podbiegła do ściany na której powinien wisieć przeklęty obraz, dotykała ją opuszkami palców nie mogąc uwierzyć, że znikną. Nie mogła oddychać, czuła jak traci grunt pod nogami.

~Nie ma, nie ma, nie ma!-nieustępliwie nie pozwalały zapomnieć Yayoi o swojej nieobecności.

-Cicho-szepnęła, zakryła uchy licząc, że to coś da-cicho! Zamknijcie się do cholery!-wrzasnęła i z rozpędu uderzyła pięścią w ścianę. Natychmiast tego pożałowała. Ból rozbiegł się po całej dłoni, pulsując nieprzyjemnie. Uderzyła poraz kolejny, tą samą ręką. Chciała zagłuszyć krzyki w jej głowie.

Oparła się o ścianę, zjeżdżając po niej na podłogę. Nie miała już siły stać, strach zawładną jej wyczerpanym ciałem, oplatając swoimi sieciami, które ostre jak brzytwy rozcinały wnętrze jej ciała. Brała coraz częściej, coraz to płytsze wdechy. Przed oczami widziała jedynie czarną otchłań.

-Uspokój się...uspokój się-kręciła głową zamykając oczy-nie..aktywuje mocy...bezemnie...to...tylko...nic niewarty...obraz.

Kroki! Usłyszała czyjeś kroki, próbowała otworzyć oczy, zobaczyć kto przybył. Czy to był diabeł, próbujący wyciągnąć ją do piekła? A może anioł pragnący przywrócić jej zmarnowaną duszę na właściwą drogę? Nie zasłużyła, nie jest godna pójść do nieba!

-Czy...ja...umieram?-wysapała resztkami sił, nim jej głowa opadła w dół.

-Beze mnie się nigdzie nie wybierasz, Kusama-chan...-uśmiechną się i przykucną obok kobiety. Jego dłoń powędrowała na jej twarz, ściągając z niej kosmyki włosów.

Spojrzał nad siebie na pustą ściane gdzie oznaki kurzu wciąż tkwiły w miejscu w którym powinnno wisieć dzieło.

Podniósł ciało dziewczyny i opuścił pomieszczenie kierując się na górę. Musiała wkońcu odpocząć od nadmiernego stresu. Wiedział, że ona i Fyodor znają się doskonale, tylko skąd i dlaczego kłamała iż go nie zna?

~~~~●~~~~

Usiadł na fotelu w salonie i zacząć czytać jedną z książek, którą wyciągną z biblioteczki. Pozostawienie jej samej w tym momencie mogłoby negatywnie wpłynąć na życie ludzkości. Dostoyevski może tylko czychać na okazje. Zerkną kątem oka na czarne plamy na podłodze, uśmiechną się pod nosem. Jego towarzyszka skrywa więcej sekretów niż myślał ale to dobrze, więcej zabawy i tajemnic do rozwikłania, przy których musi wytężyć swój umysł.

~~~~●~~~~

-No to mamy do pogadania, Kusama-uśmiechną się nachylając nad twarzą kobiety gdy ta ledwie uchyliła powieki-skąd go znasz?

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz