Po kilku minutach pociąg zaczął zwalniać, więc wszyscy pakowali się i dokonywali ostatnich poprawek na swoich szatach. Przyszli uczniowie Hogwartu z przedziału Draco, powoli przeciskali się przez tłum nastolatków, aby wyjść na peron. Malfoy i Parkinson spoglądali na wszystkich z góry mimo, że nie należeli do najwyższych. Ich głowy niesione wysoko, prosta postura, lekki krok- wszystko składało się na idealne wychowanie przyszłych arystokratów, którzy już za kilka lat będą dorosłymi przedstawicielami najwyższych warstw społecznych w czarodziejskim społeczeństwie.
Kiedy w końcu dostali się na peron, ich uszy zalał jeszcze większy hałas niż w korytarzach wagonów. Uczniowie zlewali się w jedną zwartą masę, próbując dostać się do powozów. Natomiast najmłodsi przyglądali się wszystkiemu z ogromnym zaciekawieniem. Znad tłumu uczniów przebijała się ogromna postać- miała ponad dwa metry i wielkie kłaczory wokół głowy. Miał na sobie ciemny płaszcz, przepięty ogromnym, skórzanym pasem.
-Pirwszoroczni! Pirwszoroczni do mnie! No dalej! Do mnie! Pirwszoroczni!- wołał w najlepsze olbrzym. Roxanne oraz jej towarzysze ruszyli w jego kierunku, słuchając marudzenia Draco o tym, że przemoczy sobie szatę oraz o tym, że olbrzymi nie powinni uczyć w Hogwarcie.
Kiedy znaleźli się już blisko olbrzyma, on właśnie zagadywał Harry'ego. Roxanne zauważywszy to, posłała krótkie spojrzenie swoim towarzyszom i ruszyła ratować brat.
-... holibka, Harry, to ja żem was do wujostwa przyniósł- mówił z ożywieniem.
Roxanne stanęła obok Harry'ego, zasłaniając Weasleya. Zapytała czy wszystko w porządku, na co brunet odparł, że tak.
-A to kto?- spytał olbrzym, patrząc na Potterównę.
-Moja siostra, Hagridzie.
-Roxanne, jaka z ciebie ładna kobita wyrosła.- Olbrzym pociągnął nosem, jakby miał się zaraz rozpłakać, a potem przeprosił ich i wrócił do nawoływania pierwszorocznych.
Harry zwrócił się do Roxanne.
-Gdzie byłaś, kiedy cię nie było?
-Poznałam kilka nowych osób, braciszku. Może kiedyś was sobie przedstawię- odparła, a następnie spojrzała na niego jakby popełnił największy błąd w życiu zadając się z Ronaldem. - A teraz wybacz, ale chciałabym do nich wrócić. Widzimy się w zamku.
Odwróciła się na pięcie i prawie zderzyła się z klatką piersiową Teodora Notta, który złapał ją za ramiona, żeby utrzymała równowagę.
-Wszystko w porządku? Długo cię nie było, a zaraz będziemy wchodzić do łodzi- powiedział do dziewczyny, zerkając na Pottera i Weasleya. W głowie bruneta zachodziły największe procesy mózgowe, które miały pomóc mu oszacować, czy Potter i Weasley stanowią zagrożenie.
-Tak, jest dobrze. Chodźmy już.- Pociągnęła go za rękaw szaty i zniknęli w tłumie.
Chłopcy spojrzeli na siebie zdezorientowani.
-Kto to był?- spytał Rona, ruszając w stronę Hagrida, który zmierzał w stronę jeziora, gdzie stały łódki.
-Nie mam pojęcia- oparł szybko, spoglądając uważnie pod nogi. Mrok oraz korzenie drzew utrudniały poruszanie się.
-Może jej nowy znajomy?- mruknął Harry.
Odpowiedź Rona zagłuszył tubalny głos Hagrida, mówiący, że do łódek mają wchodzić po cztery osoby i ani jednej więcej. Nagle przebiegł obok nich pucowaty chłopak.
-Teodora!- wykrzyknął, łapiąc żabę u stóp olbrzyma. Spojrzał przerażony na Rubeusa.
-Holibka, pilnuj swojej ropuchy, młody. A wy na co czekacie, holibka? Do łódek!
CZYTASZ
Golden Twins on The Dark Side
Fanfiction"Przyjaciól trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" "-Siadaj i słuchaj mnie uważnie- powiedział gładząc jej policzki- Nie pozwolę Ci zginąć. Zbyt wiele dla mnie znaczysz, gówniarzu." Co by się stało gdyby Lily Potter urodziła bliźniaki? Która stron...