Rozdział nie sprawdzony.
Saif dosyć szybko odnalazła się w społeczności Hogwartu.Mimo, że nie szczególnie przepadał za towarzystwem to starał się dogadać z wszystkimi.
Najbardziej trzymał się z ślizgonami, poznał ich już wcześniej w dosyć nieświadomym stanie.Oczywiście nadal rozmawiał z swoimi przyjaciółkami, ale one odnalazły się w brytyjskiej szkole trochę lepiej od niego i już latają na wszystkie imprezy.Chłopak szedł korytarzem wraz z całą resztą populacją Hogwartu.Ze sobą dźwigał cały stos książek, które wziął z biblioteki.Madam Prince niechętnie zapisała mu na wyporzycznie aż tyle ksiąg w objawie, że je zgubie albo nie odda i zabierzę ze sobą do Francji.Saif uspokoił ją i obiecał, że na pewno odda przed swoim wyjazdem.
Saif nie za bardzo widział korytarz przed sobą i dosyć często na kogoś wpadał.Przepraszał wtedy szybko, próbując utrzymać stosik w pionie.Kolejny raz na kogoś wpadł będąc już przed komnatami Slytherinu, gdzie został przydzielony na czas turnieju.
Upadł tyłkiem na kamienną posadzkę a książki rozsypały się po całej podłodzę.
-Na bogów, Saif.Zaczniej coś jeść, bo ledwo co na siebie wpadliśmy a ty już leżysz plackiem.-Powiedział Blaise, a Draco obok mulata szybko pomógł mu się podnieść.Blade dłonie trzymały go za ramiona a szare oczy przyglądały badawczo.
-Kiedy ostatni raz coś jadłeś?-Zapytał po chwili blondyn.Zielono-brązowe oczy Saifa zabłysły
poruzmiewawczo, zbyt często słyszał to pytania niż by mu się to podobało.Czyżby ciocia Narcyza powiedziała Draco o jego chorobie i wielkiej tajemnicy zarazem?
-Na śniadaniu.-Odpowiedział szybko.Przerzucał w myślał obraz co może być na typowo brytyjskim śniadaniu, które spewnością jest tu serwowane.
Nie przychodziło mu nic szczególnego do głowy, co mógłby zjeść i ktoś by w to uwierzył.-Tosty z serem.-Tosty z serem?-Powtórzył niedowierzająco.Puścił ramiona niższego chłopaka i szepnął coś do Pansy.Ta skinęła i szybkiej krokiem ruszyła w stronę prawego korytarza.
Saif odetchnął z ulgą, bo naprawdę było blisko.
Zaczął podnosić grube tomy i układać ponownie w stos.Nott zaproponował, że pomoże mu je ponieść ma co chętnie przystał, za nimi rozległy się kroki w na horyzoncie pojawiły się dwie wysokie postacie.Gaunt i wujek Malfoy oraz Pansy z zadowolonym uśmiechem.Doskonale go znał, szykowały się kłopoty, które niekoniecznie ją dotyczyły.-Saif.-Zawołał Lucjusz swoim chłodnym głosem.Z pozostałymi ślizgonami przywitał się kiwnięcia głowy.Thomas nie fatygował się z czymś tak przyjemnym jak przywitanie, tylko od razu przeszedł do działania.Podszedł do niego i wziął za habety, łapiąc za tył szaty.Black próbował się zapierać i łapać filarów, ale, za każdym razem miał za śliskie dłonie.
Zirytowny brunet przerzucił go sobie przez ramię.
Saif wił się, kopał i darł.Po kilku minutach zmęczył się tym i zwiotczał w uścisku Toma.-Wytrzymałeś dużej niż myślałem.-Do tej pory zamknięty oczy Saifa, otworzyły się.Nie mógł spojrzeć na twarz polityka, więc uszczypnął go w ramię.Nispodziewanie mężczyzna odzwięczył się tym samym, szczypiący go w pośladek.Black zachichotał.
-Co się stało?-Zapytał gdy został postanowiony na ziemię przed komnatą Gaunta.Ten spoważniał i wpuścił go do środka.
-Musimy porozmawiać.-Głos miał dosyć poważny.
-No to słucham.-Usiadł na fotelu przed kominkiem i wyciągnął nogi by płomieni ogrzały mu stopy.
-Twój ojciec.-Zaczął zasiadając ma drugiem fotelu, a Saif natychmiast zainteresował się tematem.-Doszły do mnie słuchy, że spotyka się z kimś z Zakonu Feniska i zbyt często miesza się z białymi.
CZYTASZ
initium novum
FanfictionPo śmierci Potterów ,Syriusz zabiera swojego chrześniaka .Przedstawia go reszcie rodziny jako swojego biologicznego syna aby uniknąć kłopotów. Wszyscy byli zakochani w uroczym malcu i od razu zaakceptowali go jako członka rodziny .Już nie ma kogoś...