16. Telefon Eleny. W czym mogę pomóc?

2.3K 115 9
                                    


Rozdziały będą teraz krótsze, ale postaramy się dodawać w miarę często.
Jeśli czytasz, prosimy, podziel się z nami opinią w komentarzu i daj gwiazdkę! :) xx

Jessie J - Sweet Talker

Harry wchodzi do pokoju tuż za mną, szurając butami o moją czystą podłogę, którą szorowałam chyba z pół godziny, co nie należało do najprzyjemniejszej roboty. Patrzę na niego krzywo, a potem na jego brudne buciory.

- Zdejmij te buty - rozkazuję.

- Po co? - marszczy brwi, jak naburmuszone dziecko.

- A po to, że jesteś w pomieszczeniu - przewracam oczami i modlę się, żeby moja irytacja na niego nie wzięła nade mną przewagi. - I to ląduje do kosza - dodaję.

Wyrywam mu butelkę z alkoholem, przez co Harry ciska we mnie największymi piorunami, klnąc tak głośno, że nie da się tego tak po prostu zignorować.

- Słuchaj gościu - wskazuję na niego palcem, jakbym pouczała jakieś rozwydrzone dziecko. - Jesteś u mnie w pokoju, gdzie są moje zasady, a nie twoje. Jeśli chcesz tutaj zostać, musisz siedzieć cicho, zdjąć te cholerne buciory i przez najbliższy czas się do mnie nie odzywać.

Patrzy na mnie dziwnym wzrokiem, jak na kogoś nie z tej ziemi. Może muszę wolniej powtarzać?
Jednak nie, po chwili wraca mu już świetny humorek.

- Tak jest - prostuje się jak na komendę i chichocze.

W co ja się wpakowałam?

Kiedy posłusznie zdejmuje buty, odwracam się na pięcie idąc do łazienki. Zadaję sobie już po raz kolejny pytanie, po cholerę ja go tu wpuściłam? Jednak ja to mam tendencję do wpakowywania się w głupoty. Jeśli Hayley by nas zobaczyła, obdarła by mnie ze skóry, a jeśli co najgorzej Zayn to pozabijałby się z Harry'm, a ja znowu będę musiała szorować podłogę z krwi. I gdzie jest tu ta sprawiedliwość?  

Wciągam na siebie czarny dres i zwykłą bokserkę. Mam gdzieś Harry'ego, będę go po prostu ignorować. Tak to jest dobre rozwiązanie. Dobre, jak na sześcioletnie dziecko. Zirytowana już moimi myślami do możliwości granic, wkurzona związuję włosy w kitkę i z hukiem zamykam za sobą drzwi. Harry leży rozwalony jak król na moim łóżku, głośno rozmawiając z kimś przez telefon. Język mu się plącze, ale udaje, że jest trzeźwy jak łza. Wznoszę oczy ku górze, prosząc Boga o jakąś pomoc nad tym człowiekiem.

- Pewnie stary, ogarnę ci. Masz to u mnie jak w banku! - nie przeszkadzając mu, wymijam go i sięgam po torbę z podłogi, chcąc wyjąć wszystkie moje książki.

Nie powiem, że ciekawość to nie pierwszy stopień do piekła. Ale jestem strasznie ciekawa z kim on tak gawędzi. Nagle zachciało mu się przy mnie wykonać telefon do przyjaciela? Przyglądam mu się z u kratka. Aż nagle olśniewa mnie, kiedy zauważam fioletową obudowę telefonu. Z rozpędem rzucam torbę na podłogę i idę do niego.

- Harry! - krzyczę - oddawaj mój telefon!

- O, muszę kończyć twoja siostra oprzytomniała - chichocze, jeszcze się żegnając, kiedy nieudolnie próbuję wyrwać mu z ręki urządzenie.

- Rozmawiałeś z moim bratem?! - Wydzieram się i szarpie nim, chcąc odzyskać swój telefon jednak Harry podnosi rękę do góry, żebym go nie dosięgła.

- Oddawaj, głupi jesteś? To nieśmieszne! - jestem bliska popadnięciu w furię, kiedy on sobie leży z jakimś napadem padaczki śmiechu.

- Zluzuj kice, mała - mówi, czkając ze śmiechu.

- Gnojek, dawaj to - próbuję mu wyrwać urządzenie, kiedy nie patrzy. Jednak jest szybszy i sprytniejszy.

Przyciąga telefon do siebie, przez co na moje nieszczęście i chyba Harry'ego też, tracę równowagę i ląduje na nim, jak ostatnia sierota. Zaskoczony patrzy na mnie z góry, a ja spalam buraka na twarzy, kiedy tak patrzy. Boże, jakie to niekomfortowe. Pomijając oczywiście fakt, że wylądowałam prawie tuż koło jego krocza. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, jednak nie robię tego. Zbieram ostatnie resztki swojej dumy i próbuję się podnieść, podciągając się do góry, ale oczywiście moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Zresztą zawsze, kiedy jestem z nim. Zahaczam nogą o jego i znów ląduję na nim, mocno uderzając głową o jego ramię. Nie no teraz, to w ogóle lepiej będzie żebym się nie podnosiła. Chcę uderzyć swoją głową mocniej, najlepiej o ścianę. Harry nie odzywa się od jakiegoś czasu, już nie wiem co jest gorsze, jego cisza czy fakt, że leżę rozwalona na nim. Już wolę chyba słuchać jego chamskich odzywek od tej grobowej ciszy.

Podnoszę głowę, strasznie się ociągając, bo nie wiem czy mam ochotę spojrzeć mu w oczy. Co za wstyd. Patrzę i zauważam jego uśmiech, który po chwili przeradza się w chichot.

- Z ciebie to jednak jest ciamajda - mówi, już mam ochotę mu się odgryźć, ale zauważam coś u niego bardzo rzadkiego.

Mianowicie, jego beztroski śmiech. Lekki, taki sam od siebie, a nie wymuszony, żaden chamski czy obraźliwy.

- Co mi się tak przyglądasz? - Pyta marszcząc brwi, co jest zabawne bo ta mina kompletnie nie pasuje do tej zabawnej scenerii Harry'ego.
Chcę coś powiedzieć, ale przerywa mi dzwonek telefonu. Szybko zwlekam się ze Styles'a i siadam obok niego, sięgając po grające urządzenie, które trzyma za głową. Przekłada moją komórkę do drugiej ręki tam gdzie nie sięgnę.

- No serio? - warczę, walcząc z nim o swoją rzecz.

- Ach zobaczmy kto dzwoni - wyszczerzył się, zerkając na wyświetlacz. - No tak któż inny mógłby dzwonić jak nie Malik.

- Harry - jęczę, robiąc naburmuszoną minę. To się źle skończy. Śmieje się sarkastycznie i wciska zieloną słuchawkę, zerkając na mnie z wygraną miną.

- Telefon Eleny, w czym mogę pomóc? - Nie mogę powstrzymać się od nie przewrócenia oczami. Po drugiej stronie telefonu nie da się nie usłyszeć zdenerwowany głos Zayn'a.

- Daj mi go do telefonu - żądam.

Patrzy na mnie z ukosa, rozbawiony.

- Nie - odpowiada krótko po czym znów wrócił do nabijania się z Malika. - Ona nie chce z tobą rozmawiać, idź zawracać dupę komuś innemu.

- To nieprawda! - krzyczę w nadziei, że mnie usłyszy.

- Paaa - rozłącza się w trakcie, kiedy Zayn jeszcze coś mówi.

Patrzę na niego z wyrzutem, kiedy przybiera minę niewiniątka. Jak zawsze.

- No co? - udaje zdziwienie.

Nie odpowiadam, wkurzona wyrywam mu telefon z ręki i wstaję z łóżka. Dość tego cyrku, jest u mnie więc ma się podporządkować, a nie robić co mu się żywnie podoba.

Poprawiam włosy i staram się unormować swój oddech. Ignoruję Harry'ego i dokańczam rozpakowywanie torby i układanie książek na biurku. Ciszę w pokoju nagle przerywa huk otwierających się drzwi. Wraz ze Styles'em odwracamy wzrok w stronę drzwi, z których pierwsze co wyłania się walizka, która z hukiem spada na podłogę.

Po chwili zza drzwi wychyla się właściciel bagażu.

The Victim || H. S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz