28. pierwsza oficjalna randka

31 2 0
                                    

Nicolas pov

Sapał cicho z przymkniętymi powiekami, to było wspaniałe popołudnie. Na początku Sergiś wydawał się jakiś spięty ale potem chyba uleciały z niego wszystkie troski którymi nawet nie chciał się podzielić. Może Caroline go zwolniła? Przecież mówił że już nie będzie do niej przychodził. Nie ważne co to było, ważne że już się tym nie martwił

-o czym myślisz?- spytał Sergiusz

-o wszystkim i o niczym- uśmiechnął się Nicolas i obrócił głowę żeby spojrzeć w oczy ukochanego

-jeszcze wcześnie... Pomyślałem że skoro i tak się nudzisz w domu może chociaż popołudniu chcesz gdzieś wyjść?- spytał z uśmiechem brunet

-na prawdę? Jasne że tak- Sergiś miał rację nudziło mu się całymi dniami więc na prawdę chciał wyjść

3: mówiłem przecież że moglibyśmy iść na dół, wtedy byś się na pewno nie nudził

-moglibyśmy pójść najpierw po pizzę a potem zjeść ją na brzegu stawu... Tego no wiesz kilka ulic dalej

-nie wiem którego ale jasne, z tobą wszędzie- zaśmiał się

~~~

-to chyba nasza pierwsza oficjalna randka...- uśmiechnął się Nicolas

Siedzieli nad brzegiem stawu na jakimś zapuszczonym pomoście. Aż trudno uwierzyć że w mieście jeszcze są tak urokliwe i zapuszczone miejsca. Zachodzące słońce, szum szuwarów i bliskość sprawiały że te krótkie chwile mogły by trwać wiecznie

-co dziwne chyba masz racje. Zobacz najpierw wylądowaliśmy w łóżku i razem zamieszkaliśmy a potem poszliśmy na pierwszą randkę... Zresztą dość wyjątkową, wiesz ten staw i pizza to nie najdroższa restauracja w mieście ale mam nadzieję że mi to wybaczysz- pościł oczko szatynowi który zarumienił się

-właśnie pizza, trzeba ją zjeść zanim będzie zimna bo wtedy już nie jest taka dobra- powiedział żeby zmienić temat

-smacznego więc- otworzył karton i od razu zapachniało ciastem i serem

-smacznego- uśmiechnął się Nicolas i trochę zbyt łapczywie wziął pierwszy kawałek do ust -jakie to jest dobre!- niemal wykrzyczał gdy tylko pierwszy kęs

Sergiusz również ale dużo spokojniej zaczął jeść -rzeczywiście dobra

-"dobra"? Ona jest pyszna, tak dawno nie jadłem pizzy- nadal łapczywie jadł, po chwili zjadł pierwszy kawałek a po kolejnych kilku minutach jeszcze jeden

Lecz kiedy chciał wziąć trzeci Sergiusz zaoponował -pizza nie jest zdrowa, nie jedz już. Jak chcesz możemy ją zabrać do domu i zjeść potem ale teraz powinnieneś już skończyć- powiedział opiekuńczo

-no ale Sergiś... Jeszcze tylko jeden. No proszę- zrobił coś co w jego mniemaniu miało być oczami szczeniaka które o dziwo podziałały bo brunet niechętnie ustąpił

-dobrze, ale ostatni- mruknął najwyraźniej niezbyt zadowolony że się poddał

-oczywiście- uśmiechnął się i zaczął jeść. Tym razem wolniej, skoro to ostatni kawałek trochę się porozkoszuje

Kiedy obaj skończyli jeść zamknęli karton i siedzieli w ciszy wtuleni w siebie. Zaczynało zmierzchać, w końcu słońce już zaszło. Mimo tej całej cudowności Nicolas postanowił poruszyć temat który od kilku dni chodził mu po głowie

-Sergiś, co zrobimy jak przyjdzie zima?- spytał wcale nie będąc pewien czy chce znać odpowiedź

-hmmm, co zrobimy?- zadumał się brązowooki -wiesz...

W tej chwili przerwał mu głos z końca pomostu -a co wy tu robicie?! To teren prywatny!- Nicolas się obrócił

Za nimi stał starzec który gdyby nie gniewnie zmarszczone brwi mógłby uchodzić za poczciwego dziadka. Najwyraźniej to był jego "teren prywatny" i właśnie tu chciał teraz łowić ryby. Zielonooki zaczął panikować. A co jak ich pozna? Na szczęście Sergiusz przejął inicjatywę

-dzień dobry, nie wiedzieliśmy że to pana działka. Już stąd wychodzimy, do widzenia- uśmiechnął się i wstał łapiąc za rękę szatyna

Staruszek zacząłem coś gderać pod nosem niezadowolony ale przeszedł z przejścia i już nic nie powiedział

Już mieli zniknąć za najbliższymi krzakami ale mężczyzna nagle się obrócił -chwila a wy to nie ci ucie...- nie skończył bo Nicolas i Sergiusz zaczęli biec w stronę domu

Po chwili stali przed drzwiami, zdyszany zielonooki oparł się o ścianę

-blisko było- wymamrotał między jednym ciężkim oddechem a drugim

-nie wiem co by się stało jakby nas rozpoznał wcześniej i chyba nie chcę o tym myśleć- zaśmiał się, on również się zmęczył trochę mniej ale jednak -choć do środka bo się zaczyna robić zimno, no i te komary, potem będziesz cały pogryziony- objął ukochanego ramieniem i weszli do środka

Nicolas przeciągnął się i ziewnął szeroko -wiesz co Sergiś? Ja to bym się już chyba położył, już dość wrażeń jak na jeden dzień- usiadł na materacu

-skoro jesteś zmęczony chodźmy spać- położył się i pociągnął Nicolasa tak że leżeli wtuleni w siebie tak zasnęli spokojnym snem

A tak przynajmniej na początku myśleli...

Nicolas otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było puste, musiało być wcześnie bo wszędzie było szaro i ciemno w kątach. Wstał z łóżka i zaczął chodzić po domu. Wyjrzał nawet do ogrodu ale nie było tam nikogo poza nieprzeniknioną mleczną mgłą, tak samo za oknami. W końcu zszedł do piwnicy

Tam znalazł ukochanego ale nie był sam. Tuż obok stał młody chłopak w jego wieku a na fotelu zmasakrowany Wolf. Znaczy wyglądał jak Teodor ale miał twarz Dominika. Sergiusz i nieznany chłopak co chwilę doskakiwali do więźnia i robili szybkie rany cięte na całym ciele

-kim jesteś?- spytał Nicolas łapiąc za rękę nieznajomego. Ten dopiero wtedy obrócił głowę, jakby teraz go dostrzegł

Szatyn mógł mu się przyjrzeć. Miał blond włosy i jasną karnację. Ostre rysy twarzy i groźbę czającą się w oczach. Znał te oczy, to były... To były jego oczy

-nie poznajesz mnie?- spytał i uśmiechnął się kpiąco -przecież znamy się od kilku lat i jesteśmy przyjaciółmi- to "jesteśmy przyjaciółmi" wyszeptał wprost do ucha Nicolasa nawet do niego nie podchodząc

-trzy...- poznał ten głos, tą zabójczą manierę w nim -po tylu latach postanowiłeś się objawić?- dodał zdziwiony

-wyobraź sobie że tak- zaśmiał się -zobacz co mogę zrobić gdy nie jestem w twoim ciele- mówiąc to wyciągnął nóż którym dotychczas ranił Wolfa i zadał szybki cios w brzuch szatyna

Nicolas opadł na ziemię, zwinął się w pozycję embrionalną i czuł tylko ogromny ból. Potem była tylko ciemność

Ale tylko przez chwilę bo gdy znów spróbował otworzyć oczy dostrzegł pochyloną nad nim zatroskaną twarz Sergiusza. Od razu wtulił się w ukochanego dyskretnie sprawdzając czy rana na brzuchu rzeczywiście istnieje. Na szczęście nie

Sergiusz zaczął go uspokajać -ze mną jesteś bezpieczny, zawsze cię ochronię. Pamiętaj o tym

No i to jest koniec naszego maratonu. Od teraz rozdziały będą... Jak najczęściej. Poza tym myślę że będę powoli kończyć tą książkę, tak mi wychodzi że jeszcze maks 10 rozdziałów i epilog

//YaoistyczneCiastko

Kolor szczęścia | Yaoi | ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz