Rozdział 39

406 20 14
                                    

– chaos totalny – 


Odłożyłam fartuch na odpowiedni wieszak i wzięłam swoją torebkę żegnając się z Shiori. Minęło już kilka tygodni od kiedy moja mama urodziła i teraz prawie codziennie koło godziny siedemnastej dostaję od niej wiadomość, z pytaniem, czy byłabym w stanie podskoczyć do domu, bo młoda nie chce spać, a podobno ja umiem ją uśpić.

Chyba wam jeszcze nie powiedziałam, jak moi rodzice nazwali moją siostrę. Więc nazwali ją Junko Ito. Więc teraz jako jedyna w tej rodzinie noszę nazwisko Asokara. Dzięki bogu, rodzina ze strony taty dalej utrzymuje z nami kontakt, nawet pomimo tego, że mama ponownie wyszła za mąż, przez co aktualnie posiadam trzy babcie. Świetnie, nie? No nie do końca. Rodzina Ito niespecjalnie przypadła mi do gustu. Są dokładnie tacy sami jak mój ojczym. Ulizani, sztywni i sztuczni. A do tego, zawsze, gdy tylko mogą, manipulują ludźmi. Dlatego staram się ich jak najbardziej unikać, co jest ciężkie, ponieważ i oni zadeklarowali swoją pomoc przy opiece nad Junko. 

Wzięłam kilka dorayaki dla mamy i ojczyma, tak jak to w sumie zawsze robiłam, nie tyle z dobrych intencji co z grzeczności. No i trochę też po to, żeby ich udobruchać. Włożyłam odpowiednią ilość pieniędzy do kasy i wyszłam z kawiarni kierując się dość prostą drogą do domu. Postanowiłam się przespacerować, ponieważ najbliższy autobus miał przyjechać dopiero za dwadzieścia minut, a tyle czekać mi się nie chciało. 

Mijając kolejną z rzędu boczną uliczkę usłyszałam coś niepokojącego. Choć wiedziałam, że interesowanie się w moim wypadku to głupota, i tak zatrzymałam się, żeby spojrzeć co to było. Zamarłam widząc znajomą postać. Stain. Ale co on tu robi? Był odwrócony plecami, ale to na pewno on. Trzymał katanę z której kapała krew. Chwila, coś mi nie gra. Krew? A gdzie jej źródło?

Odłożyłam swoje rzeczy na bok i zaczaiłam się za jednym z koszy starając się zobaczyć, kogo zranił Stain. Nie musiałam długo szukać, by zauważyć, że pod jedną ze ścian leży zakrwawiony bohater. Nie potrafiłam powiedzieć, kto, ale wiedziałam, że muszę coś zrobić. Szybko przemyślałam kilka scenariuszy i jako że żaden nie wydał mi się odpowiednio dobry, postanowiłam spełnić ten pierwszy. 

– zostaw go! – krzyknęłam wychodząc z ukrycia.

Stain odwrócił się, zmierzył mnie wzrokiem, po czym wrócił do swojej ofiary. Acha? Uznał, że nie jestem zagrożeniem, czy jak? Kiedy zauważyłam, że faktycznie mnie zignorował, postanowiłam działać. Pewnie nie uda mi się go unieszkodliwić, ale zatrzymać na choć chwilę już tak. Widząc jak podnosi rękę w której trzyma miecz podbiegłam i złapałam go za nadgarstek, starając się go jakkolwiek zatrzymać. Znowu na mnie spojrzał, tym razem bardziej krytycznie.

– przestań – powiedział krótko i wyszarpnął swoją rękę z mojego uchwytu, następnie odpychając mnie spory kawałek do tyłu. Zrobiłam kilka kroków, starając się nie wywalić, ale i tak noga mi się powinęła i się wywaliłam. Ale nie jakoś logicznie, na tyłek. Wywaliłam się plackiem, na twardą ziemię, nieźle przywalając sobie w głowę.  

Przez chwilę miałam wrażenie, że zemdleję. Miałam mroczki przed oczami i wszystko dochodziło do mnie jakbym była pod wodą. Podniosłam się na łokciach, co spowodowało zawroty głowy, ale nie przejmowałam się tym. Musiałam pomóc temu bohaterowi. Ale nie wiedziałam jak. Nie mogłam. Stain to w końcu najniebezpieczniejszy zabójca bohaterów jakiego ten świat widział. Jak ja, osoba bez quirku, miałaby go pokonać w pojedynkę? Teoretycznie, zawsze się da. Praktycznie, jest to niewykonalne.

Nagle mój umysł się rozjaśnił. Jakbym dostawała więcej bodźców. Ale nie było to irytujące, tak jak to zazwyczaj bywało. Teraz wydawało się to pomagać w określeniu sytuacji. Poczułam też dziwaczne uczucie. Taką dziwną energię rozsadzającą twoje ciało, z którą nie masz co zrobić. Dokładnie to czułam w tym momencie. Nie wiedziałam co się dzieje, ale wiedziałam, że to uczucie pomoże mi coś zrobić. Podniosłam się z ziemi, nie zwracając już większej uwagi na zawroty głowy i spojrzałam na swoje dłonie, jakby w celu sprawdzenia, czy ich sobie nie obtarłam przy upadku, bo faktycznie mnie piekły. Obtarcia nie było, ale zauważyłam coś, czego dawno nie widziałam. Dookoła moich palców zebrała się dziwna, fioletowa, iskrząca energia. Widocznie to ją czułam.

Pokochać złoczyńcę || DabiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz