Część 12.

1.3K 73 8
                                    

Następnego dnia, gotowa na nowy rok szkolny, Roxanne wyszła z ich pokoju samotnie- inne dziewczyny jeszcze spały, więc nie chciała ich budzić. W pokoju wspólnym usiadła na kanapie i zaczęła przypatrywać się portretowi Salazara Slytherina, który wisiał nad kominkiem. Wysoki mężczyzna o czarnej jak węgiel, krótko przystrzyżonej brodzie opierał się o kolumnę z białego marmuru i patrzył uważnie na jedenastolatkę. Rox spojrzała w jego oczy i zauważyła, że są zielone jak szmaragdy. Nagle zza jej pleców dobiegł głos.

-Czemu nie śpisz niziołku? Pierwsze lekcje są dopiero za dwie godziny.

Drgnęła niespokojnie i natychmiast odwróciła się do Freda przodem. Jej wyraz twarzy musiał być komiczny, bo rudzielec zaraz dodał, że chyba nie jest aż tak paskudny jak bazyliszek, żeby zmrozić ją wzrokiem.

-Bazyliszki istnieją?- odparła, ignorując wcześniejsze pytania.

-Rzadko, ale tak, niziołku. Jesteś gotowa na śniadanie?

-Tak... a gdzie twój klon?- spytała, unosząc brew.

-Śpi. Wczoraj...- Fred szukał odpowiedniego słowa.- mieliśmy pracowitą noc.

Puścił jej perskie oko i wystawił w jej kierunku ramię.

-Czy panienka zechciałaby pójść ze mną na śniadanie?

-Zwariowałeś- podsumowała go, jednak wstała z kanapy pod czujnym spojrzeniem Salazara.- Prowadź na posiłek wielmożny panie.

Kiedy wyszli z pokoju wspólnego, ogarnął ich chłód lochów. Toczyli luźną rozmowę i w pewnym momencie Roxanne przypomniała się ich wczorajsza konwersacja.

-A co przygotowaliście, żeby zacząć ten rok szkolny z rozmachem?

-Niedługo się dowiesz niziołku...

Godzinę później w Wielkiej Sali było pełno uczniów. Nad ich głowami latały sowy z przesyłkami od zatroskanych rodziców, a na stołach leżały pięknie pachnące potrawy- zaczynając od kiełbasek, a kończąc na słodkich dżemach.

Na zegarze widniała godzina 7.58.

Roxanne i jej znajomi z domu węża powoli kończyli swoje posiłki, kiedy podeszli do nich bracia Weasley, zagadując wesoło. 

- Zaraz się zacznie- wyszeptał podekscytowany Fred do Potterówny.- Pamiętaj wspólną wersję, niziołku.

- Robiliście już kiedyś coś TAKIEGO na tak dużą skalę?- odszeptała konspiracyjnie.

-Nie. To będzie nasz...

I w tym  momencie rozpętała się wrzawa jakiej mało. Każdy w Wielkiej Sali miał zmieniony kolor włosów zgodnie z kolorem domu, do którego należał! Roxanne dorobiła się srebrnych, a Draco zielonych włosów. Bliźniacy również zmienili upierzenie na szmaragdowe. Theodor szturchnął Rox i wskazał na grono pedagogiczne. Dumbledore mógł poszczycić się różową czupryną i niebieską brodą, McGonagall brąz zamieniła na czerwień, Snape pożegnał się ze swoją nieśmiertelną czernią na rzecz pięknej bieli. Kto tylko spojrzał na dyrektora od razu wybuchał głośnym śmiechem. I tak oto cała Wielka Sala grzmiała od tysięcy radosnych odgłosów. 

Następne poranki nie były już tak kolorowe. Przynajmniej nie dla współlokatorek Potter, które nie były przyzwyczajone do wczesnego wstawania. Roxanne nie robiło to większego znaczenia. Powoli przywykały do szkolnego rytmu i ogarniającej je rutyny-  wstać, ubrać się, zjeść, pójść na lekcje aż do pory obiadowej, zjeść, popołudniowe zajęcia, odrabianie lekcji, kolacja, nauka, poznawanie się, toaleta, sen... i tak dzień w dzień.

Liście spadały z drzew i w końcu nastał październik. A co za tym idzie Noc Duchów- czarodziejskie święto i osobista żałoba dla młodych Potterów. W końcu 31 października to dzień, w którym zostali zamordowani ich rodzice, a oni pokonali największego czarownika ostatniego pięćdziesięciolecia. Jednak czy można jeszcze mówić o Roxanne i Harrym jako "oni"? Po tygodniu w szkole Harry zaczął unikać siostry, a w drugim tygodniu ona przestała szukać z nim kontaktu. Zachowanie Harry'ego wcale nie było spowodowane nagabywaniem przez Rona i docinkami ze strony Malfoya. W końcu, jak Harry mógł zadawać się ze złymi ślizgonami? Dla jego siostry było już za późno- domu nie dało się zmienić. Została rzucona w gniazdo węży, ale przecież Tiara się nie myli! Niestety przez te wszystkie głosy, które wiedziały lepiej od niego, Potter zapomniał, że jego Tiara również widziała w Slytherinie...

Tak oto stereotypy podzieliły rodzeństwo-które-przeżyło.

Podczas uczty do Wielkiej Sali z rozmachem wpadł profesor Quirrell. Młody mężczyzna, który zawsze miał na sobie fioletowy turban śmierdzący czosnkiem.  W dodatku strasznie się jąkał, co uniemożliwiało zrozumienie czegokolwiek na lekcjach Obrony Przed Czarną Magią, więc wszyscy, którzy chcieli coś się nauczyć musieli robić to na własną rękę.

-T-trol... w lochach... pan chyba powinien o tym wiedzieć...- powiedział profesor, a potem padł nieprzytomny na ziemię. Cała sala zawrzała. Dyrektor zareagował natychmiast. Wzmocnił swój głos i nakazał wszystkim ciszę. Autorytet zrobił swoje, bo po chwili było słychać tylko jedną, latającą muchę

-Prefekci, proszę abyście zaprowadzili swoje domy do dormitoriów. Sytuacja za chwilę zostanie opanowana, więc proszę o zachowanie spokoju.

Roxanne spojrzała na swoich przyjaciół z powątpieniem. Czy ten staruch nie pamięta, że ich dormitoria znajdują się w lochach?! Stół domu węża nie wiedział co robić. Ich opiekun jako najlepszy obserwator od razu zauważył co się dzieje z jego uczniami. W mniej niż dziesięć sekund znalazł się przy prefektach i wydawał im krótkie polecenia. Jego brwi były zmarszczone w gniewnym wyrazie. 

-Mój ojciec się o tym dowie- burknął Draco.

- I bardzo dobrze! Jakim cudem troll dostał się do szkoły?!- panikowała Pansy.-I dlaczego dyrektor kazał NAM wracać do dormitoriów?! Przecież mieszkamy w LOCHACH! 

-Pansy, spokojnie.- Roxanne położyła koleżance dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się ciepło.- Profesor Snape nie da nas skrzywdzić. Nawet jeśli sam śpi w trumnie.

Parkinson roześmiała się cicho i uspokoiła się, jednak mimo wszystko stała blisko Rox, jakby szukając w niej oparcia.

Chwilę później podszedł do nich prefekt i oznajmił, że dopóki nie złapią trolla ślizgoni zostaną w Wielkiej Sali.  Najstarsze klasy, czyli siódmy i szósty rok transmutowały sztućce w śpiwory i porozdawały innym uczniom. 

Tak oto wyglądała pierwsza Noc Duchów Roxanne. Następnego dnia wszystko wróciło do normy. No prawie wszystko- całą szkołę obiegła plotka, że to Harry Potter oraz Ronald Weasley pokonali trolla. Pierwszoklasiści! Przyjaciele Potterówny zapałali jeszcze większą nienawiścią do Rudego i Okularnika, jak ich prześmiewczo nazywali. Rodzeństwo ignorowało się jeszcze mocniej- zniknęły ukradkowe spojrzenia, czy posyłanie pocieszających uśmiechów. Skupili się na nauce (w przypadku Roxanne), nowych znajomościach oraz Quiditchu (w przypadku Harry'ego, który został najmłodszym szukającym, dzięki incydentowi podczas pierwszej lekcji latania).

Uczniów znowu złapała szkolna rutyna. Jedynym ratunkiem od niej były wspólne wygłupy z bliźniakami Weasley. Roxanne załapała z nimi świetny kontakt mimo sporej różnicy charakterów. Ona- spokojna i opanowana, oni- energiczni oraz posiadający tysiące pomysłów na minutę. Jeszcze kilka razy robiła za ich alibi, a oni w zamian wyjaśniali jej rzeczy z magicznego świata, które dla nich były normalnością, a dla niej czyms zupełnie niespodziewanym i fascynującym. Poznala również najwazniejsze fragmenty etykiety arystokratów dzięki Draco. Malfoy był dobrym, lecz trochę tchórzliwym i pyszałkowatym, towarzyszem. Jednak kiedy było trzeba potrafił poważnie porozmawiać i pomóc, a także pożartować. Podobnie było z Pansy, która została najlepszą przyjaciółką Roxanne. Blaise natomiast najbardziej z nich wszystkich dogadywał się z Fredem i Georgem oraz często pomagał im w przygotowaniu drobnych dowcipów, co spotykało się z powątpiewającym spojrzeniem Potter i Notta. Theodor był zdecydowanie najcichszym członkiem tej dziwnej grupy. Co nie oznacza, że nigdy nic nie mówił! Jego uwagi zawsze były trafne, a najdłuższe rozmowy prowadził z dziewczyną, która przeżyła, bo oboje uwielbiali siedzieć w książkach (w przeciwieństwie do Granger nie wkuwali podręczników na pamięć, a na lekcjach odzywali się tylko, kiedy było trzeba).

Obecny stan wszechobecnej nudy trwał aż do pierwszego w sezonie meczu quidditcha, kiedy to stosunki między gryfonami a ślizgonami z pierwszego roku pogorszyły się jeszcze mocniej...

_______________
Hello, jest tu ktoś jeszcze?

Na swoje usprawiedliwienie niestety nie mam nic (oczywiście oprócz braku weny, która najwidoczniej zrobiła sobie wakacje), ale postaram się wstawić następny rozdział jak najszybciej! :D

P.S. Zostawcie po sobie jakiś znak- gwiazdkę czy komentarz- chciałabym wiedzieć ilu Was tu jeszcze jest :D

Do przeczytania
Akinomiczka

Golden Twins on The Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz