Cz 23 Miły czas i nowy ruch Davida

36 3 0
                                    

Gdy nadszedł czas na obiad Jesscia wściekle patrzyła na Camile , która siedziała między Davidem , a Joem.
Na sali panowały głośne rozmowy.
- Podobno się pobiłyście - zaczęła Sylvia
- Tak. Camila zaczęła. Ale jej nie odpuszczę
- Jesscia daj spokój. Jesteś poprostu zazdrosna o Joea i tyle
- Wcale nie jestem zazdosna !
- Jesteś. Pobiłaś się o chłopaka
- Ja...- Ferca westchnęła - jedzmy lepiej bo wystygnie - Wiedziała, że Sylvia powiedziała prawdę .
- Zostaniesz u nas do końca mistrzostw czy jak ? - spytał David
- A co zakochałeś się w niej?- zażartował Joe
Camila odetchnęła w głębi z ulgą. Cieszyła się, że jest spokojny i znów ma humor
- A jeśli się zakochał to będziesz zazdrosny?- odbiła piłkę z uśmiechem
- Jakbyś była moją dziewczyną to tak- nabił na widelec kawałek usmażonej ryby
- A nie jesteś jego dziewczyną?- zdziwił się Samford
- Nie . Najlepszą przyjaciółką. To dzięki niemu dalej gram w piłke
-No proszę . O tej zasłudze Joe nie słyszałem
- Bo nigdy nie pytałeś, a sam wiesz , że nie przepadam, za rozmową o przeszłości
- Tak , tak . Ty i te twoje sekrety - przewrócił oczami David
- Odpowiadając na twoje pytanie  .....nie wiem na ile zostanę . Nie chce narażać się Jessice
- Mówiłem ci już i nie chce mi się powtarzać- westchnął King
- No siema - do ich stolika dosiadł się Zac z Nathanem i Markiem
- Hejka- odpowiedział Samford
- Mam pewnien pomysł- zaczął Mark- chodzi o specjalną technikę dla Davida i Nathana
- Dla mnie i Nathana ?!
- Yhym . Chodzi o to , że- kontynuował Evans- ty i Nathan jesteście dość szybcy. I pomyślałem ,że możnaby połączyć strzały huraganu Nathana z jakimś nowym strzałem Davida
- Mam wymyślić nowy strzał?- Samford nie był zbyt z tego zachwycony.
-No tak. To nie będzie trudne . Napewno - pocieszył go Mark
- Ale ty wiesz, że czasem doskonalenie techniki trwa długo?- wtrącił King
- No tak , ale jak się postara to da radę
- Ja z chęcią pomogę- dodał Zac
- Ja też- na to stwierdzenie Camilii chłopcy przy stoliku spojrzeli na nią. Zobaczyła kątem oka lekki uśmiech u Joea
- Emmm , ale czy napewno...
- Jest bardzo dobrym graczem. Mogę za nią poświadczyć- przerwał mu Joe . Spuścił ręce ze stołu pod niego. Chciał włożyć do kieszeni, ale poczuł dłoń Camili . Lubił ją. Bardzo. Ale to nie był czas na okazywanie uczuć.
- Okej. To po obiedzie idziemy na trening - zarządził Mark na co reszta się zgodziła.

Gdy zjedli Camila dostała wyprany strój Raimona.
- Dobrze ci w tym - pochwalił Joe
- Dzięki. To co do roboty! - Camila już miała wyjść z szatni gdy przyjaciel ją chwycił za nadgarstek
- Uważaj tylko na siebie. Jessica tak szybko ci nie odpuści. Staraj się ją ignorować
- Jasne. Nie dam jej się tak łatwo. Dobrze mnie znasz , a i chce cie spytać o coś. O co chodziło z tą hipnozą? Nic ci nie jest?
- Przyjdź wieczorem do mojego pokoju to ci wyjaśnię- puścił jej rękę i ruszył do wyjścia. Ona szybko za nim .
Na boisku Camila miała nieco pościgać się z Joem i odbierać mu piłki
- A nie mieliśmy pomagać Nathanowi i Davidowi z techniką?
- Zmiana planów. Zac im pomaga. A wiesz , że w tym jest dobry. Po za tym kilkoro chłopaków z drużyny będzie tam też do pomocy więc nie mielibyśmy miejsca. Po za tym obiecałem ci ,że...słuchasz mnie?- podążył za wzrokiem nieobecnej Camili. Zobaczył Jesscie siadającą na ławce z innymi menedżerkami - Camila skup się- jednak ta patrzyła ze smutkiem i nieco z gniewem na rywalke- ehh rany- rzucił w nią piłką dopiero wtedy się ocknęła
- Co? Jak ?
- Ziemia do Camili. Zignoruj ją. Chciałaś porywalizować prawda?
- Tu?! Na widoku....
- Dokończ to zdanie słowem Jesscia , a osobiście cie zniosę z boiska. Po co się nią przejmujesz?
- Joe ona....to ona cie kocha prawda ? Dlatego jest zazdrosna...
- Zaczyna się. Zgodziłem się na trening z tobą. Gdybym myślał podobnie do ciebie bałbym się tego , że drużyna widzi , że inaczej się zachowuje. Jak będziesz jak wystraszone dziecko nici z treningu rozumiesz ?
- Tak- spuściła wzrok na piłkę. Podniosła ją i spojrzała na przyjaciela- a możemy zagrać tam gdzie będziemy sami ?
Na to pytanue chłopak westchnął zirytowany
- Serio się jej boisz?
- Przecież...
- Odpowiedz . Już.
- Tak . Wiem, że to głupie.
- Więc szykuj się na małą przebieżkę
Poszedł w stronę menedżerek i zabrał dwie butelki wody wskazując na Camile i tłumacząc coś Sylvi. Ta kiwnęła głową i Joe ruszył w stronę przyjaciółki
- Chodź- rzucił chwytając ją za nadgarstek i pociągając za sobą.
Poszli  na jakieś stare boisko. Czasem się tam ściągając .
Kinga nieco przeszedł dreszcz na to co tu się stało, a dokładnie przegrana zakładu z Johnym i Theo
- Zrobiłeś to specjalnie dla mnie?
- Czyli co ?- spytał odkładając butleki na ławkę
- No....to. Zabrałeś mnie na inne boisko bo wiesz , że boje się Jessici
- Nie było by frajdy gdybyś co rusz oddawała mi piłkę, przez zagapienie się na swoją rywalke- odpowiedział wracając do niej.
- Racja. To co zaczynamy ?- upuściła piłkę między siebie , a jego
- No jasne.
Zaczęli. Camila zwinnie odebrała mu piłkę i biegła w stronę bramki , lecz ten wykonał wślizg i odebrał piłkę
- Co tak słabo? - zadrwił biegnąc w przeciwnym kierunku
- Ja ci dam słabo!
Ruszyła za nim. Nagle stanęła i tupęła
- Roślinna pomoc !- krzyknęła.
Z murawy wyrosło duże pnącze , które owinęło się wokół kostki Joea i podniosło chłopaka nieco nad grunt
- No weź! To nie fer!- krzyknął wisząc głową w dół
- Dziękuję za piłkę- Camila przejęła zostawioną piłkę
Dotarła do bramki i lekko kopnęła piłkę. Gdy ta wpadła do siatki szepnęła
- Stop roślinna pomoco
Wtedy pnącze puściło złapanego powodując jego upadek. Roślina zapadła się pod ziemie, nie zostawiając za sobą ani śladu
- 1 do 0 - powiedziała Camila idąc z piłką do Joea
- Oszukiwałaś
- Wcale nie. Każdy ruch dozwolony - przełożyła przedmiot do drugiej ręki , a pierwszą wyciągnęła w stronę leżącego. Chwycił jej dłoń i szybko się uśmiechnął mocno pociągając dziewczyne na murawę. Sam wstał i prędko pobiegł kopiąc piłkę
- Każdy ruch dozwolony!- krzyknął przez ramię
- Oż ty jeden...- szybko wstała i ruszyła za nim.
Gdy miał kopnąć piłkę wskoczyła mu na plecy śmiejąc się i zatykając mu oczy
- Złaź ze mnie ! - krzyknął z rozbawienia, lecz trzymał ją żeby nie spadła
- Szukaj piłki! I co ?! Kto tu jest górą ?! Mów!
-Camila złaź!- przez wygłupy nadepnął na piłkę i oboje wylądowali na murawie śmiejąc się.
- Damy nie ładnie tak zrzucać- oburzyła idę sztucznie
- A co ja twój ogier , że na mnie wskakujesz ?
- A co ? Nie podoba ci się taka pozycja ? Konie zawsze były pomocne
- Emm auł?- wstał podając jej rękę- dzięki za nazwanie mnie koniem
- Nie powiedziałam , że dokładnie nim jesteś. To co ? Kontynuujemy?
Odepchnął ją i znów biegł z piłką.
Grali tak z 30 minut po czym zdyszani usiedli na ławce popijając wodę .
- Niezły jesteś. Zrobiłeś postępy- przyznała Camila biorąc łyk wody
- Dzięki. Tak samo jak ty. Szybko wiesz jak mi odebrać piłkę.
- Cóż trening czyni mistrza. Zmęczony?
- Trochę tak - wysapał i wyrzucił swoją pustą butelkę do kosza.
- To wracamy?
- Nie boisz się już Jessici ?
- Boje się...., ale mam taki dobry humor ,że nic mi go nie zepsuje
King się zamyślił
- Pamiętasz karuzele ?
- W sensie jak mnie brałeś na barki jak jakąś owce i się tak kręciłeś? Pamiętam
Chłopak zagryzł wargę z rozbawienia i złapał Camile
- Ejże ! Joe puść mnie !
- Zobaczymy czy nadal tak głośno piszczysz- ułożył sobie dziewczynę tak , że z jednej strony jego głowy miała swoją, a z drugiej dolny tułów. Zaczął się szybko kręić. Camila zaczęła głośno za to piszczeć
- Wariacie puść mnie ! Kręci mi się w głowie!
- Nie tylko tobie- zwolnił i postawił przyjaciółkę na w miarę równe nogi choć oboje się zataczali przez kręcenie w głowie- hipoteza potwierdzona. Nadal tak głośno piszczysz , a nawet za głośno. Prawie ogłuchłem
- Sam tego chciałeś- dodała ruszając w stronę ławki , lecz prawie się wywaliła gdyby nie szybka interwencja Joea
- Lepiej odpocznij- doprowadził ją do ławki
- A więc tu są gołąbki - powiedział Stev podchodząc
- A ty co tu robisz ?- zdziwił się nieco King
-Ja ? A wy? Słychać was z daleka. Poszedłem na trening i jak spytałem o was to Sylvia powiedziała mi , że poszlicie potrenować gdzieś. Noi proszę. Znalazłem was
- Camila pobiła rekord w piszczeniu. Bębenki mi prawie pękły - zażartował Joe- a właśnie. Jesscia ze mną rozmawiała. Mówiła, że miałeś racje co do mnie . Jak to ujęła twoje słowa? A no tak : Nie jesteś tym kim byłeś kiedyś. Wyjaśnisz mi to ?
- Ehh Joe daj na wsztrzymanie okej ?
Camila poczuła jakby była powietrzem.
- Ja na wstrzymanie? Stary myślałem, że już mamy między sobą poukładane stosunki
- I mamy. Joe tak powiedziałem bo to prawda. Nigdy taki nie byłeś jaki jesteś w tej Inazumie. Ale zauważyłem, że przy pewnej dziewczynie znów się stajesz sobą - Gernow spojrzał wymownie na Camile
- ej w to nie mieszaj ok ?
- Mówię jak jest- odciągnął go nieco od dziewczyny- nie widzisz tego ? To Camila znów przywraca uśmiech na tej poważnej twarzy- pstryknał go w nos- i moim zdaniem to dobrze
- Nie wiem o czym mówisz- Joemu zaczęło mocniej bić serce. Dokładnie wiedział o co chodzi- trzeba wracać do hotelu. Zmęczyłem się.
King wziął piłkę do rąk nie spoglądając na Camile i ruszył w stronę wyjścia
- Ja go nie rozgryze. Czasem jest taki , a czasem taki..., ale ty dasz radę - powiedział Stev czekając , aż dziewczyna wstanie.
- Nie wiem. Joe się zmienił- ruszyli powoli za Kingiem - niby jak się wygłupiamy widzę znów mojego Joea , mojego przyjaciela, który zawsze był dla mnie wsparciem , a gdy jest przy chłopakach z Inazumy jest poważny niczym jakiś ostry profesor historii.
-Daj mu szanse. Znasz go . To cały on. Musi się powkurzać , pośmiać itd.
- Tak , ale......chce , aby wciąż był sobą.
- Może to marzenie się spełni

Inazuma eleven Rozdział 1 : nowa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz