***
Cześć kochani!
Zacznę od tego, że jest mi głupio z powodu tego, jak Was opuściłam. Niestety klasa maturalna rządziła się swoimi prawami i nie miałam czasu nawet na wejście na wattpada co poskutkowało, uwaga uwaga, wyciszeniem jego powiadomień przez mój telefon. Dopiero pod koniec maja, gdy czyściłam swój e-mail zobaczyłam jedną wiadomość od wattpada o komentarzu pod Golden Twinsami- "kiedy next?".
I wtedy jakby w mojej głowie zapaliła się jakaś lampka.
Ale, ale mam już wakacje- najdłuższe w moim życiu podobno, więc myślę, że uda mi się powrzucać kilka rozdziałów.
A teraz zapraszam na tak bardzo wyczekany przez Was rozdział <3
***
Kolejne tygodnie mijały spokojnie. Dzieciaki chodziły na lekcje, uczyły się na testy, po lekcjach siadały w pokoju wspólnym, aby razem się pouczyć, porozmawiać albo pograć w gry. Roxanne i Teodor zazwyczaj jednak siedzieli z nosami w książkach na jednej kanapie, pod jednym kocem i wymieniali się spostrzeżeniami na najróżniejsze tematy. Draco i Pansy posyłali sobie wtedy porozumiewawcze spojrzenia, czego oczywiście ani Roxanne, ani Teodor nie wychwytywali.
Któregoś listopadowego poranka Roxanne zerwała się z łóżka, oddychając ciężko. Dawno nie miała tak realistycznego snu, ale ten... Ten wrył jej się w pamięć. Nie tylko realnością, czy tym, że teraz widziała kogoś oczami, ale czynem jaki ta osoba popełniła. Znalazła się w ciele mordercy. Widziała obrzydliwe ulice miasta pełne śmieci i szczurów. Mężczyzna ten zaszedł swoją ofiarę w zaułku i zabił zaklęciem. Jego śmiech dzwonił w uszach Roxanne jeszcze długi czas. Sen zakończył się krwistoczerwonym rozbłyskiem, jakby od jakiegoś zaklęcia, a w jej nozdrza uderzył metaliczny zapach krwi. Kot, który leżał w nogach łóżka, zerknął na nią leniwie, zastanawiając się co znowu odbiło jego właścicielce. Dziewczyna odgarnęła z czoła ciemne kosmyki, które wyplątały się z luźnego warkocza. Czuła, że cała lepiła się od potu, więc zeszła z łóżka. Wybrała po cichu ciuchy z szafy i poszła do łazienki, aby zmyć z siebie koszmar. Kot podreptał za nią. Od pamiętnego prysznica w domu wujostwa, gdy tylko wyczuwał zły nastrój dziewczyny podążał za nią. Nawet jeśli oznaczało to siedzenie w paskudnie wilgotnej łazience, gdy brała kąpiel.
Po szybkim prysznicu zeszła do pokoju wspólnego i usiadła przed kominkiem, a kot wpakował się na jej kolana, domagając pieszczot. Roxanne głaskała go machinalnie, wpatrując się w portret Salazara Slytherina, wiszący nad kominkiem. Mężczyzna siedział w misternie zdobionym krześle z ciemnego drewna. Oparcie było obite czerwonym materiałem, kontrastującym do zielonych szat Slytherina. Usłyszała ciche kroki, jakby ktoś się do niej skradał. Portret puścił jej oczko, a zaraz po tym poczuła ręce owijające się wokół jej ramion. Słodki zapach dotarł do jej nosa i już wiedziała kto to.
-Fred, cholera, nie strasz mnie- parsknęła, klepiąc go po ręku. Kot zaprotestował, gdy przestała go głaskać, więc zaraz do tego wróciła.
-Niziołku, nawet mnie nie widziałaś, skąd wiedziałaś że to ja?
-Magia- odparła, posyłając mu uśmiech, gdy już usiadł obok niej. Wiercił się przez chwilę, a potem obrócił tak, aby plecami leżeć na miejscu do siedzenia, a nogi przerzucił przez oparcie. Głowa zwisała mu z kanapy.
-Wygodnie Ci tak?
-Lepiej wyglądasz z tej perspektywy- mruknął, przymrużywszy oczy.
-Ty też, nie muszę zadzierać głowy, żeby z tobą porozmawiać.- Wyszczerzyła się do niego głupkowato, a kot miauknął, jakby prześmiewczo.
CZYTASZ
Golden Twins on The Dark Side
Fanfiction"Przyjaciól trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" "-Siadaj i słuchaj mnie uważnie- powiedział gładząc jej policzki- Nie pozwolę Ci zginąć. Zbyt wiele dla mnie znaczysz, gówniarzu." Co by się stało gdyby Lily Potter urodziła bliźniaki? Która stron...