Rozdział 26

456 27 7
                                    

 – przełom w sprawie 


Następnego dnia już z samego rana pobiegłam do senseia powiadomić go o przełomie. Rano całkiem wyparował ze mnie słaby humor jaki miałam poprzedniego wieczora, przez co mój wybuch emocji tłumaczyłam sobie zmęczeniem. Ale do rzeczy. Pobiegłam do nauczyciela, a gdy dowiedział się o tym, co udało mi się zrobić, kazał mi natychmiast przebrać się w strój do ćwiczeń i iść na salę Gamma. Gdy tam dotarłam na miejscu był już i Aizawa i Eri. Dziewczynka wyglądała na uradowaną i gdy tylko mnie zauważyła natychmiast do mnie podskoczyła i zaczęła w kółko powtarzać jedno pytanie. Czy to prawda, że nauczę ją kontroli nad mocą. Na początku nie wiedziałam co odpowiedzieć, ponieważ jeszcze nigdy nie widziałam dziewczynki w tak dobrym humorze. W końcu odzyskałam zdolność mowy i jej odpowiedziałam.

– no chyba tak. Postaram się.

– Asokara, jesteś pewna, że to opanowałaś?

– pół wczorajszego dnia na to zmarnowałam – odpowiedziałam pewnie. – To co Eri, gotowa?

– tak!

– to teraz słuchaj mnie uważnie – zaczęłam, po czym krok po kroku zaczęłam instruować dziewczynkę, co musi robić.

Tak jak sądziłam, na początku szło opornie. Więc postanowiłam zmienić taktykę. Usiadłam wraz z Eri na środku sali i zaczęłam jej wyjaśniać to, czego się dowiedziałam. Opowiedziałam jej o tym, że musi być pewna, że chce zrobić to co chce, że musi się odpowiednio skupić na celu, no i oczywiście, że musi go sobie jasno przedstawić. W końcu od tego ja też zaczynałam. Następnie przedstawiłam jej mój plan. Polegał on mniej więcej na tym, że ja zadam sobie ranę, a Eri przywróci moją skórę do stanu sprzed chwili. Gdy dziewczynka potwierdziła, że rozumie, no i udało mi się przekonać Aizawę co do słuszności mojego planu, przeszłam do działania. Zdjęłam z dłoni rękawiczki, wyciągnęłam z kieszeni scyzoryk i z niewielkimi oporami, no bo jednak chodzi o samookaleczenie, przejechałam ostrzem po dłoni. Powstrzymywałam się od syknięcia, czy chociażby zaciśnięcia dłoni, ponieważ widziałam, że Eri i tak wystarczająco się denerwuje. No ale nie da się ukryć, rana cięta i to przez całą dłoń piecze cholernie. Wyciągnęłam rękę w kierunku Eri a ona ujęła ją swoimi małymi odpowiedniczkami. Widziałam jak się skupia na tym, by rana się zagoiła. Wiedziałam również, że nie jest to dla niej łatwe. Pewnie kontrolę utrudnia również fakt, że jedyne momenty używania jej mocy, były wtedy, gdy komuś miała stać się krzywda. Ale ja w nią wierzyłam. I wiedziałam, że Aizawa również. 

– skup się na swoim celu. Co chcesz zrobić? Wyobraź to sobie – instruowałam dziewczynkę. Ta kiwnęła głową na znak, że rozumie. 

Nie minęło parę minut, gdy róg dziewczynki zaczął najpierw iskrzyć, potem emanować słabym światłem, a na końcu rosnąć. Widziałam, że Aizawa jest zaskoczony. Widocznie nie podejrzewał, że uda mi się rozgryźć ten quirk. Poczułam jakby mrowienie, w miejscu rany. Ale było to raczej przyjemne. Zanim zdążyłam spostrzec, rany nie było. Ale Eri dalej uwalniała moc. Zauważyłam, że sensei szykuje się do użycia swojej indywidualności, ale dałam mu znak, że wszystko gra.

– Eri, posłuchaj mnie. Musisz się wyciszyć. Wyobraź sobie coś, co cię uszczęśliwia. Albo rzekę, która staje się coraz spokojniejsza. – mówiłam spokojnie, patrząc na dziewczynkę. Widziałam, że zaczynała się stresować, ale zamknęła oczy i chyba udało jej się coś sobie wyobrazić, ponieważ jej róg się trochę skurczył, przestał świecić i iskrzyć. – Jak się czujesz?

– głowa mnie boli – westchnęła dziewczynka. – Ale udało mi się, widzisz? – dodała uradowana.

– widzę. Teraz będziesz wiedzieć jak panować nad indywidualnością?

Pokochać złoczyńcę || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz