Część 23.

905 63 36
                                    


Rozdział dedykuję mojemu wujowi, który przez ostatni czas był jak kochany dziadek i za każdym razem mówił, żebym zjadła coś więcej, bo mnie w końcu zwieje.
Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jesteś żaden oddech nie sprawia Ci bólu...

***

Pansy nic jej nie odpowiedziała. Po prostu wstała i wyszła do toalety, aby wykonać wieczorną toaletę. Potter natomiast skuliła się, zasunęła zasłony wokół łóżka machnięciem ręki, nawet nie zauważyła, że nie użyła różdżki i przyciągnęła swojego kota na kolana. Sierściuch chyba wyczuł przygnębienie Roxanne, bo dał się lekko przytulić. 

-Nie uważasz, że to dziwne, że nadal nie nadałam ci imienia, sierściuchu?- zapytała szeptem, patrząc w drapieżnie zielone oczy. Podrapała go za uchem, a kot jakby skinął łebkiem na potwierdzenie.

Dziewczyna nadal gładząc kota za uszami zapatrzyła się w przestrzeń. Nie dochodziły do niej żadne dźwięki z zewnątrz. Nie mogła pogodzić się z myślą, że kiedykolwiek byłaby zdolna do torturowania kogokolwiek. A jednak. To nie był zwykły sen, który zapomina się od razu po przebudzeniu. Czuła, że to było coś więcej. Coś, co mogło być przyszłością. Mogło też być możliwością. Tak właściwie to mogło być wszystkim. I to ją niepokoiło, bo spośród wielu wyobrażeń przyszłości nigdy nie pomyślała, że może skończyć w taki sposób. Torturując człowieka i będąc w dodatku kochanką Lorda? Czarnoksiężnika, który zabił jej rodziców i zaraz sam zginął? A może powstanie kolejny lord? 

Ale czemu ona stanęła po jego stronie? 

To pytanie odbijało się echem w jej głowie jeszcze przez kilka dni. Wszystkie czynności wykonywała machinalnie, a to co działo się wokół niej z ledwością rejestrowała. Teodor przepraszał ją dopóki nie wybaczyła mu po raz trzeci, a mimo to dystans między nimi można było wyczuć. Któregoś dnia, gdy siedzieli w pokoju wspólnym, bliźniacy zapytali Roxanne, dlaczego jest taka rozkojarzona, więc dziewczyna pod naciskiem brązowych ślepi odpowiedziała co ją trapi. Słuchali uważnie, analizując każde jej słowo.

-Miałaś już tak kiedyś?- zapytał Blaise.

-Tak, Blaise zdarzało mi się śnić- odparła z przekąsem.

-Merlinie, chodzi mi o realistyczne sny i dziwne przeczucie po nich.

-W takim razie nie. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego.

-Roxanne, a może po prostu za bardzo się tym przejmujesz? Tak samo jak było ze sprawą twojej matki- zaproponował Draco. Rozłożył beztrosko ręce, jakby uważał to za błahostkę. Draco nie uważał spraw, które nie dotyczyły go bezpośrednio za ważne. Jego uwaga zakuła Roxanne. Prawdopodobnie w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce.

-Nie wydaje mi się, żeby to było takie proste.- zaoponował Teodor, marszcząc brwi.- To Potter. Z nią nigdy nic nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać. Spotkaliście się już z czymś takim?

Większość pokręciła głowami. Jedynie Pansy się nie poruszyła, a włosy załaskotały ją w zadarty nos tuż po tym jak skinęła.

-Moja matka mi wspominała o czymś takim. Mówiła, że magia czasami wpływa na sny czarodzieja. Jednak bardzo rzadko... 

-I co to ma znaczyć?- Roxanne nie wydawała się przekonana do jakiegokolwiek pomysłu. Nadal w głowie wyklinała Draco za jego arogancję. Ona wiedziała, że za tym kryje się coś więcej. Stara czapka(jakby nie patrzeć, magiczny artefakt), nigdy nie powiedziałaby czegoś bez znaczenia. Zwłaszcza, mówiąc to wprost.

-Nie wiem. Akurat wtedy jej nie słuchałam. Wolałam słuchać o zaklęciach- zaśmiała się cicho Mopsiczka do swoich wspomnień.

-Idziemy na kolację?- wtrącił Blaise. Spojrzał na innych maślanymi oczami i złożył dłonie w błagalnym geście.

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz