25. gorące, słone łzy

23 1 0
                                    

Sergiusz pov

Pobiegł za chłopakiem który zniknął za drzwiami. Cały czas był gdzieś przed nim ale zniknął w parku więc Sergiusz chcąc nie chcąc musiał odnaleźć ukochanego

Znalazł go po krótkiej chwili, zresztą nie było to trudne. Szatyn kucał pod drzewem i zalewał się gorącymi, słonymi łzami. Schował twarz w kolana więc słychać było tylko ciche pochlipywanie i pociąganie nosem

Brunet podszedł z wachaniem do zielonookiego i usiadł obok. Przytulił chłopaka i oparł głowę na jego ramieniu

-no, już, no, już... Nie płacz...- nie wiedział jak go pocieszyć zwłaszcza że szatyn nawet nie podniósł głowy -nie jesteś potworem, jesteś dobry i delikatny... Twoje osobowości to przecież nie ty- szeptał mu prosto do ucha

-ale...ale oni powstali ze mnie... Oni są mną a ja nimi. Skoro oni go skrzywdzili ja też bym potrafił- wybełkotał cicho

-oj, skarbie, skarbie, przecież ty byś nawet muchy nie skrzywdził- powiedział i uśmiechnął się z rozczuleniem

-skąd wiesz?- Nicolas podniósł głowę i spojrzał na chłopaka świdrującym spojrzeniem

-bo cię znam głuptasku- to "głuptasku" było tak przepełnione miłością że nawet zielonooki się lekko uśmiechnął. Sergiusz otarł łzy ukochanego kciukiem -już okey?- spytał

W odpowiedzi dostał tylko pokiwanie twierdząco głową ale to mu wystarczało

-chodźmy już do domu, trzeba się zająć panem Wolfem. W końcu to moje ciało go tak poturbowało i to moje ciało powinno się nim zająć- wstał z nową siłą do życia i kolejnych przeciwności które życie dla nich przygotowało

-chodźmy więc- uśmiechnął się brunet i również wstał. Rozejrzał się jeszcze ukradkiem dookoła żeby sprawdzić czy nie przyciągnęli zbyt dużo ciekawskich spojrzeń. Na ich szczęście park był pusty

Nie przyciągając spojrzeń wiecznie spieszących się ludzi wrócili do domu gdzie Nicolas od razu zaczął się przygotować do odratowywania Wolfa. Po chwili z naręczem pełnym szmat zszedł na dół. Sergiusz przypatrywał się wszystkiemu z boku. Nie miał zamiaru pomagać... No chyba że Nicoś go poprosi ale bez tego nie chciał robić nic dla tego strasznego człowieka który skrzywdził jego ukochanego

Tymczasem wyżej wspomniany ukochany podszedł do Wolfa który pomimo "herbatki" od Sergiusza w końcu zasnął wyczerpany bólem i lękiem

-panie Wolf?- spytał zielonooki i położył dłoń na ramieniu mężczyzny. Sergiusz bardzo starał się nie poczuć gorzkiego smaku zazdrości

"On nic do niego nie czuje"

"On nic do niego nie czuje"

"On nic do niego nie czuje"

"A jeśli...?"

"NIE NIE NIE! Nicolas kocha jego i tylko jego. Nie musi się niczym martwić..."

Teodor się przebudził i najpierw zdezorientowanym a pochwili robieganym wzrokiem zaczął się rozglądać za drogą ucieczki -czego...- zająknął się -czego ode mnie chcecie? Znowu mnie będziecie torturować?- jego oddech stał się urywany, było widać że właśnie w tej chwili wyobraża sobie mnóstwo scenariuszy które jeszcze bardziej go przerażają. Sergiusz tylko się uśmiechnął usatysfakcjonowany

-spokojnie to ja Nicolas- uśmiechną się uspokajająco szatyn. I na ten uśmiech, taki delikatny i ciepły Sergiuszowi zrzedła mina. Może Nicoś się rzeczywiście zakochał. Kiedy będzie wychodził do pracy on będzie tu przychodził i... i... Nie chciał dopuścić do siebie tej myśli

-pośpiesz się- burknął pod nosem niezadowolony

Oni jednak na niego nie zwracali uwagi co tylko bardziej go zdenerwowało

Wdech...

Wydech....

Wdech...

Poczeka aż skończą i wtedy powie Wolfowi co o nim myśli i że ma się nie zbliżać do jego ukochanego

Tymczasem Nicolas zaczął od ran na twarzy. Przemywał rany ciepłą wodą którą wcześniej przygotował a potem zabrał się za zszywanie. Do tej chwili obaj milczeli bo gdy igła przebiła skórę Teodor wydał cichy jęk, a potem kolejny i kolejny. Lewa strona "uśmiechu" była zaszyta więc zabrał się za drugą. Gdy i z nią skończył na twarzy i ubraniach Teodora i dłoniach Nicolasa było mnóstwo krwi. Ścieg był krzywy i wyraźnie zrobiony nieumiejętnie ale jako tako wykonywał swoją robotę

-teraz dłoń- powiedział szatyn i otarł pot z czoła nadgarstkiem który był prawie czysty 

Wolf pokiwał dłonią najwyraźniej przygotowując się na ból, no i dobrze bo tylko on go już czekał. Sergiusz zaśmiał się cicho na tą myśl na co zielonooki zganił go spojrzeniem po czym ujął delikatnie zmasakrowaną dłoń Teodora

Przyłożył do niej najprostszą gałązkę jaką udało mu się znaleźć i zaczął ją owijać pożółkłym ze starości bandażem. Tym razem mężczyzna znosił to dzielnie, nie wydał z siebie żadnego odgłosu tylko po jego policzkach ciekły gorące, słone łzy zostawiając jaśniejsze ślady w krwi

Po chwili która na pewno i jednemu i drugiemu się bardzo dłużyła dłoń była usztywniona

Nicolas wstał, odetchnął głęboko i już miał w ciszy skierować się do wyjścia gdy nagle jakby mu się coś przypomniało

-jeszcze jedno- odwrócił się i patrzył co chwilę to na Sergiusza to na Teodora -Sergiuszu Morinov, obiecaj że już nigdy z twojej winy ten mężczyzna nie ucierpi- jego głos był tak stanowczy że brunet tylko bez słowa protestu pokiwał głową -Teodorze Wolf, niech pan obieca że nigdy nie zrobi pan nic co mogłoby sprowokować Sergiusza. Wtedy umowa przestanie obowiązywać- Wolf również tyle że z większym entuzjazmem pokiwał głową

-chodźmy już na górę- mruknął Sergiusz widząc że jego ukochany lekko chwieje się na nogach

Złapał go za rękę i ledwo zauważalnie podtrzymując powiódł na górę. Usiedli na materacu. Sergiusz na dole a Nicoś na jego kolanach. Wtulił się kurczowo w jego bluzę, Sergiusz zaczął go uspokajająco głaskać po plecach i głowie

Jak mógł dopuścić żeby jego ukochany, najpiękniejsza i najbardziej delikatna istota na świecie tak cierpiała. W tej chwili sobie przyrzekł że nie skrzywdzi już nikogo przez kogo mógł by cierpieć Nicoś. Już nigdy nie będzie musiał zszywać ran przez niego zadanych. Oczywiście jeśli będzie trzeba będzie musiał mordować ale będzie trzymał Nicosia jak najdalej od tego całego zła

Wśród swoich rozmyślań nawet nie zauważył że ukochany zasnął u niego na kolanach. Położył go ostrożnie na "łóżku" i przykrył kocem. Twarz szatyna była spokojna, bez wyrazu, można by pomyśleć że nic się nie wydarzyło a on jest zwyczajnym chłopakiem ze szczęśliwym życiem. Tylko pojedyncza, błyszcząca na policzku łza burzyła obraz błogiego snu

Położył się obok i aż do momentu odpłynięcia wpatrywał się w profil zielonookiego pogrążonego w głębokim śnie

Kolor szczęścia | Yaoi | ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz