day 6 cd

5.5K 204 22
                                    

Kiedy wróciłem do domu, było około godziny 17. Stanąłem pod drzwiami i zacząłem grzebać w kieszeni spodni. Po chwili wyciągnąłem klucz od domu i wsadziłem do dziurki drzwi, aby je otworzyć, ale one nie drgnęły. Nacisnąłem klamkę drzwi, a one ustąpiły. Louis chyba nie zamknął drzwi za sobą, jak wychodził, chociaż go o to kurwa prosiłem. Jakbym miał złodziei w domu, to on by za to odpowiadał!

Gdy znalazłem się w środku, usłyszałem głos Louisa, który za pewne znowu gadał przez telefon. Ja się muszę dowiedzieć, komu on wiecznie zatruwa dupę swoim dzwonieniem, a potem łazi uśmiechnięty i aż mi się rzygać chce, jak widzę go, jak zaczyna odpływać w myślach. Ale teraz nie o tym, mnie tylko ciekawi, dlaczego on nadal tu siedzi, chociaż, że ja wyszedłem z domu około 13, a już jest 17, a on nadal tu siedzi.

Zbliżyłem się bliżej wejścia do salonu, ale nie chciałem stać w przejściu, dlatego skryłem się za ścianą oddzielającą kuchnię z salonem i zacząłem przysłuchiwać się rozmowie.

- Ale z ciebie uparciuch! Dlaczego nie chcesz się spotkać? Wiem, że okoliczności, w jakich się poznaliśmy nie należały do typowych, ale bez powodu nie rozmawiamy ze sobą cały dzień! - wygląda na to, że on się z kimś droczy.

Z jego strony nastąpiła głucha cisza wypełniana słyszalnymi oddechami Lou. Nagle Lou znowu zaczął coś mówić.

- No nie daj się prosić. Wiesz, gdzie mieszkam - słychać było, że podczas mówienia tego, uśmiecha się. - Hahaha, to doskonale! Wiesz, więc może przyjdź do mnie dzisiaj wieczorem. Albo nie, rodzice dzisiaj wracają z wakacji... albo przyjdź.

Znowu chwila ciszy.

- A kiedy tak w ogóle masz czas? - jaki on jest uparty. - Jak to nigdy dla mnie? Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie?

Ten człowiek jest dziwny, serio. Kumpluję się z nim od bardzo dawna, odkąd pamiętam, ale nigdy nie był taki dziwny, jak teraz.

- Jak to nie wiesz, czy się z tobą tylko zabawię? Ja się nigdy nie bawię w takie rzeczy i w tej kwestii.

Coś podejrzewam, że rozmawia z dziewczyną. No nie wierzę, Louis sobie wreszcie panienkę znalazł.

- No dobra, bawiłem się do wczoraj. Przysięgam, ale wczoraj kiedy cię zobaczyłem, to coś się zmieniło.

Nagle moja ręka gwałtownie się poruszyła, przez co ruszyłem kwiatem na parapecie, a Louis od razu zamilkł.

- Słuchaj, muszę kończyć, zadzwonię do ciebie później. Do usłyszenia, cześć - chłopak rozłączył się, po czym wstał i wyszedł z salonu.

- Zayn? Co ty tu robisz? - zapytał oburzony tym, że go podsłuchiwałem.

- Przepraszam bardzo, ale to raczej ja ciebie powinienem o to spytać. Jestem u siebie w domu, jakbyś zapomniał. Przypominam ci, że wyszedłem z domu o godzinie 13, a jest już 17.

- Naprawdę? Zasiedziałem się. Gadałem z... z nikim ważnym, ale straciłem poczucie czasu i nie patrzyłem na zegarek - spojrzał na mnie zakłopotany.

To nie w stylu Louisa, on taki nigdy nie był. Co z tym kolesiem się dzieje?

- Stary, to nie brzmiało, jakbyś gadał z nikim ważnym - wyciągnąłem z szafki butelkę napoju i dwie szklanki, po czym udałem się z brunetem do salonu. - Opowiadaj mi, co się z tobą dziwnego dzieje.

Nalałem do szklanek napoju, a Louis sięgnął po jedną z nich i w natychmiastowym tempie opróżnił jej zawartość.

- Nic dziwnego się ze mną nie dzieje. W klubie też nic ciekawego nie było, oprócz loda roku.

25 days // z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz