Część 27.

696 58 14
                                    

Według Potter święta nadeszły zbyt szybko. Nim się obejrzała cały Hogwart udekorowany był zaczarowanym śniegiem, girlandami, a w niektórych miejscach chodziły miniaturowe renifery. W Wielkiej Sali stały wielkie, pięknie przystrojone choinki, które własnoręcznie przytachał Hagrid. Były też aniołki śpiewające kolędy, niestety bardzo fałszowały. Za każdym razem, gdy pojawiały się w pobliżu Weasleyów pozbywali się ich na inny sposób- transmitując je w najróżniejsze przedmioty, kopiąc lub grożąc, że przerobią ich na składniki do eliksirów. Czasami się zdarzy, że robią wszystkie sposoby na raz.

-Twoi uczniowie nie przepadają za aniołkami, zauważyłeś Severusie?- zapytała któregoś poranka Minerwa. Posłała swojemu koledze uśmiech i zamoczyła usta w jego napoju.- Merlinie, co za obrzydlistwo. Słodzisz cokolwiek?

-Tak, dopiero jak się upewnię, że nie podkradniesz mi kawy- burknął, wyrywając jej kubek.

-Wracając do twoich uczniów...

-Jak słusznie zauważyłaś to moi uczniowie, więc zajmij się swoimi- posłał jej wredny uśmiech. Oboje usłyszeli odgłos, jakby ktoś za bardzo nadmuchał balon i ten w konsekwencji pękł.- Przed chwilą Lee pozbył się gnoma w dość... wybuchowy sposób.

-Dobry Merlinie, przechodzę na emeryturę...- westchnęła, ruszając w stronę Jordana.

Severus uśmiechnął się pod nosem i wrócił do picia czarnej kawy. Tak czarnej jak jego szaty. I dusza. Zaśmiał się w duchu, kochał swoje życie, znęcanie się nad gryfonami i straszenie puchonów. O właśnie, jak będzie wychodził musi obok nich przejść, robiąc skwaszoną minę. Potter... co robi Potter, nie jego, przy stole JEGO ślizgonów?

-Czego chcesz Potter?- warknął Draco, gdy podszedł do nich wybraniec. Harry nadal był chudzielcem. Miał zawistny wyraz twarzy i wpatrywał się prosto w swoją siostrę.

-Nie twoja sprawa Malfoy- odburknął.- Dyrektor chce się z tobą widzieć po obiedzie. Tuż przed wyjazdem.

-I co? Wysłał swojego pupilka, żeby mi o tym powiedzieć? Milutko.- odparła równie uprzejmie.- A teraz sówko, wypierdzielaj po krakersa do swojego pana.

-Zdrajczyni- syknął.

-Wypierdalaj Potter- Blaise wstał i syknął w stronę gryfona. Ciemnoskóry górował nad niskim chłopakiem, a kilka osób zaczęło im się przyglądać. Nott i Malfoy również się podnieśli. Od stołu gryffindoru wstała Granger i pędziła w ich stronę, burcząc coś pod nosem.

-Na twoim miejscu bym się pilnowała- odparła pewnie Roxanne, która nadal siedziała na ławie. Oparła głowę na złączonych dłoniach i obserwowała chłopaków. Wyglądała jak zaciekawiony kot, a pręga na oku dodawała jej uroku.- Wszedłeś do gniazda węży. 

-Harry daj spokój, nie warto- powiedziała Granger i odciągnęła go za ramię  z powrotem do ich stołu. Dopiero wtedy zauważyli, że nawet starsi ślizgoni obserwowali nienawistnie Pottera, a inne domy z chęcią patrzyły na widowisko.

-Cholera jasna- westchnęła Roxanne.

-Ta, lepiej bym tego nie ujął Potter- zaśmiał się Blaise.

-Chce człowiek w spokoju przeżyć ostatni dzień przed świętami, a tutaj taki... taki...- zaczęła gestykulować, pokazując na Pottera.

-Chuj?- podpowiedział czarnoskóry.

-Nawet pasuje- stwierdził Draco.

-Masz pomysł czego może chcieć od ciebie Dumbledore?

-Oprócz zepsucia tego wspaniałego dnia? Nie mam pojęcia, Mopsiku.

Po posiłku ruszyli na kilka ostatnich lekcji, które tego dnia zostały skrócone, aby uczniowie byli wieczorem w Londynie. Większość nauczycieli, aby wprawić ich w wesoły nastrój mówiła o rzeczach, które mogły przydać się podczas świąt. Nie licząc Snape'a, który miał jeszcze gorszy humor niż zazwyczaj (prawdopodobnie przez aniołki, które świergotały za drzwiami od jego sali). W końcu przyszedł czas na obiad, a dwie godziny po nim spacer do pociągu. A jeszcze przed spacerem wizyta u dyrektora.

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz