22.Klient

269 21 1
                                    

Do pracy dotarła godzinę przed czasem, w dłoni trzymała mrożoną kawę na rozbudzenie którą natychmiast po przybyciu do biura odstawiła na swoje biurko. Dziś wyjątkowo przegoniła nawet Kunikidę będąc pierwszym z pracowników. Chciała nadrobić wczorajszy wolny dzień, który poświęciła dokumentom Dazaia.

Związała przednią część włosów w niewielkiego kucyka i zabrała się do swojej pracy od czasu do czasu popijając gorzkawą ciecz. Adrealina po wczorajszych przeżyciach do tej pory nie opuściła jej krwi, krążyła po całym krwiobiegu przyczyniając się do drżących rąk i nerwowego tiku marszczenia nosa. Tak dawno tego nie robiła, że zdołała zapomnieć jak bardzo to uczucie jest przyjemne, miała wrażenie, że w tamtej chwili jest Bogiem panującym nad ludzkim życiem. Jednocześnie mogła pozwolić mu żyć lub go zabić. Mimo to skrycie obawiała się reakcji jej przyjaciółek oraz nowych znajomych z agnecji. Uznali by ją za bezlitosnego potwora, który nie liczy się z życiem innych.

Czy gdybym zabiła siebie, wciąż uważaliby mnie za potwora? Jakby nie patrzeć zabiłabym człowieka, odebrała mu szansę na dalszy żywot jedyną różnicą byłoby to, że tym człowiekiem zostałabym ja.

Oparła się o ruchomy fotel, położyła głowę na oparciu i spoglądała w sufit. Po chwili jej nogi automatycznie zaczęły odpychać się od podłogi i kręcić krzesłem dookoła.

Ciekawe jak by zareagował Dazai o mojej przeszłości, znienawidziłby mnie?
Chyba powinnam spotkać się z Rini i Au ostatnio mam dla nich tak mało czasu. Ciekawe co by zrobiły gdyby dowiedziały się o moim morderstwie?
Zamyślona kręciła się wokoło po niewielkiej przestrzeni za biurkami. Powróciła do rzeczywistości dopiero po zderzeniu się z krzesłem Kenjego i uderzeniu w nim dosyć mocno kolanem.

-Au, cholera-natychmiast zaprzestała zabawy w karuzelę chwytając się za obolałe miejsce. Ostatnimi czasy ciągle musiała sobie nabić jakiegoś siniaka, już sama nie wiedziała czy to pech czy obecność Dazaia tak na to wpływa-hm...jeszcze dwadzieścia minut do ósmej-mruknęła pod nosem wracając na swoje miejsce.

Zaległą pracę ze wczoraj wykonała wyjątkowo szybko i w tym momencie nie miała kompletnie nic do roboty, niż bezczynnie siedzieć i przeglądać telefon. Ziewnęła przeciągle jednocześnie przypominając sobie o kubku kawy.

~~~~●~~~~

-Dzień dobry szefie!-oderwała się od gry na telefonie i zerknęła z uśmiechem na siwowłosego mężczyzne.

-Dzień dobry Kusama-przytakną-co tu robisz o tak wczesnej porze?-zaskoczyła go jej obecność, zwykle przychodziła do pracy przed czasem ale nie aż takim.

-Chciałam nadrobić wczorajszą nieobecność ale szybko mi poszło-odparła znudzona.

-Rozumiem-kiwną głową z ponurym głosem i znikną w korytarzu prowadzącym do biura.

Światło słoneczne uporczywie przebiało się przez szyby rzucajaąc swoje promienie prosto na ekran telefonu i tył głowy czarno włosej. W biurze panowała względna cisza zakłócana tykaniem zegara i dźwiękami zza szyb.

-Cholera!-agresywnie odłożyła komórkę na drewniany blat krzywiąc się niezadowolona, znowu przegrała walke. Zamknęła oczy odliczając do dziesięciu i wzięła kilka głębokich wdechów na uspokojenie.

-Kusama? Co ty tu tak wcześnie robisz-spytał blond włosy okularnik, który równo z godziną ósmą wszedł do pomieszczenia. Jak zawsze prezentował się wyśmienicie z wyprasowaną kamizelką i koszulą. W dłoniach trzymał swój ,,ideał" pilnując go jak matka swoje dziecko.

-Nadrabiałam wczorajszy dzień-powtórzyła.

-Przynajmniej nie jesteś jak ta maszyna do marnowania bandaży-westchną kręcąc głową na boki. Rozsiadł się wygodnie przy swoim biurku natychmiast zabierając się do swojej pracy.

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz