Część 3.

1.8K 82 7
                                    

Tak jak przewidziała Roxanne, wuj wymierzył im solidną karę. Na całe szczęście bliźniaków zrobił to dopiero trzy dni później, a przez ten czas starał się ich unikać. Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie, więc pewnego ranka Vernon zapukał do drzwi ich pokoju i kazał im się stawić w salonie za dziesięć minut. Rodzeństwo z niezadowolonymi minami zeszło do salonu.

-Wuju, my naprawdę się staraliśmy to wszystko zrobić-powiedziała Roxanne na usprawiedliwienie.

-Zamilcz głupia dziewucho! Nie dość, że nic nie robicie to jeszcze mi pyskujecie, głupie darmozjady!

-To nie nasza wina, że nasi rodzice nie żyją!-zakrzyknął Harry, stawiając krok w stronę Vernona.

-Mogliśmy oddać was do sierocińca! Nigdy was tu nie chciałem, to Petunia się za wami wstawiła, żebyście nie trafili do sierocińca, idioci! Chciałem was oddać kiedy tylko zobaczyłem was na progu MOICH drzwi! I to wasza wina, że Ci nieudacznicy nie żyją!

-Nie mów tak o naszych rodzicach!- wykrzyczała Rox ze łzami w oczach.

-Co wy o nich wiecie- zaśmiał się Dursley- Piękne nic. Byliście tycimi gówniarzami, kiedy mieliście wypadek!

-Dlaczego nie możesz z ciotką traktować nas normalnie?!- zapytała Roxanne- Dlaczego nawet nie próbujecie zastąpić, chociaż w jakimś stopniu, naszych rodziców?! Dlaczego Dudley zawsze ma lepiej- krzyczała coraz głośniej, zaciskając pięści- Dlaczego się nad nami znęcasz?! Dlaczego?!

Szklanki, które stały na blacie, zaczęły drżeć, ekran na telewizorze zaśnieżył się, a zdjęcie Dudleya stojące na kominku pękło na pół. Harry patrzył na to zdezorientowany. Co to było do jasnej anielki?! Rox uspokoiła się troszkę, widząc białą twarz brata. Drżenie ustało. Spojrzała z przerażeniem na swoje dłonie, cofając się o kilka kroków do tyłu.

-To ty zrobiłaś, dziwolągu!-zagrzmiał Vernon- Do pokoju, ale już!!! Bez jedzenia przez tydzień! Sama woda!!!

-Ja... ja... ja nie chciałałam!- zakrzyknęła Roxanne.

-DO POKOJU!!!

Harry pociągnął Roxanne do ich sypialni i usadził ją na łóżku.

-Ja nie chciałam Harry- wyszeptała, spoglądając na swoje kolana- Nie chciałam.

-Wiem, ale to zrobiłaś. I teraz już nic nie poradzimy. Dobrze, że nie kazał nam spać na dworze, jak dwa lata temu.

-Marne pocieszenie- wymamrotała, pocierając oczy.

-No wiesz, zawsze mógł przywiązać nas na łańcuchu, tak jak trzy lata temu- powiedział, ale nie ciągnął dalej

-Nie nadajesz się do pocieszania Harry- stwierdziła-Ty też widziałeś, jak pękła ramka zdjęcia Dudleya?

-Tak, ale przecież nikt jej nie dotykał. Dziwne to.

-Może rodzice nad nami czuwają. Czasem mam wrażenie, że stoją blisko i nam pomagają.

-Oni są w niebie. Nie mogą tak sobie schodzić na Ziemię- odparł cierpko.

-Skąd to niby wiesz? Byłeś tam kiedyś?

-Jesteś wredna-fuknął, zakładając ręce na klatkę piersiową.

-Przepraszam?-uśmiechnęła się złowieszczo.

-A teraz mnie przerażasz...

-Nie moja wina, że jesteś boidudkiem.

-Wcale nie jestem!

-Jesteś.

-Nie!

-Tak i koniec dyskusji- Harry łypnął na nią złowrogo, ale ona nie zwróciła na to uwagi- pomyśl sobie, że za kilka godzin będziemy mieli jedenaście lat. Jeszcze siedem i się stąd wyrwiemy!

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz