Stałem jak sparaliżowany, patrząc Zoe w oczy. Postanowiłem przenieść wzrok na resztę jej ciała. Włosy miała długie i brązowe, które były ułożone w lekkie loki, a na sobie miała ubrany biały sweter i czarne rurki, a na stopach miała kapcie. Kiedy powróciłem do jej twarzy, przyuważyłem, że jej oczy są koloru czekoladowego, nie takie jak moje, ale jaśniejsze, a usta miała lekko zaróżowione, tak samo jak policzki. Patrzyła na mnie... z przerażeniem? Nie dziwię jej się, bo sam byłbym przerażony, gdybym zobaczył kompletnie obcego mi faceta, który stoi przy mojej lodówce i gada jakieś bzdury. Postanowiłem jakoś zareagować.
- Um... cześć - odezwałem się, drapiąc się po karku.
Dziewczyna lekko się speszyła.
- Cześć - na jej twarzy widziałem jeszcze większy rumieniec z domieszką małego uśmiechu.
Nie wyglądała na "sukę", jak to Louis miał ją w zwyczaju nazywać. Wyglądała na całkiem niewinną dziewczynę i miłą.
- Jestem Zayn - podałem jej rękę, uśmiechając się do niej.
- Zoe - podała swoją małą dłoń.
Jej dłonie drżały, a kiedy ją dotknąłem, przeszedł przeze mnie prąd. Jakby jakaś niewidzialna osoba chciała coś mi zrobić paralizatorem. Patrzyłem jej w oczy, kiedy już się puściliśmy. Zoe również patrzyła mi w oczy, ale szybko spuściła wzrok. Postanowiłem z nią trochę pogadać, zanim Louis ruszy tą swoją wielką dupę i raczy nas zaszczycić swoją obecnością.
Usiedliśmy przy stole, a kiedy chciałem jej zadać pytanie, zadzwonił telefon Zoe. Wyciągnęła go szybko z kieszeni spodni, a kiedy zobaczyła, kto napisał, od razu się zdenerwowała. Przeprosiła mnie, po czym wstała i wyszła obok do salonu. Grzeszna ciekawość zżerała mnie od środka, więc wstałem od stołu najciszej jak umiałem i podszedłem do wejścia do salonu. Dziewczyna była bardzo zdenerwowana.
- Już dawno mówiłam, abyś się ode mnie odpierdolił! Spierdalaj! - kiedy się rozłączyła, rzuciła telefonem o kanapę, po czym przykucła i schowała twarz w dłoniach.
Podniosła się do pozycji stojącej, podnosząc telefon z kanapy i chowając w kieszeni. Niczym prędkość światła znalazłem się znowu na krześle przy stole i czekałem na Zoe. Kiedy weszła, uśmiechała się i przysiadła do mnie.
- Przepraszam, to był ważny telefon.
- Dobrze, rozumiem - uśmiechnąłem się do niej, a ona go odwzajemniła.
Nagle w kuchni znalazł się Louis, który otworzył szafkę, po czym wyciągnął szklankę i nalał sobie soku.
- Widzę, że już poznałeś moją ukochaną kuzyneczkę - powiedział to z naciskiem na "ukochaną".
- Owszem, poznałem. I jest bardzo miła, w porównaniu do ciebie, kutasie.
- Może ja was zostawię samych. Louis, kiedy twoi rodzice będą się pytać, gdzie jestem, to powiedz, że poszłam na spacer - poszła do przedpokoju, a następnie ubrała buty, narzuciła bluzę i wyszła z domu.
Przyjaciel usiadł na wcześniejszym miejscu dziewczyny i wpatrywał się na mnie, popijając sok.
- I co myślisz o tej suce? - odstawił pustą szklankę na bok.
- Jest tajemnicza, wydaje się, jakby coś ukrywała.
Po Louisie nagle przeszło widoczne zdenerwowanie.
- Tic toc, tic toc, czas płynie, masz tylko 25 dni i ani dnia więcej! - Tomlinson wstał, po czym wyszedł z pomieszczenia.
~~~
hejo miśki!
dzisiaj znowu przychodzę do was z nowym rozdziałem. nie wyszedł mi chyba zbyt fajnie :/ od razu za to przepraszam.
mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i skomentujecie, i dacie votes, bo to bardzo motywuje!
bajo! ♥
CZYTASZ
25 days // z.m.
Fanfiction"- Masz 25 dni. - Ale na co? - Na rozkochanie w sobie tej suki Zoe."