Część 7.

1.5K 77 10
                                    

Pierwszy września. Padało. Z samochodu pośpiesznie wyszła dwójka jedenastoletnich dzieci. Auto odjechało z piskiem opon, a człowiek, który je prowadził podśpiewywał wesoło pod nosem, bo nareszcie pozbył się dziwolągów z domu. Dla tego ograniczonego umysłowo człowieka zaczęła się sielanka... tylko na kim będzie teraz odreagowywał złość? Może kupi sobie jakiegoś psa? Nie, Petunia dostałaby szału od sierści. Trudno, teraz czas na piwo. Dzieci w tym czasie chwyciły swoje kufry oraz klatki ze zwierzętami i ruszyły na dworzec Kings Cross.

-Z jakiego peronu odjeżdża nasz pociąg?- burknął Harry, wkładając ich kufry na wózek.

-Dziewięć i trzy czwarte- odparła Roxanne z biletem w dłoni.

-Ale to musi być jakaś pomyłka!

-Magia braciszku... magia.

Harry prychnął wściekle- Ciekawe jak go znajdziesz, co?!

-Wstałeś lewą nogą czy coś innego?

-Odwal się.

-Uważaj na słowa.

-Bo co?

-Bo jajco! Możesz w końcu uciszyć swoją jadaczkę?- syknęła, a jej oczach migotały niebezpieczne iskierki.- W porównaniu do Ciebie przynajmniej próbuję znaleźć ten peron!

Harry posłał jej groźne spojrzenie, jednak nie odezwał się.

Ruszyli w stronę peronu dziewiątego. Zewsząd dobiegały odgłosy rozmów, gwizdki pociągów oraz nawoływania. Harry szedł z opuszczoną głową, wpatrując się w swoje podniszczone tenisówki. Hedwiga, bo tak chłopak nazwał swoją sowę, pohukiwała cicho. Nagle dobiegła ich rozmowa matki z synem, którzy szli przed nimi.

-... czystokrwisty. A to zobowiązuje cię do, przynajmniej, ocen dobrych. Nie przynieś nam wstydu w Hogwarcie, synu- powiedziała sucho kobieta. Jej włosy były czarno-białe, miała na sobie szmaragdową garsonkę oraz spódnicę, sięgającą kostek, tego samego koloru.

Oczy Roxanne zalśniły na słowo "Hogwart". Spojrzała na Harry'ego, niemo przekazując mu, żeby się zachowywał. Przyśpieszyła kroku, aby zrównać się z kobietą.

-Przepraszam panią- zawołała. Kobieta zatrzymała się i spojrzała ponaglająco na czarnowłosą.- Czy wskazałaby nam pani, gdzie znajdziemy peron dziewięć i trzy czwarte?

Kobieta spojrzała na nią oceniająco. Obok Roxanne stanął Harry. Blondwłosy chłopak, syn tej zimnej jak lód kobiety, zmierzył go wzrokiem. Kiedy zielone oczy chłopca spotkały stalowe tęczówki blondyna, Harry wzdrygnął się. Było w nich coś... coś przyciągającego.

-Możecie iść z nami- odparła i ruszyła przed siebie.- Jak się nazywacie?

-Roxanne oraz Harry Potterowie, pani Malfoy- odparła i pochyliła głowę w geście szacunku. Harry i blondyn rozmawiali cicho, nie zwracając na nie uwagi.

-Skąd znasz moje nazwisko, dziecko?

-W jednej z książek, którą czytałam, był opis pani oraz pani męża. A zważywszy na dość charakterystyczny kolor pani fryzury nietrudne było rozpoznanie pani.

-To tutaj- pani Malfoy zignorowała jej wypowiedź i wskazała na ścianę między peronem dziewiątym a dziesiątym.- Musicie w nią wejść.

-Dziękujemy bardzo. Do widzenia- odparli chórem. Malfoy'owie przeszli przez barierę, znikając im z oczu.

-Harry?

-Hm?

-Czeka nas nowe życie. Właśnie za tą ścianą zaczniemy nowy rozdział.

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz