27. gdzieś tam

19 1 0
                                    

Sergiusz pov

...na prawdę szkoda że musi pani zginąć...

Na dźwięk tych słów Dali zadrżała. Widać było jak rozpaczliwe próbuje znaleźć coś co ją uratuje. Co sprawi że wyrwie się z tarapatów i nagle ją olśniło. Tak przynajmniej się wydawało gdy jej oczy rozbłysły nadzieją

-skoro i tak nie czeka mnie nic lepszego niż śmierć zjedzmy razem obiad... Powiedzmy że to taki ostatni posiłek. Poza tym mam dla ciebie ciekawą propozycję a przy jedzeniu lepiej się rozmawia. Zresztą możesz mnie zabić w każdej chwili więc możesz spokojnie dać mi jeszcze te dwadzieścia minut rozmowy- usiadła przy stole ponieważ czuła że jeśli musiała by stać jeszcze chociaż chwilę jej nogi załamały by się pod ciężarem przed chwilą usłyszanej wiadomości

Sergiusz rozważył szybko wszystkie za i przeciw, głównie za -dobrze, właśnie skończyłem ale...- zawiesił głos -jeśli zrobi pani coś podejrzanego doskoczę do pani w pół sekundy i bez skrupułów poderżnę gardło- nie chciał jej zabijać, na prawdę ją polubił jednak bezpieczeństwo jego ukochanego jest na pierwszym miejscu

-oczywiście- powiedziała i przyjęła talerz który dostała od brązowookiego. Nie jadła jednak, co mogło by przejść przez gardło człowiekowi który właśnie się dowiedział że umrze?

Sergiusz również sobie trochę nałożył i usiadł na przeciwko przyglądając się zagadkowym wzrokiem towarzyszce. Był ciekaw jej "propozycji" i czy to coś więcej niż próba ratowania skóry

-nie będę owijać w bawełnę bo jak sądzę nie mam dużo czasu- brunet w ciszy skinął głową -proponuję wam pomoc, tobie i Nicolasowi. Jak sądzę chcecie stąd uciec, jeśli nie to powinnoście chcieć bo tu nie jesteście bezpieczni... Czy mam rację?- przerwała na chwilę dość szybki monolog

-tak, ale w jaki sposób chce nam pani pomóc?- spytał szczerze zainteresowany niecodzienną propozycją

-jak wiesz dużo podróżuje, nawet bardzo. Mam przyjaciół na całym świecie. Najpierw mogłabym wam pomóc wyrobić że tak powiem nie do końca legalne papiery polecieć z wami gdziekolwiek byście chcieli i pomóc wam tam na początku zacząć nowe życie. Co ty na to?- mówiła stanowczym i zdecydowanym głosem prawie nie dając po sobie poznać że zaraz może zginąć

-daj mi chwilę...- mruknął, wolałby się spytać Nicosia o zdanie ale gdyby do niego poszedł Caroline mogłaby zadzwonić na policję. Wróciłby a tu pełno policji więc ta opcja nie wchodziła w grę... Musi podjąć decyzję sam

Z jednej strony powinni się stąd wyrwać ale z drugiej strony mogła ich w każdej chwili zdradzić. Nie to za duże ryzyko, poza tym mogła blefować żeby ratować życie, czemu chciała im pomóc? To wszystko było podejrzane, za dużo musiałby jej powiedzieć za dużo rzeczy których nie powinnien nikt wiedzieć

-NIE- jedno krótkie słowo przez które z oczu Caroline uleciała cała nadzieja. Czyli jednak będzie musiała się pożegnać z tym światem

Wzięła głęboki wdech po czym ledwo zauważalnie skinęła głową -posłuchaj w takim razie, pieniądze są w większości w dolnej szufladzie biurka. Jeśli chcesz weź je, mi i tak już się pewnie nie przydadzą tam gdzie chcesz mnie zabrać. Nie chowam do ciebie urazy nawet chyba to rozumiem ale mam jedną prośbę... ZRÓB TO SZYBKO

-dobrze- zadrżał mu lekko głos. Czemu miał takie opory przed zabiciem jej? Czy to przez obietnicę złożoną sobie wczoraj? Nie, na pewno nie, przecież zabicie jej to konieczność... Czy na prawdę ją polubił? A może to przez to że tak się poddała śmierci? Czemu nie miała woli przetrwania? Nie powinno się zabijać kogoś w takim stanie ale on musi

Podszedł do niej od tyłu -zamknij oczy, nie chcesz tego widzieć. Postaram się celować w serce, między żebrami. Będę musiał przebić płuco ale to najszybsza i najmniej bolesna opcja- mówił spokojnie, ale ręką mu lekko drżała gdy przykładały zimne ostrze do klatki piersiowej kobiety

-rób co musisz- wyszeptała -do widzenia gdzieś tam- uśmiechnęła się słabo i przymknęła powieki

Czas jakby się zatrzymał gdy nóż przebijał ciało Caroline. Powolne sekundy, grymas bólu kobiety, krew i zapach śmierci sprawiły że gdy martwym już ciałem wstrząsały ostatnie drgawki Sergiusz opadł obok i schował twarz w dłonie

Nawet dla niego w tej chwili świat był okrutny. Do teraz zawsze zabijał z zimną krwią, czemu teraz tak nie mógł?

Po chwili wstał i lekko chwiejąc się na nogach zawlókł ciało kobiety za dom, do małego ogródka zabudowanego ze wszystkich stron ścianami domów

Zaczął kopać dół, prowizoryczny grób. Zanim znajdą jej ciało mogło by zacząć gnić a tej kobiecie, prawie dziewczynie należał się godny pochówek. Wziął album z zdjęciami i wpisami ze wszystkich wypraw Caroline i położył na klatce piersiowej, na nim położył dłoń kobiety jakby go obejmowała. Jej twarz była spokojna gdy spadła na nią pierwsza gruda ziemi. Zupełnie jakby spała

Tyle że miała już się nigdy nie obudzić

~~~

Sergiusz wracał do domu, był w paskudnym nastroju. Był zmęczony, zdenerwowany i choć nie chciał tego przyznać nawet przed sobą zmartwiony. Jednak kiedy zobaczył uśmiechniętego Nicolasa w drzwiach domku trochę się rozpogodził

Wszedł do domu gdzie od razu został przytulony przez zielonookiego -już jesteś, nawet nie wiesz jak mi się dłużyło- zaśmiał się -masz moje nasiona?- spytał odsuwając się lekko i opierając o ścianę

Nasiona

Cholera przez to wszystko zapomniał... Jak ma mu to teraz powiedzieć?

-wiesz...- zaczął niepewnie

-zapomniałeś?- przerwał mu szatyn niemal od razu odgadując o co chodzi

-tak- spuścił wzrok -przepraszam... Jutro kupię, obiecuję- powiedział pewny że tym razem nie zapomni

-masz szczęście że ja nie zapomniałem mojej obietnicy- znów się przysunął złapał bruneta za ramiona i delikatnie przyciągnął do siebie by złączyć ich usta w pocałunku

Sergiusz nie protestował, przecież właśnie to mu było teraz potrzebne. Objął Nicolasa w tali i zaczął błądzić dłońmi po jego plecach

-nie wiedziałem że jesteś taki śmiały- wyszeptał brązowooki przerywając na chwilę pocałunek

-jeszcze dużo o mnie nie wiesz- uśmiechnął się zagadkowo Nicolas i z powrotem złączył ich wargi

Niech ta chwila trwa

Drobna dłoń wplątana w ciemne włosy

Bliskość ukochanego

Tylko te ubrania...

Zupełnie zbędne

Zaczął więc je zdejmować, powoli, najpierw koszulki, potem spodnie i bokserki

Po chwili stali w przedpokoju zupełnie nadzy bez opamiętania się całując. Najpierw w przedpokoju a potem w prowizorycznej sypialni na prowizorycznym łóżku

Ale przecież to w zupełności wystarcza jeśli jest się młodym i zakochanym

Kolor szczęścia | Yaoi | ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz