*Zoe's POV*
Właśnie dostałam wiadomość od Zayna, że kolacja jest na godzinę 19.00. Trochę się stresuję tym spotkaniem, choć wczoraj nie dawałam tego po sobie poznać. Siedzę w kuchni i pijąc sok rozmyślam co mam na siebie założyć. W końcu to niezobowiązująca kolacja, ale z drugiej strony, jednak z jego mamą.
- Nad czym tak kuzyneczko rozmyślasz? -usłyszałam głos Louisa.
- Nad niczym, co ciebie by nie interesowało - rzekłam.
- Daj mi zdecydować, czy temat twoich rozważań mnie zainteresuje - położył rękę na blacie kuchennym.
- O ciuchach - z uśmiechem odpowiedziałam.
- A to zwracam honor. Miałaś racje, nie interesuje mnie to - pokazałam mu język. - Myśl sobie nadal nad zawartością kobiecej garderoby, a ja wychodzę - stanął w drzwiach.
- Na randkę? - zapytałam, choć byłam tego pewna, gdyż był wyszykowany.
- Może tak, może nie. Masz lepsze tematy, nad którymi powinnaś się zastanawiać, niż moje randki, chociażby twoje ubrania - teraz on pokazał język.
- Uuu czyli jednak przyznajesz, że wybierasz się na randkę - uśmiechnęłam się.
- Nie zaprzeczam, nie potwierdzam - wyszedł.
***
*Zayn's POV*
- Zoe wie, że ma przyjść na 19?
- Tak, mamo. Napisałem do niej wiadomość.
- Cieszę się, synku. A teraz wstań z tego krzesła i pomóż mi z tą kolacją. Nic mi nie pomagasz.
- Przed chwilą przyszedłem do kuchni i pytałem, czy w czymś ci pomóc, a ty kazałaś mi usiąść.
- No to teraz mi właśnie pomożesz.
- Co mam robić?
- Spróbuj tej sałatki i powiedz, czy trzeba ją jeszcze doprawić, czy jest dobra i pójdziesz do sklepu, bo ty oczywiście w domu niczego nie masz.
- Rzadko jestem w domu, więc jem na mieście, po co ma się coś w domu popsuć.
- No dobrze, dobrze, ale teraz pójdziesz do sklepu.
- To zapisz mi na kartce co mam kupić, a ja tylko skoczę po kurtkę.
***
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Zayn! Idź otwórz drzwi, to pewnie twoja koleżanka już przyszła.
- Zoe, ślicznie wyglądasz - otwierając drzwi ujrzałem, że ubrana jest w czerwoną sukienkę sięgającą jej do połowy uda, a jej włosy były rozpuszczone. Wyglądała ślicznie.
- Dziękuję „Zaynie" - uśmiechnęła się.
- Nie mów tak do mnie.
- A dlaczego, Zaynie?
- Bo to jest zarezerwowane dla mojej mamusi - uśmiechnąłem się.
- Mamusi? - zaśmiała się. - Zayn, ty naprawdę jesteś maminsynek.
- Wchodź do środka, a nie się nabijasz - wpuściłem ją do środka, uśmiechając się do niej.
- Dzień dobry, Zoe - usłyszeliśmy głos mojej mamy z kuchni.
- Dzień dobry, proszę pani. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie.
- Ależ nie ma problemu, kochanie. Z pewnością to będzie udana kolacja. Usiądźcie już przy stole, ja już do was dołączę.
- Napijesz się czegoś? - zapytałem, gdy usiadłem już przy stole obok niej.
- Na razie nie chce mi się pić.
- Zaynie, weź to ode mnie i połóż na stole - mama weszła z kolacją do salonu.
- Może ja w czymś pani pomogę? - zapytała Zoe.
- Nie, nie, kochanie, już wszystko gotowe, siadamy i jemy.
***
- Było przepyszne, proszę pani - Zoe skierowała uśmiech w stronę mojej mamy.
- Dziękuję kochanie. Cieszę się, że ci smakowało - Zoe jeszcze raz się uśmiechnęła.
- Mi też mamo smakowało.
- Oj nie podlizuj się już tak mamie, Zaynie - Zoe i mama zaśmiały się.
- Nie podlizuję się - złożyłem ręce.
- Wiemy, kochanie - mama pogłaskała mnie po głowie. - Zoe, może powiesz mi coś o sobie?
- Mam na imię Zoe, ale to już pani wie. Mam 20 lat i pochodzę z Alabamy.
- Stąd ten twój akcent. A jak poznaliście się z Zaynem?
- Zayn jest najlepszym przyjacielem mojego kuzyna Louisa.
- Czyli wszystko zostaje w rodzinie - szepnęła do siebie mama.
- Słucham? - powiedzieliśmy jednocześnie z Zoe.
- Nic, nic kochani. Po prostu uroczo razem wyglądacie.
- Mamo...
- No co kochanie? Naprawdę ślicznie razem wyglądacie - Zoe się zarumieniła. - Kochanie, nie ma co się rumienić, moglibyście być razem - mama wstała od stołu i wyszła do kuchni.
- No właśnie, Zoe, razem wyglądamy uroczo - szepnąłem jej do ucha, po czym położyłem dłoń na jej udzie i zacząłem jeździć po nim palcami.
- Nie wyglądamy - powiedziała, po czym próbowała strzepnąć moją dłoń z jej uda, ale ja złączyłem nasze dłonie razem.
- O czym tak szepczecie, kochani? - mama znowu weszła do salonu.
- O niczym mamo - popatrzyłem Zoe w oczy, trzymając pod stołem jej drobną dłoń złączoną z moją dłonią.
- Zgadza się, o niczym - Zoe potwierdziła moje słowa patrząc na mnie, a następnie ściskając moją dłoń jeszcze mocniej i uśmiechając się słodko.
_____
i jak po maratonie kochani? dawajcie votes i komentarze czy wam się podobało, co wam się podobało i czy chcecie więcej maratonów
wpadajcie też na nasz hasztag piszcie opinie o naszym ff, dodawajcie tam swoje fav cytaty, piszcie fav sceny czy bohaterów
kilka osób już tam weszło i coś napisało liczymy na więcej :)
zachęcamy też do przeczytania nowego ff pt. "Nanny" o Louisie, który jest samotnym ojcem rocznej dziewczynki
macie tu link, a możecie w kom też o niego pisać to odpiszemy
http://www.wattpad.com/story/39238011-nanny-l-t
bajo :*
CZYTASZ
25 days // z.m.
Fanfiction"- Masz 25 dni. - Ale na co? - Na rozkochanie w sobie tej suki Zoe."