Rozdział 25

465 25 5
                                    

 – po nitce do kłębka 


Szybko moje plany zostały zniszczone, ponieważ nie zdążyłam zrobić nawet jednego kroku gdy zostałam złapana za nadgarstek i odwrócona przodem w stronę złoczyńcy. Ciągnąc mnie za rękę, włożył w to jednak trochę za dużo siły, przez co gdy się odwróciłam, uderzyłam w jego klatkę piersiową. Natychmiast się odsunęłam, a bardziej chciałam to zrobić, gdyż mi na to nie pozwolił. Zaczynam się zastanawiać nad jedną rzeczą. Dlaczego gdy czegoś chcę i to się dzieje, to ja zaczynam uciekać? Jakby nagle przestawało mi na tym zależeć? Tak jak teraz. Przecież jeszcze niedawno chciałam, by był tak blisko mnie a teraz, jedyne o czym myślę, to to, gdzie mogę się schować.

– już uciekasz?

Serce zaczęło mi szybciej bić. Ale nie potrafiłam określić dlaczego. Nie wiem czy się boję, czy mi się to podoba czy nie i czy chcę więcej, czy chcę uciec. W tym momencie nie byłam pewna niczego. Patrzyłam mu w oczy nie rozumiejąc, czemu po prostu nie da mi odejść jak zawsze. Z drugiej strony, modliłam się w duchu o to, by nareszcie mnie pocałował, by był jeszcze bliżej. Wiedziałam niestety, że moje zachowanie mogło go bardzo zniechęcić do tego czynu. No bo w końcu po co wykłócać się o jakąś dziewczynę, która jedyne co robi to ucieka? Ja bym się dawno poddała.

– boisz się?

– czego?

– tego, co teraz czujesz.

– a niby co czuję?

– ty mi powiedz... patrzysz na mnie, jakbyś miała się zaraz rzucić.

Spojrzałam na niego nie bardzo rozumiejąc sens słów, które właśnie wypowiedział. Niestety, tak jak się spodziewałam, jego mimika czy postawa dalej pozostawały wyprane z emocji co mnie irytowało i pozostawiało bez odpowiedzi. Gdzieś podświadomie chciałam sprawić, by choć raz pokazał jakiekolwiek emocje. Niestety nie wiedziałam jak sprawić by tak się stało. Nie minęła nawet minuta kiedy zasłonił moje usta dłonią po czym przyłożył swoje usta z drugiej strony. No co to ma kurde być? Wcześniej go nie obchodziło nawet czy chcę, a teraz gdy naprawdę tego pragnę, on postanowił bawić się w takie coś. Patrzyłam mu prosto w oczy. Na pewno widział, że mi się to nie podoba. Nie trwało to długo gdy się ode mnie odsunął, zabierając dłoń.

– wydajesz się czymś niepocieszona.

– jesteś pieprzonym manipulatorem. – warknęłam.

– no widzisz. Bywa.

Widząc jego w ciągu dalszym prowokujący uśmiech oraz słysząc jego wywyższający się ton głosu nie mogłam dłużej powstrzymywać tego, co chciałam zrobić. A chciałam się zemścić. Tak więc złapałam brzegi kurtki, którą zdążył ubrać i pociągnęłam je by sięgnąć jego ust. Gdy był na tyle blisko, że miałam do tego możliwość, sama, z własnej woli go pocałowałam. Nie wiem co mną wtedy kierowało. Ale chciałam to zrobić. No i wiedziałam, że go tym zaskoczyłam. Zanim jednak zaczął odwzajemniać pieszczotę musiał dorzucić swoje dwa grosze.

– a nie mówiłem? Rzucasz się na mnie jak napalona nastolatka.

– zamknij się. – odpowiedziałam po czym kontynuowałam całowanie go. 

Nagle cały czar prysł, gdy poczułam jak ktoś strzelił mnie w czoło. Zamrugałam kilka razy poszukując winowajcy i zauważyłam Dabiego, który parzył się na mnie dziwnie. Stanowczo nie wyglądał na kogoś, kto był przed chwilą całowany. Wręcz przeciwnie, bardziej przypominał kogoś, kto domagał się uwagi, gdyż został zignorowany. Sądząc po tym zaczęłam się zastanawiać, czy ja przypadkiem sobie tego wszystkiego nie wymyśliłam.

Pokochać złoczyńcę || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz