24.Zorza

240 24 4
                                    

-Chodź pokaże ci coś!-puściła jego dłoń biegnąc w stronę góry, czarny sweterek pod wpływem wiatru unosił się za nią do góry niczym trzepoczące skrzydła motyla, czarne jak noc włosy rozwiały się dookoła podążając za swoją właścicielką.

Zgrabnie wskoczyła na duży wystający z ziemi kamień i z niego odbiła się wykonując długi, wysoki skok w przód. Wymiała rosnące dookoła kwiaty starając się nie zdeptać nawet jednego. Przyglądał jej się z uwagą i dopiero gdy zdał sobie sprawę, że jego towarzyszka jest już niemal na szczycie ruszył za nią biegnąc. Dnie mijały tu zdecydowanie za szybko ustępując miejsca nocy. Słońce chowało się za horyzont rzucając swe ostatnie promienie słońca na topiącą się w złocie kwiecistą polanę. Wiśniowe drzewo zaszumiało cicho przywołując do siebie samotnego kosa szybującego po niebie. Przystaną obok niej pozwalając by ciepły wietrzyk rozwiał również jego płaszcz i włosy. Resztki promieni oświetlały jego nieskazitelnie piękną twarz.

Gdy spojrzeć w drugą stronę wzgórza widok przed nimi był jeszcze piękniejszy i zapierający dech w pierściach. Stali na samym zboczu urwiska, którego koniec ukryty był pod gęstą mleczną mgłą ukrywającą tajemniczą dolinę w dole. Jedynie pojedyńcze szczyty góry z zaciekawieniem wystawały ponad biały płaszcz. Na niebo powoli wschodził potężny tsukuyomi, owinięte kolorową zorzą gwiazdy tańczyły nad światem migocząc coraz jaśniej.

-Spójrz! Wielka niedźwiedzica!-zawołała rozradowana, wskazując przed siebie-a tam gwiazdozbiór smoka-w oczach tliły się płomyki podekscytowania. Usiadła na trawie zwieszając nogi w dół przepaści, Dazai dołączył do kobiety chwile po niej. Siedzieli razem podziwiając migoczące pięknem gwiazdy.

On nigdy na nie nie patrzył, uważał, że nie są godne jego uwagi, a teraz, zakochał się w ich pięknie, majestatyczności im bardziej się w nie wpatrywał tym bardziej w jego sercu zaczą gościć spokój. A ona? Ona marzyła by być jedną z nich, chciała być jak gwiazda północa wskazująca zagubionym drogę i nadzieję.

-Chciałabym po śmierci stać się gwiazdą-wypaliła w niespodziewanym momencie-to musi być całkiem ciekawe, jesteś jedną z miliardów a i tak ktoś w pewnej chwili zawiesi na tobie swój wzrok, być może pomyśli o bliskiej swojemu sercu osobie a może ta nic nie znacząca gwiazda będzie dla niego nadzieją na lepsze jutro-uśmiechnęła się jakby przypomniała sobie coś miłego, jedna z szufladek w jej umyśle musiała otworzyć się pozwalając kilku miłym historiom rozlać się po jej głowie.

-Nawet tu jesteś dla kogoś taką gwiazdą, Kusama-chan-zerkną na kobietę ukradkiem. Zauważając jak próbuje spojrzeć na niego kątem oka niezrozumianym wzrokiem uśmiechną się tylko delikatnie-nie potrafię zrozumieć jakim cudem pomimo twojej przeszłości potrafisz być taka prawdziwa-westchną i przechylił się plecami w tył kładąc na wygodnej zielonej trawce.

-Nie ukrywajmy Dazai, jestem głupia, a głupi szczęście widzi wszędzie.

-Czy ja wiem, myśle, że masz poprostu dobre, gołębie serce.

-Dobre serce najłatwiej zniszczyć, oboje dobrze o tym wiemy, a moje jest już trochę podniszczone-podparła się rękoma zrzucając na nie cały cieżar górnej części ciała.

-Skoro tak jest to dlaczego wciąż rozdajesz je innym? Nie boisz się, że ich również zniszczysz?

-Wybieram wyłącznie te niezniszczone kawałki.

-I sama zostawiasz dla siebie najgorsze. To cie zniszczy-prychną.

-Lubie widzieć uśmiech na twarzach innych, dzięki temu sprawiam, że tacy ludzie jak ty od czasu do czasu poczują się kochani, ta świadomość, że na świecie jest ktoś kto się o ciebie martwi, musi być czymś cudownym.

-Mówisz to z takim głosem jakbyś nigdy tego nie doświadczyła-zauważył zaskoczony.

-Może i tak jest...sama do końca nie wiem, wokół mnie mam kilku bliskich mi ludzi ale nie potrafie do końca zrozumieć ich uczuć wobec mnie, właściwie to nie potrafię zrozumieć nawet własnych uczuć, nie wiem czy teraz czuje radość czy smutek a może obojętność. Kompletnie nie rozumiem samej siebie-westchnęła-właściwie o co chodziło ci z tym balem?-szybko zmieniła temat gdy poczuła jak do kącików oczu napływają jej słone łzy. Nie miała ochoty rozmawiać o swoich uczuciach, zawsze wtedy miała ochotę się rozpłakać i błagać o to by ktoś jej pomógł bo sobie nie radzi.

-Ah, tak ostatnio słyszałem, że w okolicy ma się jakiś odbyć dodatkowo mają to być raczej ludzie podli i okrutni więc jak ich chociaż spalisz to nikt nie będzie tęsknił-stwierdził. Szybko załapał zmiane tematu, sam wiedział, że niektóre z rozmów należą do tych nietykalnych.

-W takim razie powinnam już zacząć szukać jakiejś sukni i się przygotować, a ty skoro masz zamiar iść razem ze mną to również odpowiednio się ubierz-rzuciła w niego zerwanym kawałkiem liścia.

-Zrobie co w mojej mocy Kusama-chan. Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie...czy znasz Fyodora Dostoyevskiego?

-Mam wrażenie, że o nim słyszałam ale osobiście nie znam, jakiś detektyw?

-Nie do końca, ale skoro nie znasz to nie ma co zaczynać rozmowy.

-Rozumiem-przytkanęła-w zasadzie powinniśmy już wracać bo...mhym-brunet zatkał czarno włosej usta

-Posiedźmy tu jeszcze trochę, już nie mogę się doczekać naszego samobójstwa.

-Miną dopiero miesiąc Dazai a ty już jesteś przekonany, że się w tobie zakochałam-prychnęła

-A nie jest tak? Widziałem te rumieńce Kusama-chan-puścił kobiecie oczko.

-Bo było gorąco!-oburzyła się-próbuj dalej może ci się kiedyś uda-dodała-wracajmy bo teraz pan ważniak nie tylko ciebie będzie próbował zabić-stwierdziła wstając.

-Ehh...-podniósł się i ustał zaraz obok szatynki-więc w jaki sposób mamy wrócić?

Cofnęła się w tył kilka kroków i kiwnęła głową w stronę urwiska. Uśmiechnęła się cwaniacko oczekując aż brunet dołączy do niej.

-Kto pierwszy na dole ten wygrywa!- rzuciła się w przepaść.

-To nie sprawiedliwe!-skoczył zaraz za nią. Czuł jak wiatr rozwiewa jego włosy i ubrania. Obrócił się na drugą stronę i wpatrywał w oddalające się coraz bardziej niebo. Uśmiech zawitał na jego twarzy czuł się doskonale w tym momencie, jego mózg nie dokońca połapał się, że stworzona kraina jest tylko wymysłem wyobraźni Yayoi a nie rzeczywistym światem w którym może zakończyć swój żywot.

Zamkną powoli oczy a gdy znów je otworzył ponownie znajdował się w znajomym biurze otulonym promieniami wschodzącego słońca.

-Jeju jeju zasiedzieliśmy się-zaświergotała Kusama pocierając tył głowy.

-Gdzie wyście byli nieroby!-podsoczyli ze strachu na krzyk blondyna, który niewiadomo co robił w pracy o tak wczesnej porze.

-Może lepiej tam wróćmy-zauważył czekoladowooki chcąc chwycić zeszyt 23-latki w swoje łapy. Niestety fioletowooka utrudniła mu to chowając przedmiot za swoje plecy.

-Chwilowa przerwa była, a teraz do roboty Dazai.

Bloody Rose//Dazai Osamu x Oc(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz