Część 32.

408 34 7
                                    

Dwór Malfoyów jak zwykle otaczał się ciemną aurą. Nawet wtedy, gdy mocno świeciło słońce. Ciemne korytarze spowite mrokiem i wszechogarniająca cisza prawdopodobnie wkrótce spowodują trwałe ciarki na plecach mieszkańców. Zwłaszcza, że w tym ogromnym dworze znajdowała się dwójka dzieci, nastolatków właściwie. Dwoje ślizgonów siedziało na przeciw siebie w bibliotece robiąc zadane prace domowe. Potter zajmowała się transmutacją, a Malfoy zaklęciami. Oboje lekko poruszali różdżkami ćwicząc ich ruch, przygotowywali się do prawidłowego zaklęcia.

-Jesteś strasznie cicha- zagaił po jakimś czasie Draco.

-Wolisz, żebym co chwila wyskakiwała z tekstem, że "mój ojciec się o tym dowie"- parsknęła, modulując głos, aby ten przypominał Dracona.

Draco przymrużył oczy.- Żałuję, że w ogóle to powiedziałem.

-I dobrze, trzeba było skupić się na zaklęciach.- Ucięła, powracając wzrokiem do podręcznika

Kilka minut później Draco znów przerwał otaczającą ich ciszę.

-Tak właściwie to czemu nie możesz spędzić u nas całych wakacji?

Roxanne zesztywniała. Dlaczego Draco chciał żeby spędzała u nich całe wakacje? Przecież była tylko brudną szmatą. Nie wartą uwagi, ani opieki. Zawsze sama. Gorsza od innych.

Cholera, uspokój się, wcześniej mu to nie przeszkadzało, sam nawet cię zaprosił!- zganiła się sama w myślach.- Mój chory umysł płata mi figle i chce mnie jeszcze bardziej zdeptać niż ten cholerny mugol. Co to to nie, Merlinie, nie!

-Roxy...? Odpłynęłaś...

-Tylko Dumbledore zna odpowiedź na to pytanie, Draco- odparła ze smutkiem w głosie, jednak gdy podniosła na niego wzrok, okazał się pusty.- To była jego decyzja, aby nas tam umieścić i to on odmówił, gdy go o to poprosiłam w tamtym roku. Jestem wdzięczna, że twoi rodzice pozwolili mi przyjechać chociaż na tydzień.

Posłała mu lekki uśmiech i wróciła do zadania z transmutacji.

Draco więcej nie poruszył tego tematu. A tym bardziej nie zapytał o to, dlaczego jej blizna w oku zamigotała na czerwono.

Od kiedy wuj Vernon skrzywdził Roxanne, dziewczynie zdarzały się momenty kiedy rozsądek szedł spać, a ona wykonywała wszystko mechanicznie. Włączał jej się autopilot, którego nie wiedziała nawet, że miała przez te wszystkie lata. Tak było i tym razem. Gdy obudziła się po koszmarze, w którym Vernon szarpał ją za włosy i krzyczał prosto w twarz, że jest tylko durną szmatą i te jej magiczne sztuczki nie pomogą. Za to, że nie wstała przed nimi i nie posprzątała łazienki. Zerwała się do siadu i tak jak spała wyszła z pokoju.

Jakiś czas później Narcyza przywołała do siebie Draco. Chłopak myślał, że chciała upewnić się czy Roxanne i on mieli już wszystko naszykowane do szkoły. Jednak minął się z prawdą. Narcyza, elegancka jak zwykle, siedziała w głównym pokoju dziennym i czytała proroka codziennego. Jej syn nie mógł nie zauważyć twarzy zbiega rzucającej się na pierwszej stronie. "Syriusz Black uciekł z Azkabanu!"- tak głosił nagłówek. Jej kochany kuzyn uciekł z więzienia czarodziejów. Po dwunastu latach spędzonych w zamknięciu, w otoczeniu dementorów, paskudnych kreatur i jeszcze gorszych współwięźniów...

-Ona sprząta łazienkę- powiedziała cicho Narcyza, tak jakby sama nie wierzyła, że to wyszło z jej ust.  Nieobecny wzrok skierowała w końcu na Dracona.

-Ale kto?

-Roxanne.

-Co?- sapnął zaskoczony.

-Ona sprząta naszą łazienkę, Draco. - mruknęła niespokojnie. Usta zacisnęła w cienką kreskę. - Porozmawiaj z nią synu, albo ja to zrobię.

-Oczywiście matko- odparł, a potem wyszedł z pokoju.

Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły pobiegł do pierwszej łazienki, potem kolejnej i następnej, aż w końcu znalazł ją w łazience najbliżej pokoju jego rodziców. Draco zatrzymał się w pół kroku, tuż w progu. Roxanne klęczała na podłodze, którą szorowała ryżową szczotką. Nadal w piżamie, którą była stara koszulka Dudleya i jego spodenki. Obok niej stał skrzat domowy i biadolił od rzeczy, jednocześnie tłukąc głową w ścianę. Blondyn był przekonany, że ten obraz zostanie w jego pamięci na zawsze.

-Rox...?- zawołał cicho. Jego ręce opadły bezwiednie wzdłuż tułowia. W głowie szalało tysiące myśli, a serce tłukło, jakby miało wyskoczyć z jego klatki piersiowej i rozbić się na tysiące kawałków o podłogę. Dziewczyna- która- cholera- przeżyła nie zareagowała. 

-Wuj mnie zatłucze- wyszeptała, jednak zagłuszył to odgłos szczotki i brzdęk mizernej główki skrzata domowego. Oczy miała szeroko otwarte, palce mocno zaciśnięte, a bólu kolan już nawet nie czuła. Wszystko sprowadzało się do szczotki i tego żeby na podłodze nie było ani jednego zabrudzenia. ANI KURWA JEDNEGO, tak jak mówił wuj.

-Roxy...- spróbował kolejny raz Draco. Nadal nic. Blondyn zmarszczył brwi, nie zastanawiając się dwa razy podszedł do niej i delikatnie złapał ją za ramię. Potter wzdrygnęła się. W końcu spojrzała mu w oczy i jakby oprzytomniała.- Co ty tutaj robisz, Roxy?- spytał łagodnie.

Delikatny nacisk na ramieniu kazał podnieść jej się z klęczek.

Nie dotykaj mnie, Draco, proszę.- przeszło jej przez myśl.- Proszę, puść...- Jednak nie odważyła się o to poprosić. Zacisnęła dłonie w pięści.

-Ja...- odwróciła wzrok.- Draco, ja przepraszam, ja nie chciałam, ja...

-Wszystko dobrze, Roxy- powiedział spokojnie. Przybrał zmartwiony wyraz twarzy, jednak w głębi duszy pragnął ją przytulić, tak jak robią przyjaciele. Jednak to na jaki dystans się trzymała powstrzymywał go.- Chodź, pójdziemy do ciebie do pokoju i się położysz, dobrze?

-Ja...

-Jeśli chcesz możemy z kuchni wziąć czekoladowe żaby. Chodź, Roxy, zjemy kilka żab, a potem w coś pogramy u ciebie w pokoju.

-Dobrze Draco.- Poddała się niechętnie, spuszczając wzrok na swoje bose stopy.

Co ty na Merlina robisz, Roxanne?!- skarciła się w myślach.

-Ale najpierw się przebierzesz, nie będziesz chodziła cały dzień w piżamie. Albo mój ojciec się o tym dowie- zażartował lekko. Ujął ją pod ramię i powoli kierowali się do ich części dworu.

-Synek tatusia- parsknęła automatycznie.

Wszystko miało być dobrze. Szkoda, że nie wiedziała, że przez łączącą ich więź pewien Czarny Pan doskonale widział co się z nią stało i tylko czekał, aż w dziewczynie obudzi się chęć zemsty, tak silna jak żadna inna. Tak silna, że jedynie ona będzie mogła ją ujarzmić, nikt inny. A wtedy nikt ani nic nie powstrzyma Tej, Która Przeżyła do dokonania okropnej zbrodni, tuż pod nosem Albusa Dumbledore'a. Już jego w tym głowa, aby do tego doszło.

Kolejne kilka dni Draco usilnie starał się odciągnąć Roxanne od książek, jednak jej wewnętrzny mól książkowy nie miał zamiaru wyściubić nosa z tak cennej biblioteki, aż do pierwszego września. Potter zagłębiała się w księgi o szarej magii. Księgi z pogranicza białej magii, zbyt nieetyczne według białych czarodziejów. Jednak ród Malfoyów miał to gdzieś. Magia to magia, od czarodzieja zależało jak ją spożytkuje. Tak samo nóż- nie jest niebezpieczny dopóki ktoś nie zamierza nim kogoś dźgnąć. A magia miała o wiele więcej zastosowań niż mugolskie noże. Chociażby starożytne runy, które Roxanne wybrała na dodatkowy przedmiot na trzecim roku, razem z numerologią stanowiły bramę do odkrycia niesamowitej wiedzy magicznej. A sprytna Potter zamierzała ją zdobyć, zarówno bramę jak i całą resztę za nią. Dlaczego? Żeby nigdy więcej nie dać się stłamsić, nigdy więcej nie być poniżaną i nigdy więcej, ale to przenigdy nie dać nikomu nad sobą takiej władzy, jaką miał wtedy nad nią Vernon Dursley.


________
Hello kochani
Jak mijają Wam wakacje?

Dziś krócej, ale podróż do Hogwartu chciałam zostawić na następny rozdział ;)
Więzień Azkabanu to moja ulubiona część, więc mogę Wam powiedzieć tylko tyle, że będzie się działo ;*

Bądźcie gotowi 

Do przeczytania,
Akinomiczka

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz