Cz 16 Czas Na Początek!

71 2 1
                                    

Następnego dnia odbył się trening. Każdy dawał z siebie wszystko. Jednak atmosfera między Markiem, dziewczynami a Joem , Zaciem oraz Stevem była napięta.
Mark znów rano dostał zdjęcie od tajemniczej mu osoby. Nie oddał trenerowi. Wolał skłamać i to zachować.
- Dobrze podejdźcie tu wszyscy- nakazał trener. Gdy wszyscy przyszli klasnął w dłonie- jutro gramy ważny mecz. Chce żebyście dali z siebie wszystko. Moja drużyna grała przeciw jutrzejszym naszym przeciwnikom. Zac powinien was bardziej w to wprowadzić. Grał przeciw nim.
- Tak. Są bardzo silni i sprytni. Gdy grałem z nimi w finale dziecięcym....dużo wypadków się zdarzyło.
Joe wiedział co Zac chciał powiedzieć, a w ostatniej sekundzie się zatrzymał. O wypadku jego nogi. Podczas tamtego finału Zac został mocno poturbowany przez co stracił nogę. Jednak to było w tajemnicy. I tak miało zostać. O tym wiedzieli jedynie : Dragonsi , trener, Stev i oczywiście Joe. Nie wspominając o Olimpie co spowodował ten wypadek.
- Czyli musimy być uważni , szybcy....- zaczął wymieniać Mark , lecz trener mu przerwał
-W tym meczu zagrają napewno Joe , Zac i Stev Gernow. Mark ty siądziesz na ławce
- C-c-co? Ale jestem jedynym bramkarzem i w dodaktku kapitanem...
- Opaskę kapitana na czas twojego stanu słabości dostanie ktoś inny. Mark widzę, że coś się dzieje. Wiem o co chodzi, ale nie można pozwolić, żeby miało to zgubny skutek podczas meczu. Z bramkarzem też damy radę.
Wszyscy milczeli i byli w szoku.
- Dobrze- w końcu powiedział Evans. Zacisnął pięści
- Wspaniale. Kapitanem drużyny zostanie Joseph King .
- Że niby ja?!- Joe był nieco skołowany- ale trenerze....ja się do tego nie nadaję.....Zac byłby lepszym kapitanem...
- Decyzja zapadła. Macie wykonywać jego polecenia podczas meczu , a teraz wracajcie do treningu. Mark ty możesz usiąść.
Drużyna nieco skołowana wróciła do wcześniejszych czynności.
- Jak niby on chce zastąpić Marka z dnia na dzień? Przecież bramkarze nie spadają z nieba- skrytykował Nathan
- Joe był bramkarzem w akademii, ale wątpię żeby znów się nim stał- przyznał David

- Ja kapitanem? Nie dam rady! Raz byłem i katastrofalnie się to skończyło- Joe złapał się za głowę starając uspokoić oddech.
- Joe spokojnie. Napweno będzie dobrze. Dasz radę. Drużyna na ciebie liczy. Będziemy przy tobie- pocieszył go Zac kładąc mu rękę na ramieniu
- No nie wiem....lepiej żebyś ty nim był. W końcu masz doświadczenie.
- Ale dla ciebie to druga szansa. Wierzę w ciebie. Chodźmy. Trzeba potrenować.

Na bramkarza podczas treningu wybrano Toda. Chłopak bał się gdy leciały w jego strony piłki. Kulił się ze strachu. Jednak po pewnej chwili starał się je łapać.

Wieczorem Joe przyszedł do trenera
- O co chodzi?
- Ja .....chce zrezygnować z posady kapitana. Nie nadaje się na niego . Znów coś sknocę i...- trener mu przerwał gestem ręki.
- Joe. Siądź- wskazał na krzesło przy biurko. Gdy chłopak wykonał polecenie kontynuował- wiesz czemu  cie wybrałem do drużyny na Okinawie?
- Nigdy o tym nie myślałem. Przez zdolności?
- Też. Przez twoją nieugiętość i miłość do piłki. Gdy przybyłeś tam do szkoły i chciałeś dołączyć do drużyny szkolnej wiedziałem, że dasz radę. Jednak gdy wciąż upadałeś i nie dawałeś rady inni zawodnicy źle ci wróżyli. Pamiętam ten moment gdy w końcu czas się skończył, a ty mnie poprosiłeś o ostatnią szansę. Zgodziłem się i wtedy dałeś z siebie wszystko. W późniejszym czasie Zac wybrał ciebie żebyś go zastąpił na miejscu kapitana, a to dlatego , że twoją następną cechą stała się odpowiedzialność. Byłeś i widzę, że jesteś odpowiedzialny Joe. Nie musisz się bać,że jesteś sam z tym ciężarem. Drużyna jest z tobą.
- Do czego pan zmierza?
- Żebyś zapomniał o tamtej porażce. To było dawno. Nadajesz się na kapitana. Jestem pewien ,że poprowadzisz drużynę do zwycięstwa. Masz dużą wole walki to kolejna bardzo dobra cecha.
- Trenerze....- King spuścił głowę i ciężko westchnął- co jeśli jednak zrobię ten błąd? I oni mi tego nie wybaczą , że przeze mnie przegrali?
- Nie zrobisz żadnego błędu , a nawet jeśli każdy popełnia błędy. To nic nowego. Do zwycięstwa jest potrzebny wkład całej drużyny. Słyszałeś kiedyś żeby jakaś drużyna wygrała dzięki tylko jednemu zawodnikowi?
Chłopak uśmiechnął się i podniósł głowę po czym pokręcił
- No właśnie. Więc nie jesteś sam co ma się starać na boisku. Są też inni którzy mają się także starać.
- Dobrze. Rozumiem
- Poprowadzisz jutro drużyne na meczu?
- Tak. Dziękuję panu- powiedział Joe wstając z krzesła i już podszedł do drzwi , ale rozmyśił się z zadania pewnego pytania. Wyszedł z pokoju.

O 7.00 zjedli śniadanie , a o 8.00 odbył się trening. Mecz miał być o 10.00.
Mark nie był zachwycony tym , że będzie musiał siedzieć na ławce podczas meczu.
Joe wciąż pomimo rozmowy z trenerem denerwował się przed meczem.
Gdy jechali na mecz , menedżerki wciąż krytykowały trenera odnośnie tego, że Tod nie może zostać bramkarzem z dnia na dzień i , że ten mecz będzie katastrofą.
Na miejscu w szatni panowała nerwowa atmosfera. Chłopaki przebrali się zwinnie .
- Pamiętajcie,że ta drużyna jest bardzo silna. Starajcie się podawać bardzo szybko piłki i grać na ich połowie- powiedział Zac
- Zac- podszedł trener dając mu rękę na ramię i wskazując na Joea
- A no tak . Przepraszam. Joe może masz jakieś słowa dla drużyny przed tym meczem?
- Ja...- King spojrzał na każdego zawodnika i stając obok Zaca nabrał pewności- słuchajcie ten mecz jest bardzo ważny. Są to klasyfikacje więc jeśli go przegramy nie zagramy w turnieju. Zatem dajcie z siebie wszystko. Oni nie wiedzą jaką siłę posiada nasza drużyna więc pokażemy im , że zadarli nie z tymi co trzeba!- wystrzelił pięść w górę. Czekał z niepewnością. Po kilku sekundach zawodnicy zaczęli przytakiwać głośno i się cieszyć
-Tak zmiażdżmy ich!- zaczął Nathan
- Nie mają szans!- dodał Timmy
- Pokonamy ich !- krzyknął Jack
- Damy radę- powiedział Axel stając obok Joea
- Nie martw się. Nie mają z nami szans- pocieszył go David
- Dzięki chłopaki- powiedział cicho Joe jednak na tyle , że go słyszeli. Opuścił pięść patrząc zadowolony na drużynę
- Joe- trener wyjął z kieszeni opaske kapitana- to należy do ciebie
Chłoapk wziął ją i założył na prawą rękę.
- Liczymy na ciebie. Poprowadź nas do zwycięstwa- dodał Gernow
Tamten tylko kiwnął głową.
- Dajmy z siebie wszystko! Liczę na was!- wykrzyknął nowy kapitan

Po kilku minutach wyszli z szatni.
- co jest?!- trenera i nie tylko jego zdziwiło to ,że zamsiat drużyny Olimpu stoi tu francuska reprezentacja- co to ma znaczyć? Gdzie jest Olimp?
- Mała zmiana. Oszczędzają siły na finały - odpowiedział z francuskim akcentem trenerka  przeciwników
- Ale to wbrew zasadom!- wnerwił się Joe
- Poulets lâches. Boicie się nas?- zadrwił kapitan przeciwników
- Nie. Damy wam radę- odpowiedział mu Joe. W głębi duszy jednak mu ułożyło, że nie będą musieli męczyć się z Olimpem.
Po chwili obie drużyny wyszły na murawe.
Kapitanowie podali sobie ręce.
Mocne bicie serca , gwizdek i start!
- Rozpoczęły się klasyfikacje ! Która drużyna wygra i przejdzie do turnieju? Japońska reprezentacja czy gospodarze?! Blaze biegnie wraz z Kingiem i Crensowem!-  krzyczał komentator.

Inazuma eleven Rozdział 1 : nowa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz