Kilka dni później Roxanne leżała na swoim łóżku, rozmyślając o znalezionej bibliotece. Czarnowłosa zdążyła już przeczytać całą książkę, choć nie dawała jej spokoju dedykacja, napisana na wewnętrznej stronie okładki. Ciągle powtarzała w myślach jej treść.
"Dla mojej kochanej przyjaciółki Lily Potter, aby pamietała, kto jest dobry, a kto zły.
Książka zostala wydana tylko w 50 egzemplarzach, a większość została zniszczona, więc używaj jej mądrze.
S.S
Wybacz, że nie zdążyłem jej Tobie podarować, Lily.
S.S"Książka miała należeć do mojej mamy, ale S.S nie zdążył jej przekazać. Tylko kim był S.S? Czy ciągle żyje? A jeśli żyje, czy mogę się z nim jakoś skontaktować? Czy wtedy opowiedziałby mi coś o mamie i tacie? Co tak właściwie ta książka robiła w dziwnej części biblioteki? Na cegle w tajnym przejściu było wyryte imię mojej mamy i jakiegoś Sev'a. Czy S.S może być tym "Sev'em"?Według książki ostatnia wojna czarodziejów, nieoficjalnie, zaczęła się kilkanaście lat przed moimi narodzinami. Czarownicy podzielili się na trzy grupy: jasną- Dumbledore'a, ciemną- Lorda Voldemorta oraz na osoby, które nie określiły swojej strony, ale pomagały jednej z nich. Autor nie szczędził barwnych opisów tortur, czy sposobów na wydobycie tajnych informacji- na przykład podanie komuś eliksiru wielosokowego (czymkolwiek on był) i podszywanie się pod bliską osobę człowieka, który posiadał potrzebne informacje.—analizowała Roxanne.
Faktem, który zadziwił Potterównę było to, że jasna strona używała brutalniejszych metod niż ciemna. Wywnioskowała także, że Dumbledore wszystko zaczął od ataku na mugoli, a następnie złożył to na Lorda Voldemorta i Śmierciożerców. Nikt nie uwierzył Czarnemu Panu, bo przecież Albus Persiwal Wulfryk Brian był taki dobrotliwy, że nie skrzywdziłby nawet muszki!
Harry poruszył się niespokojnie na dolnym łóżku, uderzając nogą w ścianę oraz przyprawiając Rox o sekundowy zawał. Dziewczynka zerknęła na zegarek, stojący na szafce nocnej.
—Ósma dziesięć, zaraz powinna wstać ciotka— mruknęła cicho, a chwilę potem w jej główce utworzył się złowieszczy plan.
Najciszej jak tylko mogła zeszła ze swojego posłania i czmychnęła do kuchni po szklankę wody, uważając oczywiście na skrzypiący schodek. Gdy wróciła do pokoju stanęła przy Harrym, opierając się o kolumienkę łóżka.
—Harry, czas wstawać, bo zaraz przyjdzie ciotka—powiedziała melodyjne, przeciągając literkę "o".
Odpowiedziało jej ciche mruknięcie. Napiła się trochę wody.
—Mój brzydszy klonie, czy mógłbyś łaskawie wstać?— spytała głośniej, ale uważając by nie obudzić wujostwa.
—Rox, idź spać—odburknął.
—Okey, sam się prosiłeś, braciszku—parsknęła, wypijając kolejny łyk wody.
Odczekała pięć sekund, dając bratu czas na zrezygnowanie ze spania, a potem wylała ją na głowę jej bliźniaka. Harry natychmiastowo się rozbudził, wstając z łóżka i jęcząc z bólu, ponieważ uderzył głową w górny materac.
—Roxanne—wyjęczał, pocierając czoło—Musiałaś?
—Tak, musiałam—odparła z psotnym uśmiechem, a potem dodała- Pierwsza zajmuję łazienkę, braciszku.
Szybkim ruchem zgarnęła swoje ciuchy i ruszyła w kierunku łazienki. Otwierając drzwi od ich pokoju zderzyła się z ciotką. Wybąkała przeprosiny i wznowiła pielgrzymkę do toalety.
—Już wstaję—powiedział brunet, widząc, że Petunia otwiera usta, aby rozpocząć swoją codzienną tyradę.
Dziesięć minut później Roxanne stała w kuchni, przygotowując śniadanie i słuchając narzekania wuja na polityków i pogody, oraz ciotki, która paplała na temat sąsiadek. Gdy Harry wszedł do kuchni całą swoją siłą woli powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem. Jego siostra wyglądała jakby miała zaraz zamordować ich wujostwo. Podszedł do niej i zabrał nóż, który trzymała nad deską do krojenia.
—Roxanne, opanuj się. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem możesz dostać dożywocie— parsknął cicho.
—Mam prawie jedenaście lat. Mogliby mnie co najwyżej wsadzić do poprawczaka lub szpitala psychiatrycznego, głupku— odparowała równie cicho.
—Czemu to ty jesteś tą mądrzejszą?— westchnął, zabierając talerze z jedzeniem i stawiając je na stole.
Gdy wszyscy siedzieli już przy stole wuj Vernon postanowił dać bliźniakom zadania.
—Wy dwoje— powiedział, wskazując na Roxy i Harry'ego—macie wysprzątać cały dom, zmyć naczynia, wytrzepać dywany, umyć mi samochód, sprząrnąć szopę, wypielać rabatki Petunii, a okna w domu mają lśnić!
—Ale nie damy rady tego zrobić w jeden dzień wuju!— zaprotestowała Roxanne.
—Musicie to zrobić, a jeśli nie to czeka was kara—odparował, ucinając tym samym dyskusję.
Po skończonym posiłku rodzeństwo wzięło się za zmywanie.
—Rox, nie damy rady tego zrobić— wyszeptał Harry.
—Słyszałeś co powiedział wuj. MUSIMY to zrobić. A teraz do dzieła, braciszku.
Kilka godzin później rodzeństwo, ledwo trzymając się na nogach, kończyło trzepanie dywanów i miało brać się za mycie okien, gdy w drzwiach wejściowych pojawił się Vernon.
—Marsz do salonu!— wydarł się na Potterów.
—Tak jest, wuju— wymamrotali chórem.
—Dlaczego nie zrobiliście wszystkiego, czego wam kazałem?!— wydarł się Vernon, stojąc przed bliźniakami w kuchni- Nie zrozumieliście prostego polecenia?!
—Wuju, ale my napr...—zaczęła Roxanne, ale nie skończyła, ponieważ Vernon uderzył ją w policzek. Dziewczynka upadła na podłogę, Harry wpatrywał się w niego oniemiały.
—Ty... ty...— wyjąkał Harry, zacisnął dłonie w pięści z żądzą mordu w szmaragdowych oczach, tak bardzo podobnych do zaklęcia, które zostawiło bliznę na czole czarnowłosego...
Nagle niewidzialna ręka pchnęła Vernona na przeciwległą ścianę, z której spadło zdjęcie Dudleya.
—O kurczaczek!— wyszeptał Harry oszołomiony.
Nie tracąc więcej czasu na oglądanie tak przyjemnego widoku, jakim jest zamroczony Dursley, Harry wziął Rox na ręce i zaniósł ją do ich pokoju. Potem szybko wrócił po lód w kostkach i głośno tupiąc podczas wchodzenia po schodach, wrócił do Rox. Dziewczynka zajęła dolne łóżko i z pomocą czarnowłosego trzymała prowizoryczny, zimny kompres owinięty ręcznikiem przy policzku.
—Rox, widziałaś to?—zapytał z entuzjazmem.
—To, znaczy co?—wymamrotała.
— To, które pchnęło wuja na ścianę!
—Słucham?! Coś go pchnęło na ścianę?!
—Serrio!
—Mamy przesrane...— wyjęczała, a Harry rzucił jej karcące spojrzenie.
—Ale...
—On może wziąć to za przejaw... nie wiem... magi na przykład! Magiczne to niewyjaśnione, a niewyjaśnione jest złe. To jest ich rozumowanie, kapujesz?
—Jasne- odparł nieprzekonany.
—Sprawdziłeś mu puls?
—Nie
—Żyje?
—Raczej tak.
—No to chyba nie trafimy do poprawczaka.
—Może byłoby to dobre wyjście?- zawahał się Harry.
—Kpisz, czy o drogę pytasz?— zapytała Rox— Bidul to nie miejsce dla nas. Mamy rodzinę, mimo, że są okropeczni. Ciotka Petunia jest siostrą naszej mamy! Musi być choć trochę do niej podobna!
—Roxanne, daj sobie spokój. Nasza mama była dobra. Ciotka nigdy nie reagowała kiedy wuj nas bił. Mama nie pozwoliłaby na to.
—Wiem Harry. Wuj będzie wściekły.— Po chudych policzkach dziewczynki pociekły słone łzy— On nam tego nie daruje. Zemści się. Ja nie chcę tak żyć!
Harry przytulił swoją siostrę, dając jej się wypłakać.
—Ja nie chcę, Harry...— wyszeptała, pociągając nosem.
CZYTASZ
Golden Twins on The Dark Side
Hayran Kurgu"Przyjaciól trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" "-Siadaj i słuchaj mnie uważnie- powiedział gładząc jej policzki- Nie pozwolę Ci zginąć. Zbyt wiele dla mnie znaczysz, gówniarzu." Co by się stało gdyby Lily Potter urodziła bliźniaki? Która stron...