Joe patrzył pustym wzrokiem na osobę obok.
- Joe nie poddawaj się! Wstawaj! Nie daj mu się pokonać!- krzyczał Mark.
King wstał i spojrzał prosto w oczy Stevowi.
- No dalej. Zabierz piłkę- powiedział długowłosy
Joe chciał wykonać polecenie jednak chłopak cofnął nogę z piłką
- Co to tak słabo?- zagadnął z drwiną wyższy.
" No dalej . Pokaż mu"- powiedział w myślach Zac
- Słabo?- powtórzył cicho do siebie Joe i nagle odebrał piłkę przeciwnikowi- Burza zagłady!- krzyknął wyskakując w powietrze i kopiąc piłkę w stronę bramki.
- Ognista pięść!- Mark wykonał swoją technikę, lecz....- jest silniejszy strzał....nie uda mi się...- Mark przepuścił piłkę lądują na plecach.Pozostały czas Stev wciąż odbierał piłkę Joemu, a ten starał się ją odebrać , ale nie udawało mu się nawet dobiec do bramki.
Obaj ciężko dyszeli gdy Zac ogłosił , iż zostało z 3 minuty czasu.
- I co ? Nie masz już sił ?- wydyszał Stev
- A wyglądam na takiego co już nie ma ? Nie odpuscze ci tak łatwo.
- Nie dasz rady w ciągu 3 minut strzelić 4 bramki
- Wiem. Ale dam z siebie wszystko żeby strzelić choć jeszcze jednego gola!
Stev przypomniał sobie jak Joe był mały. Nigdy nie dawał za wygraną. Zawsze uparcie dążył do końca. Nie ważne jakie były warunki, jak był wycieńczony.Tak jak teraz. Widział to w jego oczach. Jakby wrócili do lat dziecięcych.
- Więc pokaż jak strzela gromowy napastnik- długowłosy kopnął piłkę w stronę Joea
Ten tylko kiwnął głową i ruszył w stronę bramki.
- Gromowy napastnik - powiedział do siebie cicho . - 1 minuta!- oświadczył Zac
- No to jazda! - wokół niego pojawiły się ciemne chmury tak jak na niebie - gromowy avatatrze przybądź na wyzwanie !- pstryknął palcami podnosząc prawą rękę do góry .
Za nim pojawiło się coś jakby czarny gigantyczny samuraj- gromowy atak!- krzyknął kopiąc piłkę. Avatar swym mieczem uderzył piłkę. Leciała z wielką prędkością i siłą.
- Nie przepuszcze tego tak łatwo! Ręka ....jest za szybka!- piłka wpadła wraz z Evansem do bramki .
Czarne chmury zniknęły tak jak avatar.
Joe podszedł do Marka wyciągając w jego stronę rękę
- Wszytko dobrze?
- Tak. Tu było super! Czemu tego nie używasz na codzień ?! Rany takiego strzału bym się nie spodziewał!- Mark skorzystał z pomocy przyjaciela i wstał. Jednak jego zachywt był nieograniczony.
- Tak właśnie strzela gromowy napastnik jakiego znam- do nich podszedł Stev. Za nim szedł Zac- przyznaje , że się myliłem. Masz tą siłę Joe . Niesprawiedliwe cie osadziłem. Przepraszam - Stev wyciągnął rękę w stronę Kinga
- Każdy popełnia błędy co nie?- chłopak uścisnął dłoń byłego kolegi.
- Supcio czyli zgoda między wami- ucieszył się Zac.
- To może sprawdźmy jak ty dobrze strzelasz- zaproponował Evans patrząc na Steva
- Z przyjemnością
- A ja z tobą Joe muszę poważnie porozmawiać.Zac i King usiedli na trawie przy boisku
- Więc o co chodzi?- zagadnął Joe widząc jak przyjaciel nerwowo wyrywa pojedyńcze dźbła trawy
- Mam propozycje. Chce żebyś wrócił do naszej drużyny. Wszystko się wyjaśniło,jest jasne .....możesz wrócić. Co ty na to? - rudy chłopak spojrzał na przyjaciela. Widział niepewność i smutek w jego oczach .
- Zac....to bardzo miłe co mówisz, ale ja poprostu nie mogę. Zbyt pokochałem Inazume Town . Mark mnie wciągnął w tą miłość. Gdy tu przybyłem piłka nożna nie wydawała mi się już czymś fajnym . Nawet gdy dołączyłem do Akademii. Coś czułem do niej. Jakąś więź, ale nie tak mocną jak w podstawówce. Dopiero gdy przyszedłem do Raimona poczułem to samo co na Okinawie.
- Rozumiem. To Raimon obudził w tobie pozytywne emocje co do tej gry- przytaknął
- Tak. Nie umiem ich od tak porzucić. Dragonsi za dla mnie jak rodzina ,ale drużyna Raimona.....sam rozumiesz. Byli wrogami , a stali się przyjaciółmi .
- Widzę, że cie nie przekonam- przyznał Zac
- Nawet się nie trudź. Dzięki za propozycję, ale się nie skuszę.
- Cały ty . Zawsze uparty. Czasem sobie odpuszczałeś gdy było za trudno , ale zawsze do końca. Mark i drużyna wydają się bardzo mili. Trafił swój na swego.
- Tak.....
- Ej chłopaki! Nie obgadywać tylko chodźcie zagrać!- krzyknął w ich stronę Evans.
- No właśnie lenie! Chodźcie tu!- dodał Stev
- My im pokażemy lenie. Chodź Joe. Pokażmy jak grają najlepsi napastnicy- Zac wstał i podał ręce przyjacielowi.
- Racja- Joe skorzystał z pomocny rudego chłopaka i razem pobiegli do pozostałej dwójki.Po tym małym treningu Mark zaprosił pozostałą trójkę na słodycze.
- To co wam kupić?- zagadnął Mark
- Ja nic nie chce....- zaczął Joe
- Ja też. Nie przepadam za cukierkami- dołączył się Stev
- A ja bardzo chętnie. Najepiej te kulki czekoladowe ze śliwkami.
- Jasne. Jak będą tu kupie. Poczekajcie tu- Evans wszedł do sklepu.
- Nie mogłeś się powstrzymać co Zac?- zadrwił Stev
- Od zawsze uwielbiam słodycze. Poprostu nie umiem ich od tak zignorować
Joe słuchał ich z lekkim rozbawieniem. Podszedł do automatu z piciem i wybraniu i włożeniu monety wziął sobie puszke soku.
Nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel i jego wróg tu są przy nim.
Usiadł na ławce i otworzył puszkę.
- No zrób to- powiedział Zac po wyszeptaniu czegoś do ucha srebnowłosego
- Ale o co chodzi?- King dopiero teraz zwrócił większą uwagę na dwójkę stojącą przed nim.
- Zac to zaproponował. Sądzę, że to będzie dobry pomysł żebyśmy znów byli przyjaciółmi. W końcu to nasza czwórka była gwiazdami Dragonów dopóki nie było tego wypadku . Pamiętasz naszą czwórkę?
- Tak. Ja , ty , Zac i Alex. Po tym wypadku....naprawdę chcesz znów odnowić relacje?
- To chyba nie jest głupi pomysł co nie? Znów strzelalibyśmy mega gole- wyszczerzył się Stev z radości
Jednak Joe nic mu nie odpowiedział
- Stev...- Zac podrapał się w tył głowy- gadałem z nim o tym. On nie wróci do naszej drużyny.
- C..co? Ale jak to?
- Nie i kropka. To koniec tematu- King wstał.
Srebnowłosy miał właśnie coś powiedzieć gdy podszedł do nich Mark torbą papierową
- Sorki chłopaki, że tak długo. Ale trzeba było poszukać tych cukierków dla ciebie Zac na zapleczu
- Nic nie szkodzi.
- Co tu taka cisza nagle zapadła? Wszystko z wami dobrze?
-Tak. Omawialiśmy takie stare sprawy. Wybacz Mark, ale ja już muszę iść. Dozobaczenia w poniedziałek- Joe obrócił się na pięcie i ruszył do domu
- No...jasne to dozobaczenia !- krzyknął za nim Mark jednak ten tylko machnął ręką na dowidzenia.
Nie chciał się tłumaczyć Evansowi z przeszłości.King wybrał trochę dłuższą drogę. Nie chciał tak szybko być w domu.
Przechodził jedną z ulic. Jeszcze 5 minut i będzie w domu.
Jego uwagę przykuły krzyki zza rogu. Wyjrzał zza niego .
Jakieś dzieciaki kłóciły się ze starszakami .
Na oko w jego wieku lub nawet o rok młodsi. Zaczęli się popychać i jeden z młodszych padł na asfalt. Napastnik wyrwał piłke stojącej obok na oko 8- letniej blodnyce i po upuszczeniu jej kopnął ją na drzewo, a następnie kopnął w brzuch leżącego na drodze
- Ej! Zostawcie go !- Joe podszedł do nich
- A co ci do tego?- warknął łobuziak który zaatakował niewinne dzieci
- Nie jestem za przemocą . Jednak jeśli nie chcecie mieć kłopotów to podskakujcie do tych w swoim wieku , a nie nękajcie młodszych .
- Jack to jest jeden z królewskich co dołączył do Raimona. Nie zadzierajmy z nim lepiej - szepnął towarzysz do głównego łobuziaka. Temu na tą wiadomość otworzyły szeroko oczy ze strachu
- Ja.....przepraszam . Bardzo przepraszam- powiedział Jack- nie wiedziałem- on i jego kumple nie interesowali się piłką nożną więc nie znali piłkarzy
- Spadajcie z stąd lepiej- Joe podał rękę leżącemu na asfalcie. Ten skorzystał z pomocy.
Jednak Jack chciał uderzyć Kinga od tyłu , lecz ten się obrócił i chwycił go za nadgarstek
- Nie przesadzaj - wycedził Joe mocno ściskając mocno nadgarstek chłopaka po czym zaczął mu go skręcać- przeproś tamtych
- Dobrze. Przepraszam
- Nie mnie- warknął stawiając Jacka przed sobą i wykręcając mu rękę z tyłu
- Przepraszam , że was tak potraktowałem!
- Tak trudno było to powiedzieć?- King puścił go.
Przyjaciele łobuza nawet nie drgnęli z miejsca ze strachu.
Tamte dzieciaki uciekły.
- Dziękujemy za pomoc- powiedziała blondynka
King się do nich uśmiechnął i doskoczył do wystającej gałęzi. Nogami się o nią zachaczył i się wspiął wyżej. Dosiegnął piłkę i zrzucił ją po czym zeskoczył z drzewa.
- Te dzieciaki .....co was zaatakowały macie z nimi porachunki?
- Tak. Niecierpią piłki nożnej , a nawet nie wiedzą o niej nic- przytaknął portubowany chłopiec podnosząc piłkę.
- Ale wy macie bogatszą wiedzę. Próbujcie ich unikać, a jak jeszcze raz się na nich natkniecie to zignorujcie. Boją się rozmawiać. Umieją tylko używać siły. Dozobaczenia- Joe pomachał im na dowidzenia odchodząc.
Wiedział co muszą czuć te dzieciaki. To samo czuł mieszkając na Okinawie. Też miał problem z łobuzami .Niedziela zleciała bardzo spokojnie. Drużyna w tym dniu spakowała najpotrzebniejsze rzeczy na poniedziałkowy wyjazd.
CZYTASZ
Inazuma eleven Rozdział 1 : nowa historia
FanficCzas po pokonaniu akademii aliusa .Jude wrócił do akademii królewskiej po pokonaniu reya darka ,lecz nastąpi rzecz która zadziwi wszystkich . Początek 3 kl gimn . UWAGA.: Różne miejsca są inaczej opisane np Okinawa : nie jest taka jaką znamy z seria...