Rozdział 5

634 31 7
                                    

– Eri 


Rano obudził mnie dźwięk przychodzącego esemesa. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam informację od wychowawcy na temat praktyk.

"Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, zaliczyłaś praktyki. Teraz najlepiej nie wychodź po za teren szkoły."

Brzmiała informacja. Świetnie. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam godzinę. Po dziesiątej. Świetnie. Wstałam, ubrałam się, po czym zjadłam śniadanie i zaczęłam myśleć nad tym, co mogę dzisiaj zrobić. Skoro nie mam praktyk mogłabym poćwiczyć. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Zdziwiona niezapowiedzianym najściem poszłam otworzyć. Nie uwierzycie, kogo zobaczyłam. Aizawę! W jego własnej, wiecznie zmęczonej osobie. Obok niego stała mała, jasnowłosa dziewczynka.

– em, o co chodzi sensei?

– twoje praktyki się skończyły, ale nadal masz trzy dni bez zajęć. Pozwól, więc że trochę cię wykorzystamy. To jest Eri. – Powiedział nauczyciel wskazując dziewczynkę chowającą się za nim. Ukucnęłam, aby lepiej się jej przyjrzeć.

– cześć Eri. Jestem Yumi. Chodzę na bohaterstwo. – Powiedziałam z uśmiechem wyciągając w jej stronę prawą rękę. Dziewczynka, kiedy usłyszała ostatnią informację spojrzała na mnie i podała mi dłoń.

– jesteś przyjaciółką Deku?

– em.. Tak? Raczej tak? – Odpowiedziałam nieco zdziwiona pytaniem.

– twoim zadaniem będzie opiekowanie się Eri przez te trzy dni, ponieważ reszta nauczycieli nie ma na to czasu.

– to wy się nią opiekujecie? A co z jej rodzicami? – Zapytałam zdziwiona.

Nauczyciel w odpowiedzi spojrzał na mnie jednoznacznie, pożegnał się z Eri i odszedł. Chwilę później dostałam esemesa, w którym zostało mi wszystko wyjaśnione. Usiadłam z dziewczynką w salonie i szybko przeczytałam wiadomość. To, czego się z niej dowiedziałam było straszne. Jeszcze straszniejsze było to, że ja, nie mając bladego pojęcia o zajmowaniu się dziećmi zostałam z jednym zamknięta na trzy do pięciu dni.

– em, no to, Eri, co chcesz robić?

Dziewczyna w odpowiedzi wyciągnęła z plecaka zeszyt i zestaw kredek jednak dalej siedziała sztywno na kanapie. Po chwili jednak zeszła z niej, położyła zeszyt na stole, otworzyła go i wręczyła mi jedną z kredek. Dobra. Mamy problem. Pomocy!

– możemy porysować?

– jasne tyle, że... Ja nie potrafię. Znaczy się nie mogę.

– czemu? Ktoś ci zabronił?

– nie... Nie o to chodzi... Ja... Mam pewien problem, przez który nie potrafię.

– nauczę cię!

– no... Możemy spróbować.. Ale jestem koszmarną uczennicą.

W tym momencie jeszcze nie wiedziałam, w co się wpakowałam. A wpakowałam się w coś koszmarnego. Następne kilka godzin jasnowłosa próbowała nauczyć mnie narysować, chociaż najprostszą kurę, ale i to było dla mnie wyzwaniem. Kiedyś dowiecie się, dlaczego. No chyba, że już się domyślacie.

– jestem głodna. – Stwierdziła dziewczynka odkładając kredkę.

– co byś zjadła? Akurat gotować umiem.

– yymmm... Nie wiem...

– to może risotto?

– a co to?

Pokochać złoczyńcę || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz