Rozdział 21

455 22 2
                                    

– to moja wina? 


Obudziłam się jeszcze zanim cała klasa wyszła na lekcje. Gdy oni się szykowali ja się ogarnęłam, uczesałam, ubrałam w coś wygodnego i zaczęłam się zastanawiać co będę robić przez cały dzień z Eri. Nie miałam jednak dużo czasu na rozmyślenia, ponieważ gdy poszłam zrobić sobie coś do jedzenia usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazała się oczywiście białowłosa z plecakiem pełnym rzeczy oraz Mirio Togata. Uczeń trzeciego roku bohaterstwa, który aktualnie utracił quirk. 

Od razu gdy otworzyłam trochę szerzej drzwi Eri wpadła do akademika niczym mała torpeda. Szybko pożegnałam się z blondynem, który szedł dzisiaj na zajęcia ponieważ nie mieli lekcji praktycznych i pobiegłam za młodą. Ta już zdążyła się usadowić na krześle przy stole i wyciągnęła kartkę i kredkę.

– Eri, ale pamiętasz, że ja nie potrafię rysować? – zapytałam.

– tak. Ale ja chce napisać list.

– list? Do kogo?

– do Pana Aizawy. Chce mu podziękować.

– potrzebujesz w tym pomocy?

– nie.

– czyli mogę iść zrobić sobie śniadanie? – upewniłam się.

– tak.

Ze zgodą dziewczynki mogłam z czystym sercem odejść od stołu kierując się do kuchni po coś do jedzenia. Prawdę mówiąc nie była specjalnie głodna więc wzięłam z lodówki kubeczek serka homogenizowanego po czym dodałam do niego trochę cukru i kakao. Po wymieszaniu zrobiłam sobie jeszcze herbatę i wróciłam do dziewczynki zajadając się moim domowym przysmakiem. Usiadłam obok białowłosej i patrząc na to co pisze jadłam śniadanie. No, jak na pierwszy raz nie było źle. Kilka błędów gramatycznych i interpunkcyjnych ale poza tym nie najgorzej. Następnie patrzyłam jak Eri wyciągnęła kredki i narysowała coś na dole kartki. Niestety kredka, szczególnie taka to nie jest coś co widzę wyraźnie, więc no. Nie jestem w stanie powiedzieć wam co to było.

Do końca dnia bawiłyśmy się z Eri lalkami, które przyniosła. Gdy tak się z nią bawiłam przypomniało mi się dlaczego obraziłam się na mamę. Jeśli wszystko dobrze będzie, będę miała biologicznie kogoś takiego jak Eri. Tylko że ja nie chcę. Jasne. Lubię dzieci i nawet chętnie się nimi opiekuję, ale nigdy nie prosiłam się o rodzeństwo. Szczególnie aż tak małe. I wiem że jest to szczyt samolubstwa ale ja chyba po prostu boję się, że gdy pojawi się ktoś nowy to ja przestanę być ważna. Że nie będzie już na świecie nikogo, kto martwiłby się o mnie, gdy porwie mnie Liga albo gdy będę chora. Nagle poczułam jak coś uderzyło mnie w głowę. Okazało się, że to Eri postanowiła siłą przerwać moje zamyślenie i uderzyła mnie lalką.

– bawmy się!

– dobrze. Za chwilę. Muszę pójść po coś do pokoju - powiedziałam i szybko wstałam z podłogi na której siedziałyśmy i udałam się do siebie.

Wchodząc do pokoju tylko przymknęłam drzwi, żeby słyszeć co dzieje się na dole. Podeszłam na chwilę do okna, potem do biurka. Gdy stanęłam przy łóżku nogi się pode mną ugięły i usiadłam na miękkim materacu chowając twarz w dłoniach. Zaczęłam głęboko oddychać starając się uspokoić. Nie wiem czemu, ale gdy tak patrzyłam na Eri i gdy się z nią bawiłam po prostu naszła mnie chęć płaczu. Pamiętam jak kiedyś moja mama się ze mną bawiła. Kiedyś. Dobre sobie. Jeszcze kilka lat temu potrafiłyśmy usiąść na ziemi wysypując pudło zabawek i zaczynając opisywać ich wygląd. Wiem, dziwną miałyśmy zabawę, no ale cóż. Inaczej się nie dało. Musiałam wiedzieć jak wyglądają rzeczy.

Siedziałam tak chwilę starając się wyciszyć, do czasu aż poczułam jak materac obok mnie się lekko ugina. Spojrzałam na Eri, która usiadła obok mnie z lalką w ręce i smutną miną.

– to moja wina? - zapytała patrząc się na włosy zabawki.

– co?

– jesteś przeze mnie smutna....

– nie Eri, to nie twoja wina. Ja po prostu... Miałam trudny tydzień - odpowiedziałam patrząc na dziewczynkę

– to może opowiesz? Mi to pomaga.

– czasami nie da się powiedzieć tego co sprawia ci przykrość.

Dziewczynka popatrzyła na mnie, a ja mogłam przysiąc, że słyszę jak jej trybiki w głowie pracują. W końcu ponownie spojrzała na włosy lalki i przechyliła się tak, że teraz siedziała oparta głową o moje ramię. Uśmiechnęłam się mimowolnie czując to i objęłam ją, przytulając.

– Shoto-kun powiedział, że mam do ciebie iść powiedzieć że na dole czeka kakao. - powiedziała dziewczynka po chwili ciszy.

– już wrócili ze szkoły?

– widziałam tylko jego - odpowiedziała dziewczynka zgodnie z prawdą. Następnie zamilkła na chwilę, by po niecałej minucie spojrzeć na mnie ze zniecierpliwieniem. - To idziemy? Mam ochotę na to kakao...

Uśmiechnęłam się słysząc to po czym wstałam z łóżka i skierowałam do drzwi. Eri oczywiście poszła za mną. Zeszłyśmy na dół, standardowo po schodach gdyż windy nie cierpię, po czym rozejrzałam się. Tak jak powiedziała młoda, na stole przy jednej z kanap stały dwa kubki parującego jeszcze napoju. Sądząc po zapachu, faktycznie było to kakao. Eri spojrzała na mnie jakby oczekiwała zgody po czym dosłownie podbiegła do stolika i wzięła jeden z kubków upijając spory łyk. Sama podeszłam do stolika na spokojnie, po czym wzięłam ciepły kubek do rąk i usiadłam na kanapie. Zastanawia mnie jednak jedno. Czemu Todoroki robi to wszystko? Wcale nie musi się mną ani zajmować, ani mi pomagać czy nawet robić mi kakao. Ale to robi.

Nie dane mi było dłużej się nad tym zastanawiać, ponieważ do dormitorium wparowała reszta klasy. Standardowo roześmiani i głośni rozmawiali nad tym co działo się dzisiaj w szkole. Nie obchodziło mnie to za bardzo. Nadrobię zaległości w weekend, a jak czegoś nie będę rozumieć to może nawet zgłoszę się na korepetycje do Momo. Pamiętam, że kiedyś mi coś takiego proponowała, więc czemu by nie skorzystać?

Oczywiście większość klasy była bardzo zaskoczona faktem pobytu Eri na terenie dormitorium, ale nikt się nie skarżył. Widocznie nie tylko ja polubiłam dziewczynkę na tyle, bym mogła z nią spędzać nawet najgorszy dzień po szkole. Cóż, nie da się ukryć, że Eri ma w sobie to coś, co przyciąga. Ma w sobie taką magię dziecka, przez którą podświadomie chce się nią opiekować. I właśnie dzięki temu cała klasa opiekowała się Eri do samego wieczora, gdy to została odebrana przez pana Aizawę.

Podobnie minęły nam następne trzy dni. Eri zostawała przyprowadzona przez kogoś tuż przed rozpoczęciem lekcji po czym siedziała ze mną, lub z innymi do wieczora, gdy to zostawała odbierana przez Aizawę albo Mirio. W między czasie oczywiście bawiłyśmy się, rozmawiałyśmy, gotowałyśmy i ogólnie egzystowałyśmy. 

🔹🔹🔹🔹🔹

– 1103 słowa –

rozdział krótszy od poprzednich, ale prawdę mówiąc bardzo przeciągany. Miałam zamiar wrzucić tu jeszcze jedną scenę, ale gdy zobaczyłam, że wyjdzie mi za dużo słów to stwierdziłam, że po prostu rozciągnę tą, a tamtą wrzucę w kolejny rozdział. Tak więc wyczekujcie, bo będzie dziwnie.... no i może trochę ciekawie? Zobaczymy. 

Jak to piszę, to serio jeszcze nie mam napisanego następnego rozdziału, więc nie wiem jak wyjdzie. Sami będziecie musieli ocenić. 

Pokochać złoczyńcę || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz