Część 18.

998 59 6
                                    

-Wzywałeś panie?

-Tracisz mój czas na głupie pytania Lucjuszu. Jak zapewne pamiętasz dałem ci do przechowania pewien dziennik. Potrzebuję go.

-Nie jestem już w jego posiadaniu, panie.

-Jak. To. Nie. Jesteś. W. Jego. Posiadaniu.- wysyczał niski, czarnowłosy mężczyzna głosem Lorda Voldemorta.

-Ja...

-Crucio!- warknął, a w pomieszczeniu rozległ się krzyk. W końcu Lord przerwał zaklęcie.- Gdzie on jesst?!

-Za kilka dni będzie w Hogwar...

Po pomieszczeniu po raz kolejny rozniósł się krzyk, a Czarny Pan miał pewność, że Lucjusz Malfoy już nigdy więcej nie zrobi niczego ponad polecenie bez konsultacji z nim...


-Już nie mogę doczekać się ferii- bąknął Blaise. 

Razem z Pansy, Roxanne, Draco oraz Teodorem siedzieli już w pociągu i oczekiwali na odjazd. Potter jak zwykle siedziała zaczytana przy oknie przodem do kierunku jazdy, obok niej siedział Nott, również z nosem w książce. Na przeciwko nich siedział Blaise, Draco oraz Pansy, na której kolanach wylegiwał się kot Roxanne. Parkinson leniwie drapała go za uchem na co sierściuch odpowiadał cichym mruczeniem. 

-Jeszcze nawet wakacje się nie skończyły Blaise...- mruknął Draco. Blondyn od samego rana był w kiepskim nastroju, ponieważ wczoraj pokłócił się z Potter na temat jej matki. Oczywiście on próbował przekonać ją, że rozkopywanie tego nie ma sensu, a ona uparcie twierdziła, że nie może tego tak zostawić i dowie się prawdy z jego pomocą lub bez. Więc Malfoy jako dobry, obrażony, przyjaciel siedział z nią, aż do pierwszej w nocy w bibliotece. W wyniku tego prawie zaspali na pociąg, a Dracon nie zdążył ułożyć sobie włosów, co wielokrotnie wypomniał już Tej-Która-Przeżyła. 

-Właśnie, że się skończyły! Nie oznacza to, że nie mogę chcieć kolejnej przerwy od szkoły! Nie wiem jak wytrzymam te cztery miesiące.

-Pomyśl o dziewczynach- mruknęła Pansy.- Powinno zaraz być ci lepiej.

Zabini zamyślił się na chwilę, a potem gorączkowo przytaknął głową.

-Znasz Diabła lepiej niż on sam- parsknął blondyn.

Pansy w odpowiedzi uniosła brew.

-Nie tylko jego. Pomyśl o kłótniach z Potterem.- Uśmiechnęła się szeroko, zobaczywszy złowieszczy wyraz twarzy Malfoya.

-Skoro jesteś taaaka dobra to co przekona Rox i Teo?- powiedział Blaise z nadzieją na zagięcie brunetki.

-Książki i lekcje- odparła bez zawahania.

-Dziesięć punktów dla Slytherinu- mruknęła Roxanne.

-Jesteście nuuuuudni- burknął czarnoskóry.

-Twoje podboje są nuuudne, Blaise- odgryzła się Potter.- Nie moja wina, że wychowałam się z mugolami- burknęła z nienawiścią.- Mam braki. Duże braki nawet pomimo waszej pomocy. Ciągle mnie coś zaskakuje i to jest frustrujące!

Potter zamknęła książkę z hukiem. Dopiero teraz zorientowała się, że pociąg już dawno zostawił za sobą stację King's Cross i mknął przez pola i łąki.

-Wszystko przyjdzie z czasem, Roxanne- odparł spokojnie Teodor, nie odrywając  wzroku od tekstu.

-To za długo. Nie mam zamiaru odstawać od was.

-I tak to robisz- rzuciła obojętnie Pansy.- To ty z Potterem, a nie my, pokonałaś... sama wiesz kogo. To wyróżnia cię wystarczająco, żeby od nas odstawać. 

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz