18.Nocna cisza

257 22 12
                                    

Ułożył się wygodnie na materacu i wpatrywał w sufit, jego powieki wydawały się dziwnie ciężkie coraz bardziej miał wrażenie, że tracił kontakt z rzeczywistością. Im dłużej spoglądał przed siebie tym bardziej wszysko zaczynało otaczać się ciemnością. Nie chciał zasypiać, walczył z tym, toczył bitwę ze swoim własnym organizmem. Niestety gdy poraz kolejny na chwilę przymkną piekące oczy już więcej ich tej nocy nie otworzył.

Nie chciała zasypiać, bynajmniej nie w obecności Dazaia przerażał ją fakt, że mogła nagle obudzić się z krzykiem, zalana łzami i potem spływającym po jej twarzy. Tak się składa iż szatynka nienawidziła gdy ktoś widział ją w złym, przytłaczającym stanie. To ona miała być oparciem dla innych a nie oni dla niej.

Wpatrywała się w tworzony co noc obraz, za każdym razem by uciec od snu zajmowała nim swój umysł wymyślając historię krainy którą projektowała. Upiła łyk słodkiego energetyka i wyjrzała z ciekawością za okno.

Srebrny król nocy okazale wspinał się na sam szczyt nieba, towarzyszące mu gwiazdy tańczyły wokół niego, prezentując swoje najjaśniejsze suknie. Każda z nich walczyła o uwagę księżyca jednak, żadna nie wiedziała, że on już od lat oddał swe serce słońcu. Wyczekiwał każdego wschodu by choć przez moment móc spojrzeć na wybrankę swojego serca.

Uśmiechnęła się delikatnie wiedząc, że oni znów na ten krótki czas ponownie się spotkają. Powróciła wzrokiem do obrazu i powolnymi ruchami pędzla tworzyła roztaczające się góry których to czubki wystawały znad gęstej mgły. Nie mogła się doczekać gdy znów ucieknie do świata obrazu, położy się na świeżej pachnącej trawie i z oczami wbitymi w gwiazdy na niebie zacznie marzyć.

Zasnęła około czwartej w nocy, skulona na fotelu i nakryta ciepłym kocem. Przez otwarte okna wdzierał się zimny wiatr rozwiewając firanki. Z zaciekawieniem podziwiał sztukę fioletowookiej obiając się po ścianach pomieszczenia, nawoływany przez wiatr księżyc zaglądał do wnętrza pokoju rzucając swój jasny blask na nieskończoną krainę.

Wszędzie było tak cicho i spokojnie. Nawet naścienny zegar zatrzymał się w miejscu uspokajając klikające wskazówki.

~~~~●~~~~

-Kusama-chan-cichy szept muskał płatek jej ucha, powolnie uchylała zaspane powieki-o jejku wyglądasz okropnie-dodał pochylający się nad nią mężczyzna.

-Dzięki-mruknęła zachrypniętym głosem, potarła piąstkami opuchnięte oczy i ziewnęła przeciągle-o co chodzi Dazai?

-W podzięce za twoją gościnność przygotowałem śniadanie-uśmiechną się do kobiety, chwycił jej nadgarstek i ściągną z fotela. Niestety skończyło się tym, że czarno włosa poleciała na podłogę nabiając sobie przy okazji kilka siniaków.

Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się za dobrze dla jej osoby, niewielka ilość snu znacząco odbiła się na jej zdrowiu sprawiając, że organizm najzupełniej nie miał siły na wykonywanie jakichkolwiek czynności. Jęknęła z bólu i podniosła się do siadu pocierając obite ramie.

-Daj mi chwilę...musze się rozbudzić-wymamrotała walcząc z zamykającymi się powiekami.

-Może następnym razem ja dosypie ci środków nasennych do picia, Kusama-chan-stwierdził brunet, usiadł na taborecie tuż przy obrazie i z uwagą obserwował poczynania dziewczyny. Wciąż była ubrana w szlafrok i bieliznę. Ten gest musiał oznaczać, że ufała mu na tyle iż była pewna, że brunet nie zrobi jej żadnej krzywdy.

-Przynajmniej się wyspałeś, więc nie narzekaj-mruknęła powoli wstając na równe nogi. W ostatniej chwili oparła się o ścianę gdy znów miała skończyć na podłodze.

Wciąż nie spuszczał z niej wzroku, oczy bacznie prześledziły jej ciało stwierdzając, że sylwetka kobiety jest całkiem ładna. Gdy ostatecznie spojrzał na jej twarz zauważył zniesmaczenie pojawiające się na jej bladej buźce.

-Przestań się tak gapić zboczeńcu-zakryła się szlafrokiem i wyszła z gabinetu wlokąc nogami po podłodze.

-Ale Kusama-chan! To ty chodzisz prawie naga po mieszkaniu i mnie prowokujesz-jękną podążając za nią w stronę kuchni.

-Bo tak mi wygodniej, gdybyś zapowiedział swoje przybycie to bym się chociaż lepiej ubrała-stwierdziła spoglądając na dwie miski stojące na blacie-jesteś bardzo kreatywny-skwitowała.

-Po co utrudniać sobie życie skoro masz cały zapas zupek chińskich w szafce-wzruszył ramionami, wyciągną z półki dwie łyżki, jedną z nich podał szatynce a drugą zostawił dla siebie.

Zasiedli przy stole i w spokoju jedli swój posiłek od czasu do czasu prowadząc między sobą krótką rozmowę.

~~~~●~~~~

Do pracy dostarli spóźnieni o trzy godziny. Dazai również musiał się przebrać i nie paradować w zabrudzonych zaschniętą krwią ubraniach. I choć w biurze wszyscy wyglądali na rozleniwionych była tu taka jedna osoba która ledwo po ich wejściu rzuciła się na nich wściekle wydzierając.

-Wkońcu raczyłeś się pojawić w pracy Dazai! A ty? Pracujesz tu ledwo cztery dni a już się spóźniasz! Wiecie ile roboty macie do nadgonienia! Szczególnie ty, kupo bandaży!-wrzeszczał na samobójców rozwścieczony blondyn.

-Ale spójrz Kunikida-kun, są tego pozytywy znalazłam Dazaia-odparła wskazując na bruneta-o jednego pracownika więcej...

-Więcej!? Jak on nic nie robi! Co za różnica czy jest czy nie...Dazai!? Gdzie ty idziesz?

-Oh od twoich krzyków zaczęła boleć mnie głowa-jękną ukrywając swoje czoło przedramieniem-idę tam gdzie nie będzie cię słychać-stwierdził.

-No ja go zaraz...! Aaa-wrzasną doszczętnie tracąc resztki cierpliwości. Blondyn był niczym chodząca tykająca bomba i choć zwykle zachowuje się poważnie i spokojnie w towarzystwie Osamu te cechy najzwyczajniej wyparowywują.

-Spokojnie Kunikida-kun, oddychaj, napij się kawki, herbatki albo najlepiej czegoś na uspokojenie-poklepała czterookiego po ramieniu jednocześnie kierując się w stronę swojego biurka.

Zasiadła tuż obok swojego dziecinnego towarzysza, który to jak zwykle jadł chipsy. Czasem zastanawiała się jakim cudem on wciąż jest taki szczupły skoro w ciągu dnia potrafi zjeść naprawdę ogromną ilość słodyczy. Jednak Ranpo to Ranpo jego nie da się czasem zrozumieć. Uśmiechem powitała Kyoke niosącą w dłoniach jakieś dokumenty. Dzień jak zwykle zapowiadał się taki sam z tą różnicą, że dziś powrócił Dazai a Kunikida był częściej wyprowadzany z równowagi niż zwykle.

Normalnie prawie miałam zawał bo nie chciał mi się rozdział wstawić i musiałam całą książkę cofnąć i opublikować raz jeszcze ale na szczęście się udało.

Swoją drogą rozdział może być gorszy od poprzednich bo ten dzień sprawił, że straciłam kompletnie energię ale obiecałam sobie, że będe się starała pisać codziennie.

Dodatkowo informuję, że kilka następnych rozdziałów za jakiś czas  będzie powiązane z dead apple, co jak co ale nie mogę sobie darować Dazaia w tym białym garniaku więc ostrzegam przed spojlerami jeśli ktoś nie oglądał.

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz