Saif nie zwracając uwagi na żadnego śmiercożercę ,szukał wzrokiem Bellatriks.Jego ulubiona ciotka siedziała na skaraju stołu i rozmawiała z Voldemortem.Nie spodziewał się tutaj Toma ,ale przynajmiej będzie okazja do pokazania ,że się znają i bardzo lubią.Przypomniał sobie nagle rozmowę z Syriuszem ,którą odbył pare godzin temu.Och jak zdenerwuje swojego ojca.Już nie mógł się tego doczekać.
Zostawił Regulusa ,który nie widział o co chodzi ,przy drzwiach.No tak, szlaja się gdzieś przez cały dzień a później nic nie wie.Podszedł do Belli i ucałował jej prawy policzek.Kobieta przez chwile wyglądała na zdezorientowaną takim powitaniem. Zaraz potem jednak odwróciła wzrok od swojego rozmówcy i skierowała na niego.Wtedy na jej twarzy zagościł szeroki ,lekko szalony uśmiech.
-Mój ukochany berbeć!-powiedziała kobieta i wstała by go przytulić.Został przeciągnięty do długiego uścisku ,przez który nie mógł oddychać.Nos miał wciśnięty w obfite piersi Belli i dodatkowo zakręciło mi się w głowie ,gdy podniosła go odkręcając do okoła własnej osi.
-Nie jestem dzieckiem!-oburzył się Saif.Usłyszał kilka chichotów.Jego policzki pokryły się delikatnym różem.Próbował opanować również jęk bólu przez takie maltretowanie jego i tak pokrzywdzonego nosa.
-Oczywiście ,że nie-westchnęła teatralnie kobieta.Zaraz później posłała mu łobuzerski uśmiech i polizała w policzek.Zachichotał wycierając buzię z śliny.Usiedli obok siebie.Po jego prawej była Bella a lewej Riddle.Obdarował mężczyznę szerokim uśmiechem.
-Tom-powiedzial pochylając się w jego stronę.Mężczyzna skinął mu głową a jego kąciki ust wygięły się w imitacji uśmiechu.-Jak tam polityka?-zapytal by pociągnąć temat.
-Akceptowalnie-odparł Riddle.Saif zauważył ,że mężczyzna uważne mu się przygląda.Pomyślał ,że może po drzemce odbił mu się szew poduszki albo rozwaliły włosy.
-Mam coś na twar...
-Masz złamany nos-stwierdził ponuro.Wyciągnął rękę i zacisnął na jego szczęce.Saif chwile później poczuj lodowata fale magii ,która naprawiła złamaną chrząstkę nosa.Zacisnął zęby by nie wydać z siebie okrzyku bólu.-Porozmawiamy o tym później.
-Umm dobrze-powiedział zaskoczony.I tak musieli porozmawiać.Chciał powiedzieć i ustalić z mężczyzną parę rzeczy.
Kolacje podały skrzaty domowe niedługo później.Wszystko jak zwykle wyglądało absolutnie przepysznie.Jednak żołądek Saifa skręcił się na myśl o jedzeniu.Zmusił się jednak do paru łyżek zupy i kromkę chleba ,oczywiście pod czujnym okiem dziadków.
Syriusz siedział kilka miejsc dalej zdała od niego.Koło jego ojca siedział Regulus ,który śmiał się z jakiegoś żartu.Saif z czasem zauważał coraz więcej różnic niż podobieństw pomiędzy braćmi.
Czuł ,że coś nie gra w tej swobodnej atmosferze.Jego dziadkowie byli niezwykle podekscytowani.Reszta śmiercożerców również wydawała się zadowolona.A to nie zwiastowało dobrze.Zwykle czystokrwiście wolą ukrywać się za maską obojętności i dumy.Która nawiasem mówiąc zchodzi gdy trzeba ratować własne tyłki.
Rozejrzał się po sali.Zuważył kilka znajomych twarzy ,ale nikogo w swoim wieku.Jego ciotka pochyliła się ku niemu.
-Mój Pan wszystko nam wyjaśnił.Gratulacje-powiedziała cicho.Zerknęła na swojego pana zajętego rozmową z swoimi śmierciożercami.-Mało dziś zjadłeś.Powinieneś więcej jeść-stwierdziła kobieta.Nie ma to jak szybka zmiana tematu.
-Co wam wyjaśnił?-zapytał marszcząc brwi.Zignorował również jej niemą prośbę o jedzeniu.Jednak Bella nie była skoro do wyjaśnień.Posłała mu zarozumiały uśmiechał i mrugneła kpiąco.
CZYTASZ
initium novum
FanfictionPo śmierci Potterów ,Syriusz zabiera swojego chrześniaka .Przedstawia go reszcie rodziny jako swojego biologicznego syna aby uniknąć kłopotów. Wszyscy byli zakochani w uroczym malcu i od razu zaakceptowali go jako członka rodziny .Już nie ma kogoś...