Sztuczne światło słoneczne oślepiało go w najwrażliwszy stanie.To była ta chwila, w której przeklinał okna w lochach, które były zaprogramowane tak aby odzwierciedlały pogodę nad taflą jeziora.
Podniósł ciężkie powieki i z jękiem podniósł się do siadu.Czuł się jak guma, najpierw żuta, a następnie wypluta na bruk by ktoś później w nią wdepnął i zeskrobał z podeszwy buta.
Czyli nie najlepiej.
Wrzaski wydobywały się z pokoju wspólnego.
Bardziej zirytowany niż zaciekawiony sytuacją, postanowił wyjść i wyklucić się o poranną ciszę.Kto w ogóle ośmiela się podnosić głos o tak wczesnej porze dni?
Okazało się, że promile nadal przepływały w jego żyłach, więc nieporadnie wygrzebał się z łóżka i zarzucił na ramiona szlafrok, któregoś z chłopaków.
Mało co pamięta z wczoraj, a z racji braku wiedzy o swoim wyglądzie zwyczajnie wyszedł z pokoju, w którym niepokojąco śmierdziało wymiocinami.Po drodze zgarnął butelkę bardzo drogiego szampana żeby zapić kaca.Było to odrobine zabawne, że 400 galeonów marnuje się na jego mało wyszukane kubki smakowe.W popielnice na łóżku obok był jeszcze żarząca się połówka peta, więc zakładał, że jego współlokatorzy niedawno wyszli.Bez skrępowania wziął go i zaczął dokańczać.Nie może się przecież zmarnować.
Z racji tego, że ich pokój mieścił się zaraz obok wspólnego, co nieraz było uciążliwe, ale miało swoje plusy.Słychać było dokładnie każde wykrzyczane słowo i na pewno nie była to motywacyjna gatka dla zagubionych życiem nastolatków, która zwykle słyszał od nauczycieli w Francji.
Raczej ostry monolog do zamroczonych alkoholem umysłów.
Popił szampanem posmak wymiocin i papierosów w ustach i skrzywił się gdy zahaczył ramieniem o stolik na korytarzu.Dolny odcinek kręgosłupa bolał go niemiłosiernie, a głowa dziwnie pulsowała.Jakby miał ogromna migrenę po proszkach nasennych.To coś nowego, bo zwykle wstawał po imprezach z sacharą w ustach, a nie takim czymś.
Na drążących nogach przeszedł kilka kroków i zastał totalny burdel w miejscu gdzie powinnien być pokój wspólny.Gdyby miał siłe zaczął by trochę ogarniać, ale nie miał.Inni są skazani na sprzątnie.
Po środku niego stał Snape, Lucjusz i Tom.Severus zdzierał sobie gardło na wykład dla, teraz już nie śpiących, ślizgonach.Wyglądali na zaspanych i skacowanych, ale nie było tak źle jak sądził.
Najwyraźniej tylko on nie znał umiaru w kwestii alkoholu.
Lucjusz patrzył zimno na Draco, który mial spuszczony wzrok z zawstydzenia albo nadal go trzyma, a Tom wyglądał jakby świetnie się bawił z skrzywych min nastolatków.
Chyba przez 40 lat zapomniał jak to mieć młodzieńczego kaca.
Do momentu jak go zobaczył.Wtedy cała wesołość uleciała z niega, zastąpiona niedowierzaniem i...zmartwieniem.Naprawdę musiał wyglądać źle.W sumie tak się też czuł.
-Merlinie, Saif.Kto ci to zrobił?-Zarejestrował dopiero po chwili, że ktoś się do niego zwraca.Pansy w piżamie i podpięta grzywką, przyciskała przerażona rekę do piersi.Chciała do niego podejść, ale drogę zagrodził Tom.
-Co?-Mruknał i zaciągnął się końcówką papierosa.
Snape aż zapowietrzył się na jego bezczelność.Gaunt pochylił się w jego stronę i z delikatnością o jaką go nie podejrzewał, dotknął jego obojczyka.Saif dopiero na ten dotyk poczuł się jak umierający człowiek na skraju.Syknął, wyrywając ramię, ale to okazało się błędem.
Stał się bardziej świadomy swojego ciała i jego obrażeń.-Wyrwany bark.-Stwierdził głośno polityk.Lucjusz po wyjściu z szoku, zaczął wszystko notować samopiszącym piórem.Czerwone piórko z gracją machało ogonkiem przy, każdym ruchu.Reszta uczniów obecnych w dużym pomieszczeniu wyglądała na równie zaniepokojonych jak sam Thomas.-Krwiaki, siniaki i zadrapania na całym ciele.-Wymieniam dalej, machając różdżką nad jego głową.Black był coraz bardziej pogrążony w nowo odkrytym bólu.Tak jakby pstryczek w jego głowie magicznie się przełączył.Końcówka różdżki oślepiła go podczas gdy Tom badał jego reakcje na bodźce.-Jest czymś naćpany.Wygladą jak mugolskie GHB.
CZYTASZ
initium novum
FanfictionPo śmierci Potterów ,Syriusz zabiera swojego chrześniaka .Przedstawia go reszcie rodziny jako swojego biologicznego syna aby uniknąć kłopotów. Wszyscy byli zakochani w uroczym malcu i od razu zaakceptowali go jako członka rodziny .Już nie ma kogoś...