1

2.6K 161 22
                                    

Po tygodniowej nieobecności we Francji w końcu stał przed bramą do rezydencji.Maluch był ukryty w jego ramionach przed jakimkolwiek wzrokiem.Nie chciał by ktoś zobaczył dziecko przed oficjalnym przedstawieniem go resztkę rodziny.Wiec szczelnie owinięty kocem spał smacznie przyciśnięty do torsu ojca.

Był zadowolony ,że udało mu się wszytko załatwić w ciągu tygodnia.Powiadomił również resztę Blacków o swoim powrocie i poprosił o spotkanie twierdząc ,że ma mała niespodziankę.Wszyscy zaproszeni potwierdzili swoją obecność ,przez co mu ulżyło. Nie chciał powtarzać tej całej pokręconej historyjki ,która wymyśli przez siedem dni. Może nie byli najnormalniejsi ,ale lojalni rodzine. Najlepszym przykładem była jego kuzynka ,Bellatriks. Wielu twierdziło ,że szaleństwo Blacków odbiło się na niej w większym stopniu. Pomimo szaleństwa była lojalna.Z reszta kto w tej rodzinie nie był nienormalny ,przeklęta klątwa. Pomyślał i wyciągnął różdżkę.Machnął nią i metalowe pręty rozpłynęły się gdy przez nie przechodził.
Ruszył żwawym krokiem przez długi korytarz z wysokich krzewów prowadzących do głównego wejścia.Rezydencja miała bardzo potężne zabezpieczenia i było czuć wylewająca się z niej magię.Jako dziecko pamiętał ,że przyjeżdżali ty tylko na wakacje ,ale i tak uwielbiał to miejsce.
Jego przemyślenia przerwało dotarcie do głównych drzwi.Otworzył mu je skrzy domowy.Stworek nawet nie ukrywał się z niechęcią do niego ,ale służył Blackom od pokoleń i był wierny .Niestety miał swoich ulubieńców ,którym nie był.

Wszedł do wewnątrz i od razu uderzył w niego przytłaczający wystrój holu.Urządzony został w iście ślizgońskim stylu i ozdobione portretami wszystkich Blacków.Przeszedł przez ciemny hol w stronę salonu.
Obrazy obserwowały go zainteresowane i szeptały miedzy sobą.Nie przejął się tym za bardzo.Będąc już kilka metrów od wejścia do salonu słyszał rozmowy wszystkich zebranych.Wszedł pewnie i usiadł na najbliższym fotelu. Spojrzeli na niego zaciekawieni ,ale nie odzywali się.Przynajmniej większość.

-Syriusz Orionie Blacku gdzie podziewałeś się przez tydzień?-spytała Walburga .Jej głos był spokojny ,ale wiedział ,że jest urażona za niepowiadomienie jej o wyjeździe.Uśmiechnął się nonszalancko i mocniej objął zawiniątka w jego ramionach.

-Byłem w Wielkiej Brytanii.

-Ach tak... i cóż było takie ważne ,że wyjechałeś bez słowa?-tym razem odezwał się Orion. Uśmiech Syriusza powiększył się.

-Mój syn-odpowiedział beztrosko.Jak jeden mąż spojrzeli na chłopca w jego ramionach. Świadomość ,że ich nieodpowiedzialny Syriusz ma potomka była wystarczająca szokująca.Westchnął i zaczął opowiadać o swoim romansie z przypadkową czarownicą.

-Pokaż nam w końcu tego dzieciaka.

-Przed tym chciałbym powiedzieć ,że jest dość wyjątkowy.Jego matka była niezwykła ,wiec w sumie nic dziwnego-powiedział i zaczął budzić chłopca ,który spał w najlepsze w ramionach ojca zdała od ciekawskich spojrzeń.Syriusz pocałował go w nosek i odwinął z kocyków.-Mój syn Saif Cygnus Black-do powiedział dumnie.Świeżo upieczony ojciec odwrócił chłopca do zebranych.

Po adopcji krwi niewielkie się zmieniło w wyglądzie dziecka .Oprócz delikatnej zmiany rysów twarzy na bardziej spiczaste.Nadal miał dwukolorowe oczy i pasmo białych włosów.Połączenie nie zmieniło tego ,ponieważ było to jak pieprzyki -wrodzone.
Zielono-bursztynowe ślepka popatrzyli sennie na wszystkich w pokoju.Saif uśmiechnął się słodko i wydał pismo szczęścia.Próbował wyrwać się z ramion opiekuna ,podskakując niczym prawdziwa piłka.

Większości towarzystwu nie udało się stłumić głośnego wciągnięcia powietrza.Chłopiec wyglądał wyjątkowo i był uroczy.Każdy zainteresowany miał choć na chwile Saifa w ramionach.Reakcje były różne ,ale w pozytywnym sensie.Byli zauroczeni malcem.Dumni dziadkowie nie mogli oderwać oczy od wnuka ,dwie siostry Black otoczyły go matczynym uczuciem a męska cześć ,czyli Regulus, Lucjusz i Rudolf z uznaniem pokiwali głową.

Zaniepokojenie Syriusza uleciało z niego całkowicie.Po tak oficjalnej części można było rozpocząć niezobowiązującą rozmowę i miło spędzić czas w swoim własnym gronie.

-Kto w tym roku organizuje bal letni?-zapytał z czystek ciekawości Syriusz.Bale te organizowały rodziny czystej krwi. Miały za zadanie wsparcie „swoich" i dobrej zabawy. Każdy wiedział ,że to inwestycja.Najczęściej poszukiwano na nich narzeczonych dla swoich dziedziców lub inwestorów.
Syriusz nie przepadał za nimi.Nie lubił fałszywej uprzejmości ,ale musiał się na nich stawiać jako dziedzic swoich rodziców.

-Greengrass-odpowiedział Lucjusz. Skrzywili się grupowo.Mieli do nich uraz po tym jak odmówili obiecanych zaręczyny.Jednak nie ukazywali publicznie tej niechęci.

-cudnie -skomentował z kpiną Regulus.Saif stał się bardzo marudny i senny.Znajdował się na kolanach babci ,która zajęta rozmowa nie zauważyła tego. Syriusz wiedząc ,że zaraz zaśnie na siedząco wstał i wyciągnął różdżkę.Wyczarował kołyskę i spojrzał wyczekująco na swoją matkę.Widząc zaskoczony wzrok kobiety skinął na malucha na jej kolanach.
Walburga położyła wnuka w łóżeczku i opatuliła kocem .Seif jedynie zamruczał sennie i wtulił mocniej w kocyk.Była to magiczna kołyska ,która alarmowała rodzica w razie przebudzenia dziecka.Dodatków miała na sobie zaklęcia wyciszające.Saif szybko zasnął a reszta godzinę póżniej jeszcze rozmawiali .Późnym wieczorem ,każdy rozszedł się do domu na spoczynek.

initium novumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz