Część 29.

626 45 27
                                    

Kilka następnych tygodni minęło względnie spokojnie. Ślizgoni obserwowali gryfonkę, nauczyciele robili testy, Hagrid był Hagridem, a Roxanne zastanawiała się co jest takiego ważnego w tym dzienniku. I dlaczego znalazł się w rękach Ginny? Ślizgonka siedziała w pokoju wspólnym na fotelu przy kominku. W rękach trzymała "Historię Wojen Czarodziejów XX wieku". Było jeszcze wcześnie, inni z jej roku spali, więc mogła w ciszy i spokoju analizować kolejne strony.

-Potter- dobiegło zza jej pleców ciche warknięcie. Spięła się cała i zaczęła modlić się do Merlina.- Co Ty tu robisz tak wcześnie?

-Czytam, profesorze.

-Ta książka nigdy nie powinna trafić w twoje ręce- stwierdził chłodno.

-Ale trafiła- odpowiedziała jeszcze chłodniej, odwracając się w końcu do swojego opiekuna.- Wspaniale napisana, czytał pan? Rozdział o sobie samym również?

-Potter...

-Bo ja niestety nie miałam takiej możliwości, ponieważ ktoś go wyrwał. Ale zapomniał usunąć go ze spisu treści.

Merlinie, Potter będzie moją zgubą- przebiegło Severusowi przez myśl.

-Chcę wyjaśnień profesorze. Tak właściwie nic nie wiem o swojej przeszłości, jedynie jakieś bujdy i uwielbienie przez połowę magicznego społeczeństwa. Przez drugą oczywiście nienawiść. A ta książka pokazuje to z trzeciej strony i myślę, że to ona jest najbliżej prawdy- powiedziała na jednym wydechu, nawet nie mrugając. Wbiła za to intensywnie zielone oczy w Snape'a, a pręga znowu zamigotała na czerwono.-Sev, tak się do pana zwracała prawda? Nie jestem głupia, umiem połączyć kilka kropek, zwłaszcza tak oczywistych. Dedykacja, wejście do biblioteki, stanowisko do przyrządzania eliksirów. To była wasza biblioteka.

Potter, JUŻ jest moją zgubą- warknął do siebie w myślach.- Głupi bachor.

-I przysięgam, panie profesorze, że kiedyś mi wszystko wyśpiewasz.

-Grozisz nauczycielowi Potter?

-Obiecuję, profesorze.

-Mam nadzieję, Roxanne.

-Niech mi pan obieca rozmowę o tym- powiedziała twardo. Wyciągnęła rękę, której palec ozdabiała blizna, zrobiona przez najpotężniejszego czarownika.- Niech mi pan obieca.- Jej głos zbliżył się do szeptu.

-Potter... jeśli nadarzy się sposobność to wtedy wszystko ci opowiem. A na razie uważaj żeby ta książka nie wpadła w niepowołane ręce. Zrozumiałaś, Potter?

-Zrozumiałam. I wolę jak mówi mi pan po imieniu. Nazwisko niestety mam przereklamowane.- Na jej twarzy pojawił się grymas.- Poza tym wiem, że mówi mi pan po nazwisku jak jest zdenerwowany. Jest dopiero piąta trzydzieści, a profesor już ma zły humor. Nie wróżę przyjemnej lekcji gryfonom.

Severus uniósł na nią brwi, potem pokręcił głową i czym prędzej wyszedł z pokoju wspólnego ślizgonów.

-Ten młodzieniec już taki jest- dobiegł ją głos znikąd. Roxanne podskoczyła wystraszona i po sekundzie trzymała różdżkę w ręku, kierując ją w stronę kominka. Jednak nikogo tam nie było.- Wyżej dziecko.

Mówił do niej portret Salazara Slytherina. Pierdolonego Salazara Slytherina, jednego z założycieli Hogwartu, który w dodatku ukrył gdzieś tutaj Komnatę Tajemnic i był wężousty. WĘŻOUSTY.

-Jest pan moim przodkiem, prawda?- zapytała, gdy tylko odzyskała zdolność mówienia.

-Możliwe.

-Aha, i tyle? Przez wężomowę mam problemy i chcieli mnie wywalić, a pan odpowiada "możliwe"?

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz