Siedzę w tym barze już prawie godzinę, gdzie ten cholerny Louis się podziewa. Sam dzwonił o 6 rano, że chce się spotkać, a sam się spóźnia, w dodatku nie odbiera telefonu. Swoją drogą czemu on o 6 nie spał, skoro on ma sen jak niedźwiedź.
Siedząc bezczynnie czekając na Louisa rozmyślałem o wczorajszym dniu i o tym, jak to potoczy się dalej. Czuję, że to co z Louisem planowaliśmy powiedzie się, ale czy naprawdę chcę, żeby tak się to skończyło? Chyba nie. Nie chcę jej skrzywdzić, kiedy dowie się o wszystkim, lecz kiedy jestem z nią nie czuję się, jakbym robił to z przymusu czy w imię pewnego rodzaju „zakładu". Będąc przy niej, spędzając czas na tych naszych „randkach", czuję jakby były one prawdziwe, a nie udawane z mojej strony, bo dla niej to coś prawdziwego.
Odrywając się od myśli i podnosząc głowę do góry znad blatu baru zobaczyłem, że Louis zbliża się w moim kierunku.
- Stary, ile można na ciebie czekać, co? Sam chciałeś się zobaczyć, a przychodzisz nie na czas - rzuciłem w jego stronę z wyrzutami.
- Sorry stary, ale coś załatwiałem przed naszym spotkaniem, a nie wiedziałem, że zabierze mi to tyle czasu.
- Co ci tyle czasu zajęło?
- Nie ważne.
- Pewnie z tą swoją laską gdzieś byłeś.
- Coś ty taki pewny, poza tym o kim ty do mnie mówisz, do cholery?
- Nie udawaj już, że nikogo nie masz, jak sam na własne oczy widziałem kilka dni temu, jak jakiejś dziewczynie wyznawałeś miłość i całowałeś. Swoją drogą, Louis, nie spodziewałem się po tobie takiego romantyzmu.
- Śledziłeś mnie?
- Jak ona miała na imię? Niech sobie przypomnę... Claudia? Tak, dziewczyna, która zawładnęła sercem takiego kobieciarza jakim jest Louis Tomlinson ma na imię Claudia.
- Pytam jeszcze raz. Śledziłeś mnie?
- Kurwa Louis, a po co ja miałbym ciebie śledzić?
- Nie wiem, ty mi powiedz, skoro wiesz to wszystko.
- Nie, nie śledziłem cię, po prostu jakiś czas temu z Zoe wróciliśmy się na chwile do domu, bo było jej zimno i zamiast wziąć sweter zastaliśmy was, wyznających sobie wasze, jak że płomienne uczucia.
- Kpisz sobie ze mnie?
- Ja? Nie. Wręcz przeciwnie stary, cieszę się, że w końcu kogoś sobie znalazłeś, i że ktoś czyni cię szczęśliwym.
- Mówisz poważnie?
- Najpoważniej jak można. Jesteś w końcu moim najlepszym kumplem, to chyba normalne, że chce twojego szczęścia, a kiedy taki jesteś to ja też się cieszę - poklepałem go po ramieniu.
- Dzięki stary, naprawdę dzięki. Ale dobra skończmy tą uczuciową błazenadę i powróćmy do tego, po co się spotkaliśmy.
- No właśnie Louis, tylko, że chyba zapomniałeś, że nie powiedziałeś mi jeszcze w jakim celu się tu spotkaliśmy.
- A no tak.
- No tak właśnie.
- Więc chcę, żebyś zdał mi raport jak się sprawy mają z naszą małą Zoe.
- „Raport"?
- Powiedz mi na jakim etapie stoimy.
- Etapie? Weź mi mów kurwa normalnym językiem.
CZYTASZ
25 days // z.m.
Fanfiction"- Masz 25 dni. - Ale na co? - Na rozkochanie w sobie tej suki Zoe."