day 16

3K 171 9
                                    

Wczoraj cały dzień wydzwaniałem do Zoe. Chciałem się dowiedzieć czemu, tak nagle uciekła, nie została nawet na śniadaniu. Ani razu nie odebrała, cały czas włączała się jej poczta głosowa. Dzisiaj postanowiłem nie czekać z założonymi rękoma, tylko pójść do niej.

Z samego rana, nawet nie jedząc śniadania poszedłem do domu Louisa. Kilkanaście metrów od domu, spotkałem go. Spieszył się, pewnie do swojej dziewczyny, wciąż trudno mi uwierzyć, że ją ma, ale to dobrze dla niego i dla mnie, przynajmniej mnie nie ciąga, co chwile do klubów.

- Cześć Louis. –zagadałem go i podałem mu rękę.

- Cześć stary, jestem umówiony, więc nie mogę z tobą gadać. – mówił ruszając do przodu.

- Spoko, rozumiem. Powiedz mi tylko, czy Zoe jest w domu. – był już dosyć daleko ode mnie, więc prawie krzyczałem, mówiąc to, aby mnie dosłyszał.

- Tak, jest. Leży chora w łóżku. – odparł i zniknął mi z pola widzenia.

Muszę przyznać, że zaniepokoiłem się, gdy Louis powiedział mi, że Zoe leży chora w łóżku. Jeszcze szybszym krokiem udałem się domu jej wujostwa. Zapukałem do drzwi, które otworzyła mi Jay, mam Louisa.

- Dzień dobry. – uśmiechnąłem się do niej.

- Witaj Zayn. Louis wyszedł przed chwilą. – myślała, że przyszedłem do niego.

- Ja do Zoe. – oznajmiłem jej drapiąc się w tył szyi.

- Aaa, to nie wiedziałam. Zoe jest u siebie, na górze. – powiedziała.

- Dziękuję, to ja do niej pójdę. – uśmiechnąłem się, po czym szybko wszedłem na piętro i stojąc po drzwiami jej pokoju usłyszałem jej kaszel.

Z tego przejęcia jej stanem, nawet zapomniałem zapukać do drzwi. Wszedłem i zobaczyłem Zoe leżącą na łóżku. Przykryta była dwoma kocami, szyje jej oplatał szalik. Na jej przykryciu pełno było zużytych chusteczek higienicznych, a aż trzy pudełka znajdowały się na jej szafce nocnej.

Jej twarz była blada z czerwonymi wypiekami. Smarkała co chwile i kichała. Widać było po niej, że jest mocno przeziębiona.

- Zayn? Co ty tu robisz? – odwróciła się w moją stronę z chusteczką przy nosie.

- Nie dzwoniłaś do mnie i uciekłaś tak nagle, więc przyszedłem. – usiadłem na jej łóżku.

- Napisałam, że sama zadzwonię. Jak tylko się obudziłam wczoraj u ciebie, źle się czułam. Nie chciałam, żebyś  widział mnie w takim stanie i nie chciałam cię zarazić. – kichnęła na koniec.

- Nie wyglądasz tragicznie. – posłałem jej uśmiech.

- Kłamiesz, ale dziękuję, że chcesz mnie pocieszyć. – znowu kichnęła.

- To teraz cię naprawdę pocieszę. – mocno ją przytuliłem, a ona wyrwała się z objęć i powiedziała:

- Zayn, zarazisz się. – zaczęła kaszleć.

- Nie dbam o to. – znowu ją przytuliłem.

Cały dzień czuwałem nad Zoe. Przynosiłem jej gorący rosół, ugotowany przez jej ciocie. Nawet karmiłem ją jak małe dziecko nim, aż w końcu zupa rozlała się na jej łóżko i konieczny był nowy koc. Śmialiśmy się jak małe dzieci, gdy to się stało.

Wieczorem włączyliśmy komedię romantyczną, bo na nią miała właśnie ochotę, a ja nie miałem nic przeciwko. Zresztą czułem się winny, tego, że jest chora. W końcu to ja ją namówiłem na stanie w tym zimnym morzu.

Zauważyłem, że biedna zasnęła zanim film dobiegł końca. Sam nie miałem ochoty oglądać go do końca, więc wyłączyłem go. Przez moment patrzyłem na śpiącą dziewczynę, po czym przytuliłem się do niej i zasnąłem obok niej.

———-

cze

dodajemy nowy rozdział mamy nadzieje że wam się spodoba, dajcie votes i komentujcie

dzięki :) bajo

25 days // z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz