12.Żadna praca nie chańbi

261 22 4
                                    

Wydobył się strzał....

Przerażony białowłosy spoglądał na naciśnięty spust nawet leżący na podłodze Doppo uniósł głowę skierowawszy ją w stronę trójki postaci.

Czarno włosa wzięła głęboki wdech, na jej ramieniu powoli rozrastała się czerwona plama krwi a mimo to na jej ustach rozkwitną chytry szeroki uśmiech. Spojrzała na swojego przeciwnika wzrokiem tak przyjaznym i dobym, że dzieciak nawet na moment pomyślał, że ma doczynaniena z aniołem.

-Tego szukasz?-spytała wyciągając schowaną za plecami dłoń, której palce zaciskały naboje. Magazynek broni był pusty...

-Aaa! Ty moja bohaterko!-krzykną brunet gwałtownie wtulając się w plecy chroniącej go kobiety, jego ręce niby przypadkiem otoczyły całą jej talię a prawa dłoń delikatnie musnęła pierś artystki-wiedziałem, że sobie poradzisz! A teraz chodźmy popełnić razem podwójne samobójstwo!

-Dazai jeśli łaska puść mnie dobrowolnie-oświadczyła hardo, ściskając pięści. Jakoś niezbyt lubiła gdy ktoś ją dotykał, odczuwała wyłącznie dyskomfort.

-Najmocniej przepraszam, ja...ja nie chciałem, oni mnie do t..ttego zz..zmusili-jąkał się roztrzęsiony białowłosy, nadmiernie kłaniając się dziewczynie, która nie zwracając na niego uwagi walczyła o przetrwanie z zaciskającimi się ramionami brązowookiego.

-Nic...ni..e szkodzi!-mówiła pomiędzy przerwami na wdechy-puszczaj mnie do cholery!

-Ale Kusama-chan jesteś taka milutka w dotyku i...ałaa-Kunikida zirytowany tą sytuacją i dręczeniem Yayoi postanowił wyzwolić ją z objęć maniaka samobójstw.

-Nie mamy czasu na twoje wygłupy Dazai-warkną, poważnym nieprzyjemnym tonem. Zwrócił głowę w stronę jedynej osobniczki płci żeńskiej w tym pokoju.

-Dobrze sobie poradziłaś tak właściwie to skąd wiedziałaś, że Atsushi jest z nami?

-Postanowiliście użyć na mnje gry psychologicznej, tak bardzo zniechęcaliście mnie, że nastąpiło odbicie lustrzane i zamiast uciekać postanowiłam przyjść, a on-wskazała na dzieciaka-jego postura za nic nie przypominała sylwetki przestępcy. Miał źle ustawione nogi, zgarbione plecy, jego dłoń ledwo ściskała gardło...Poza tym wasza dwójka pokonałaby go bez problemu, Dazai mógł użyć na nim swojej dehumanizacji pozbywając mocy a ty mogłeś go w tamtej chwili zaatakować-wzruszyła ramionami, jak by conajmniej opowiadała dziecku wieczorynkę na dobranoc-skoro zachciało wam się odgrywać teatrzyk mogliście się bardziej postarać-skarciła ich-a tak właściwie po co to wszystko?

-Masz zdolność, w dodatku całkiem potężną i pomyśleliśmy, że mogłabyś pracować w naszej agencji-odezwał się Osamu, doprowadzając swoje włosy do porządku.

-Ale, że ja? Moje umiejętności nawet się w walce nie przydadzą, poza tym ledwo walczyć potrafię.

-Skoro twoja moc jest tak bezużyteczna to dlaczego wyceniono twoją głowę na....yhym...9 miliardów jenów?-Kunikida poprawił opadające na nos okulary.

-Wow...może jednak sama zgłoszę się po nagrodę-stwierdziła zaskoczona takim wynikiem.

-O nie nie! Zostajesz z nami Kusama-chan.

-Eto...co się pani stało?-spytał speszony białowłosy wskazując na zakrwawione ramiona i otoczoną czarną mazią szyję.

-Em...to nic takiego...powiedzmy, że musiałam walczyć z własnymi demonami by tu przyjść-uśmiechnęła się delikatnie by nie zmartwić nastolatka.

-Czyli jednak nie byłaś pewna że to nie blef!

-A skąd że nim zobaczyłam całą akcję myślałam, że naprawdę coś wam się stało.

-Yhymm...to jak będzie Kusama?-przerwał rozmwoę zniecierpliwiony Doppo.

-Naprawdę nie mam pojęcia po co ja wam jestem potrzebna.

-Masz umiejętności, jesteś bystra i mądra. Poza tym gdy będzie taka potrzeba zapewnimy ci ochronę, przecież 9 miliardów nie powinno samo chodzić piechotą!-nawijał Osamu-poza tym może zaczerpniesz wenę do swoich obrazów-podsumował puszczając kobiecie oczko.

Zagryzła w zastanowieniu wargę, zgodzić się? Czy się nie zgodzić? Przecież miała już swoją pracę, ale z drugiej strony i tak przez większość czasu nic nie robiła bo pomysły na dzieła przychodziły dopiero wieczorem.

-Eh...niech będzie i tak nie mam nic do roboty-burknęła wzruszając ramionami-a nuż może ciekawie będzie.

-Tak! Zobaczysz Kuama-chan będe się tobą opiekował i w ogóle!

-Z tą opieką to chyba na odwrót będzie-zaśmiała się.

~~~~●~~~~

-Pracę zaczynasz od czwartku, nie zapomnij zjawić się na ósmą w pracy. Będe pilnował każdej sekundy twojego spóźnienia-tłumaczył jej mężczyzna, gdy zakończyli swoją trasę w aucie czarno włosej i aktualnie on i Atsushi stali przed biurem-A ty? Dazai? Gdzie ty znowu jedziesz? Wyłaź mi z tego samochodu i do roboty cały tydzień cię nie było!-zdenerwował się.

-Wybacz mi Kunikida-kun ale...

-Nie ma żadnego ale nierobie!-wyciągną go z samochodu kobiety-do roboty.

-...To ja już może wrócę do siebie, em dowidzenia?-odjechała szybko pozostawiając za sobą cały ten cyrk.

~~~~●~~~~

Ściągnęła ze swych ramion zabrudzoną koszulę, która zasychając wraz z krwią przykleiła się do skóry. Wraz z pozbyciem się ubioru niektóre rany znów się otworzyły. Syknęła cicho z bólu wrzucając brudną koszulę do kosza na pranie. Stanęła przned lustrem uważnie przyglądając się ranom na ramionach. Wyglądały jakby ktoś rozcią je najzwyklejszym naostrzonym nożem.

Nalała na rany wodę utlenioną i w międzyczasie oczekując aż ta zacznie prawidłowo działać rozebrała się do naga. Jedyne o czym teraz marzyła to o ciepłym kojącym prysznicu, który rozluźni napięte mięśnie i oczyści umysł.

Zwiesiła głowę pozwalając natrętnym kroplom wpływać do jej oczu. Oparła się jedną ręką o ścianę i pozostając w tej pozycji, stała tak conajmniej kilka minut.

Gdy ten trzydziesto minutowy prysznic dobiegł końca, zabandażowała rany na ramionach, sprawiło jej to trochę trudności zważywszy na położenie samych obrażeń, ale wykonany opatrunek zadowolił ją. Uśmiechnęła się pod nosem, wyglądała w tej chwili jak gorsza wersja Osamu. Gdyby ją w tek chwili zobaczył z pewnością byłby dumny z jej pracy, choć właściwie lepiej by jej nie widział w takim stanie wkońcu była kompletnie naga.

Poczłapała do swojej pracowni owinięta wyłącznie w ciemnozielony puchaty szlafrok. Bose stopy stykały się z chłodnawą drewnianą podłogą.
Uciadła przyjemnie na swoim stołeczku i wzięła się do pracy nad kolejnym z obrazów zamówionych przez nieznanego jej klienta. Chciała skończyć go jeszcze przed jutrem zważywszy na to iż ten dzień będzie jednym z najgorszych.

~~~~●~~~~

Już od samego rana gdy tylko otworzyła posklejane powieki, odczuła okropny ból pleców. Co się dziwić skoro zasnęła na podłodze w swoim biurze. Deszcz na dworze lał niemiłosiernie opłakując dzisiejszą datę. Usiadła na obszernym parapecie przyglądając się krajobrazowi przed swoim oknem. Budynki, ludzie, ulica i jeszcze raz budynki za którymi krył się głęboki przerażający ocean.

Niczym duch sunęła po swoim mieszkaniu, przygnębiona, zgarbiona i pozbawiona chęci do życia. Ten dzień jak zawsze pozbawiał ją kolorowych barw pozostwiając jedynie samotną szarość. Na śniadanie zjadła wczorajszy ryż, który pod wpływem stania w lodówce całą noc zrobił się zimny, jakoś zbytnio się tym nie przejeła i z obojętnością na twarzy zjadła to co było. W tle grały utwory Nirvany zaspokajając jej zszarpane nerwy.

Po posiłku usiadła na kanapie, wpatrywała się w ścianę przed sobą i wpatrywała i wpatrywała. Czy cokolwiek tam zobaczyła? Tego nie wie nikt z wyjątkiem samobójczyni. Miała ochotę się upić i zasnąć na cały dzisiejszy dzień.

Dzień śmierci jej rodziców i zarazem dzień jej dwudziestych trzecich urodzin...

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz