Część 25.

710 55 12
                                    

-O skurczybyk- szepnęła Roxanne.

-Masz co chciałeś Draco- zaśmiał się Blaise i klepnął Malfoya po plecach.

Draco uśmiechnął się do niech niepewnie, a potem ruszył dumnym krokiem w stronę Severusa. Nie mógł przegrać, musiał bronić swojego honoru za wszelką cenę. Malfoyowie są dumni jak pawie i on po prostu nie mógł tego zepsuć. I oczywiście nie chciał dostać po uszach od swojego ojca.  Kiedy Harry dołączył do Lockharta, nauczyciele kazali im ukłonić się i przygotować do pojedynku.

-Tylko bez żadnych nieczystych zagrywek!- zawołał Gilderloy, posyłając chłopcom uśmiech.

-Oczywiście- parsknął pod nosem Snape.- Zaczynajcie!- dodał głośniej.

Malfoy zdążył przylizać włosy, zanim Potter zaatakował zaklęciem rozbrajającym. Draco postawił przed sobą tarczę, która zatrzymała czar, ale nie do końca. Blondyn zachwiał się przez uderzenie, jednak nie stracił woli walki i rzucił zaklęcie na Harry'ego. Dracon nie poruszał się z taką gracją jak jego ojciec chrzestny- Severus. Jednak było można zauważyć, że blondyn traktuje pojedynek jak taniec. Jeszcze kilka lat i będzie robił to równie dobrze co Snape i jego ojciec, który również miał smykałkę do pojedynków. Nie można zapomnieć również o płynącej w Draco krwi Blacków- szalonej, nieprzewidywalnej i niebezpiecznej.

Potter zaczął zyskiwać przewagę i w końcu odrzucił Dracona na koniec podestu, gdzie stał Snape. Czarnowłosy chwycił Malfoya za ramię i podciągnął do góry, mrucząc mu coś do ucha. Blondyn w odpowiedzi jedynie skinął mu głową z determinacją w oczach. Odwrócił się do Pottera i zaczął zbliżać, okularnik próbował załatwić go jakimś zaklęciem, ale każde było zbijane o wiele silniejszą tarczą niż poprzednia. Gdy uznał, że znalazł się w odpowiedniej odległości zatrzymał się i rzucił zaklęcie, krzycząc "Serpensorita". Z jego różdżki wystrzelił długi, czarny wąż. Uczniowie wpatrywali się w niego jak zaczarowani. Gad sunął w stronę Pottera, szczerząc na niego kły, a Harry stał jak zamrożony, jedynie wpatrując się w czarne zwierzę. Jego siostrze włosy stanęły dęba i zrobiła coś, czego później przez bardzo długi czas żałowała...

-Stój!- warknęła, wyciągając przed siebie dłonie, a wąż zwrócił w jej stronę łeb i łypnął na nią ciemnymi oczami.- Zostaw go... nie jest smaczny... widzisz? Sama skóra i kości...

W oczach węża zabłyszczało zrozumienie i spojrzał na Pottera jakby faktycznie rozważał zostawienie go. Jednak zanim ponownie odwrócił się do ślizgonki trafiło go zaklęcie i zniknął. Snape właśnie opuszczał rękę z różdżką.

-Jak widzicie moi drodzy pojedynki kończą się różnie!- zakrzyknął wesoło Lockhart, najwidoczniej uznał, że za długo nic się nie odzywał.- Na dziś kończymy! O następnych spotkaniach dowiecie się z tablic ogłoszeń w waszych pokojach wspólnych! Do widzenia!

-Potter, za mną- powiedział do Roxanne Snape. Dziewczyna spojrzała na niego ze zrozumieniem i posłusznie ruszyła za profesorem.

Odezwali się dopiero, gdy oboje siedzieli w jego gabinecie. Snape był nad wyraz spokojny, jedynie przyglądał się Roxanne uważnie. Jego podopieczna zarumieniła się pod tak intensywnym spojrzeniem.

-Przepraszam profesorze- powiedziała w końcu.- Ja... nie powinnam była się wtrącać, ale to był jakiś dziwny odruch żeby go bronić... przepraszam, naprawdę.

Snape uniósł na nią brew.

-Musiałaś używać do tego wężomowy? Zdajesz sobie sprawę z tego jaki powstanie szum wokół twojej osoby?

-Wężomowy?- zapytała szczerze zdziwiona.- Ale ja nigdy... myślałam, że...

-Jesteś wężousta Potter.

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz